Waldemar Fornalik: – To, co najlepsze, dopiero przede mną…

redakcja

Autor:redakcja

09 listopada 2011, 16:01 • 9 min czytania

– To, że nie wariuję przy linii, nie oznacza, że jestem człowiekiem, który się nie denerwuję. Zapewniam, ja też umiem się wkurzyć. Zdaję sobie jednak sprawę, że niektórzy odbierają mnie w taki, a nie inny sposób – mówi w rozmowie z Weszło Waldemar Fornalik, trener Ruchu Chorzów, najprawdopodobniej najbardziej spokojna i stonowana postać w naszej lidze.
Czuje się pan niedocenianym trenerem?
Dlaczego?

Waldemar Fornalik: – To, co najlepsze, dopiero przede mną…
Reklama

Od dawna mówi się, że obejmie pan jeden topowych z polskich klubów, a pan wciąż tkwi w biednym Ruchu.
Są pewne rzeczy, na które trenerzy nie mają wpływu. Jak choćby sytuacja, że inną propozycję należy odrzucić, bo ma się już ważny kontrakt z danym klubem. Nie jestem osobą niesłowną, nie rzucam słów na wiatr. Jak coś obiecam, to tak zrobię. Wierzę, że Ruch to nie najwyższy poziom, który osiągnąłem. To, co najlepsze, dopiero przede mną. Muszę być cierpliwy.

Jak to było z tym Śląskiem Wrocław?
Nie ma do czego wracać, zostawmy to.

Reklama

Z dwóch klubów, które dziś próbują coś znaczyć w ekstraklasie, pana odstrzelono. Z Polonii Warszawa i Widzewa فódź.
W obu miejscach pracowałem, gdy były na początku swojej drogi, jeszcze w pierwszej lidze. Jedyne, co mogłem tam osiągnąć, to awans. Owszem, jest to jakiś sukces, ale na pewno nie szczyt marzeń. W Widzewie pozostawiłem po sobie dobre wrażenie, tak mi się przynajmniej wydaje. Oddałem Janasowi drużynę, która była gotowa do wygrania pierwszej ligi. Polonia, biorąc pod uwagę skład, grała na miarę swoich możliwości. Dziś w tej drużynie wciąż jest tylko Łukasz Piątek, rezerwowy zawodnik. To pokazuje, jaki był potencjał tamtej Polonii. Oba kluby są nietuzinkowe, bo ich właściciele na wiele tematów mają swoje zdanie, które nie zawsze – powiedzmy sobie szczerze – było najwłaściwsze.

Wróciłby pan do Polonii?
Mam dobry kontakt z prezesem Wojciechowskim. Wbrew pozorom, żadna zadra w moim sercu nie została.

Jeden z trenerów powiedział o Polonii: „Milion złotych i mogę iść do tego cyrku”. Każdy szkoleniowiec wie, jak mógłby być na Konwiktorskiej traktowany przez właściciela.
Ł»ebym wrócił do Polonii, wiele rzeczy musiałoby się zmienić. Jakich? Nie chcę wchodzić w szczegóły, nie starczyłoby nam czasu. Ale na pewno nie pogodziłbym się z wieloma kwestiami, które dziś mają tam miejsce.

Do Widzewa żal pozostał?
Pan Cacek miał ciekawe spojrzenie na futbol, łącząc go z biznesem. Jego pomysły były godne uwagi. Ale jak to jednak w życiu bywa, nie wszyscy na temat wszystkiego się zgadzają. Tak było w tym przypadku.

Dostawał pan przed meczami od jednego z przełożonych karteczki ze składem?
Chyba pan żartuje…

Pytam poważnie. Takim doniesieniom nie zaprzeczył trener Czesław Michniewicz.
Nie wierzę, żeby Czesław dostawał takie karteczki. A jeśli już by je dostawał, to nie sądzę, by postąpił tak, jak ktoś sobie tego życzy. Zaskoczył mnie pan, nie wyobrażam sobie takiej sytuacji… Są często przypadki, że trener wstawia zawodnika do składu, bo to może przynieść odpowiednie korzyści klubowi. Ale bez przesady.

Wymuszano kiedyś na panu wstawienie tego bądź innego zawodnika do składu?
Nie, nigdy. Ani w Widzewie, ani w Polonii, ani w żadnym innym klubie. Dyskusje są, pytania czy lekkie sugestie również, ale żadnych nacisków.

Czołowe polskie kluby omijają pana szerokim łukiem?
Nie wiem. Do tej pory pracowałem w klubach nie za bogatych, choćby w Górniku czy Odrze. Warunki nie były komfortowe, ale osiągaliśmy wynik na miarę możliwości. Ludzie nie zwracają na to uwagi, ale czasami warto wczuć się w sytuację trenera, żeby go odpowiednio zrozumień. Bo sam końcowy rezultat nie daje pełnego obrazu. Trzecie miejsce z Ruchem, biorąc pod uwagę chorzowskie realia, to było mistrzostwo Polski.

Kiedyś powiedział pan, że łatwiej wejść na szczyt, niż się na nim utrzymać. Kolejny sezon po tym „mistrzowskim” doskonale to potwierdził.
فatwiej na tym szczycie się utrzymać, gdy – skoro używamy terminologii alpinistycznej – obóz założony jest na odpowiednim fundamencie. Szanse są wysokie, jeśli w klubie zostają zatrzymani najlepsi piłkarze i dochodzi do nich jeszcze czterech nowych. Ale gdy odchodzą wiodące postacie, spada wartość zespołu. To oczywiste. Nie można w nieskończoność brać piłkarzy z niższych lig i liczyć, że z dnia na dzień będą na poziomie tych, którzy w ekstraklasie grają od lat.

Do Ruchu jeszcze wrócimy. Tomasz Kafarski powiedział kiedyś, że trener powinien być trochę aktorem, pozerem.
Coś w tym jest. Wiele jest sytuacji, w których trener nie powinien pokazywać prawdziwego ja, uzewnętrzniać własnych emocji. To może negatywnie oddziaływać na zespół.

Jeśli Kafarski mówi o aktorstwie, to ja wyobrażam sobie, jak pan wychodzi na scenę i zapomina swojej kwestii.
Nie wiem, w jakim kontekście pan to mówi.

Ł»e nie potrafi pan grać, udawać.
Są różne opinie, jaki powinien być trener. Ja na pewno jestem autentyczny. Przeważa też zdanie, że trener powinien żyć z drużyną, być bardzo aktywny. Zgadzam się, szkoleniowiec ma reagować, a nie stać bez ruchu przez 90 minut. Staram się jednak nie przekroczyć pewnej granicy, aby nie stracić realnego spojrzenia i umiejętności spokojnego działania.

Przecież Pan do tej granicy nawet się nie zbliża.
To, że nie wariuję przy linii, nie oznacza, że jestem człowiekiem, który się nie denerwuję. Zapewniam, ja też umiem się wkurzyć. Zdaję sobie jednak sprawę, że niektórzy odbierają mnie w taki, a nie inny sposób.

Podstawowy zarzut: Fornalik jest zbyt spokojny.
I niech tak zostanie. Jeżeli drużyna gra dobrze i wygrywa, to po co mam się zmieniać? Dlaczego powinienem próbować przeobrazić się w kogoś innego?

Trener nie powinien zachowywać się na pokaz, zgrywać trochę – przepraszam za wyrażenie – skurwysyna?
To działanie na krótką metę. Prędzej czy później zostanie on rozszyfrowany i zweryfikowany albo przez sędziów, albo władze piłkarskie.

Michał Probierz uwielbia wywierać presję na sędziach. Pan również?
Nie znam trenera, który by tego nie robił. Sposoby są jednak różne. Można wrzeszczeć, ale i spokojnie przedstawić opinię. Jak raz, drugi czy trzeci powiesz, że spalonego nie było, to za czwartym sędziowie mogą się zawahać. Ton wypowiedzi nie ma zbytniego znaczenia. Nigdy nie godzę się z tym, jak moja drużyna krzywdzona jest przez arbitrów.

A propos Probierza, to został właśnie trenerem greckiego Arisu Saloniki. Polscy szkoleniowcy, jeśli już jeżdżą za granicę, to głównie na kilkudniowy staż.
Michał przetarł szlak i mam nadzieję, że zapoczątkował nowy trend. Nie trafił do przypadkowego klubu, ale do klubu o określonej w Europie marce. To dla niego duży krok wprzód, trzymam kciuki.

Często puszcza pan wiązanki w stronę piłkarzy, robi im tzw. suszarki?
Niech to pozostanie moją tajemnicą.

To w ogóle w pana stylu?
Na pewno nie jest tak, że nigdy się nie denerwuję.

Unika pan medialności?
Nie unikam. Jeżeli zapraszają mnie do studia, to przyjeżdżam. Jeżeli dziennikarze chcą ze mną rozmawiać, to nie odmawiam. Nigdy nie powiedziałem, że mi się nie chce. Jestem otwarty, bo wiem, że to element mojego zawodu.

Nie kojarzę żadnej kontrowersji, małej afery z pana udziałem…
Ja również.

…poza jedną. Po meczu z Polonią Warszawa rozpętał pan małą burzę, choć chyba zupełnie przypadkowo.
ٹle odebrano moje słowa. Miałem wówczas na myśli zawirowania wobec drużyny, związane z płatnościami w klubie. Ktoś to odebrał jako moje oskarżenie na temat nieczystej gry. Kompletna bzdura! Na drugi dzień wszystko wyjaśniłem w oficjalnym oświadczeniu.

Skazywany przed sezonem na pożarcie Ruch dziś jest w ligowej czołówce. To dla pana zaskoczenie?
Podejrzewam, że gdybyśmy tydzień temu ograli Polonię, większość od razu stwierdziłaby, że gramy o puchary. Jak wiadomo, jeden, dwa mecze mogą wszystko zmienić. Uważam, że jeśli jesteśmy odpowiednio skoncentrowani, to stać nas naprawdę na wiele.

Jesteście w stanie powtórzyć wyczyn sprzed dwóch lat, to trzecie miejsce?
Będzie bardzo trudno. Nie mamy już tak szerokiej i mocnej kadry, jak wówczas. Wystarczy spojrzeć, gdzie i jak grają piłkarze z tamtej drużyny. Wniosek jest prosty: to był bardzo dobry zespół. Dzisiejszy Ruch jest słabszy. Poza tym, teraz mocniejsi są inni. Lech, Wisła, coraz silniejsza Legia, mocny Śląsk, do tego Polonia.

Na Polonię patrzy pan krzywym wzrokiem? Ł»e znów będą próbowali zabrać najlepszych piłkarzy Ruchu, jak wtedy Sobiecha, Sadloka czy Brzyskiego?
Nie mogę się obrażać na kogoś, kto za naszego zawodnika płaci pieniądze. Jeśli chłopak ma możliwość rozwoju, poprawienia sytuacji finansowej, to możemy cieszyć się, że doprowadziliśmy go do tego miejsca.

Szuka pan pozytywów na siłę. Trener nie ma żadnych, ale to żadnych korzyści, tracąc piłkarzy.
Jasne, wolałbym być w sytuacji, że dobieramy do składu tych, których chcemy. Przychodząc do Ruchu, zdawałem sobie sprawę z problemów klubu. Wiedziałem, na co się decyduję, świadomie godząc się na pewne niedogodności. Wykreowaliśmy Sobiecha, Sadloka czy choćby Brzyskiego i przy okazji staliśmy się ofiarami własnego sukcesu.

Tymi ofiarami będzie znów zimą?
Myślę, że nie. W klubie robią wszystko, aby Ruch wyszedł na prostą, stał się stabilny finansowo. Przyszłość Ruchu nie jest już tylko w nogach piłkarzy.

Naprawdę nie boi się pan wyprzedaży?
Niewiele jest rzeczy w życiu, których się boję… Jeśli coś takiego będzie miało miejsce, zastanowimy się, co dalej.

W jednym z wywiadów powiedział pan, ze jeżeli dojdzie do wyprzedaży, to doskonale będzie pan wiedział, jak zareagować.
Odebrano to jednoznacznie, że zrezygnuję. Jeśli ktoś zostanie sprzedany, to musimy część tych pieniędzy przeznaczyć na zakup jednego, dwóch piłkarzy. I to takich, których wcześniej już obserwowaliśmy.

Nie uważa pan, że wcześniej był pan zbyt wyrozumiały wobec władz klubu?
Mogliśmy uniknąć sprzedaży Sadloka, to nie było konieczne. Wiedziałem jednak, że sytuacja finansowa w Ruchu nie była łatwa. Trzeba było się z tym zmierzyć. Jeśli chodzi o wyrozumiałość, to może być ona bardzo duża. Pod warunkiem, że na różne ewentualności jesteśmy przygotowani.

W niższych ligach wypatrzył pan Arkadiusza Piecha. Gra w ekstraklasie, i to całkiem nieźle, dzięki panu.
To ja dałem mu szansę, chciałem go w Ruchu. Na to, że dziś jest w tym miejscu, sam ciężko zapracował.

To jeden z najlepszych napastników w naszej lidze?
Na pewno jeden z najbardziej walecznych i o wielkim sercu do gry. Jest wiele rzeczy, które musi jeszcze poprawić.

Maciej Jankowski poradzi sobie w topowych polskich klubach?
To czyste teoretyzowanie. Słyszałem wiele różnych opinii, zdania są podzielone. Moim zdaniem, ma ku temu predyspozycje. Podejrzewam, że za jakiś czas się przekonamy.

Kiedyś stwierdził pan, że aby być dobrym trenerem, trzeba myśleć tylko i wyłącznie o sprawach sportowych, a kwestiami organizacyjnymi czy finansowymi nie można zaś zaprzątać sobie głowy.
W każdym klubie są różne problemy. Podejrzewam, że Wisła ma inne, niż Ruch. Mimo wszystko, jesteśmy w pełni zahartowani i nie odbija się to na naszej dyspozycji. To dla mnie bardzo ważne.

W Ruchu pracuje pan, jak na polskie warunki, naprawdę długo – dwa i pół roku.
To dla mnie bardzo udany okres. Zajecie trzeciego miejsca i, pomimo wyprzedaży, pozycja w środku stawki to niewątpliwe sukcesy. Oby tak było dalej.

Powiedzmy sobie szczerze, Ruch dla piłkarzy, którzy w kraju jakieś nazwisko już posiadają, nie jest atrakcyjny.
Nie zgadzam się. Ruch ma bardzo dużą tradycję, wielu kibiców – to przyciąga. Zawodnicy, którzy do nas przychodzą, nie muszą grać w Chorzowie do końca kariery. To może być dla nich etap przejściowy, droga na wyższy poziom.

Naprawdę pan uważa, że Ruch z tradycjami jest atrakcyjniejszy od bogatej Polonii?
To zależy od konkretnego zawodnika. Pieniądz w dzisiejszym świecie odgrywa jednak bardzo dużą rolę. Z czegoś trzeba przecież żyć.

95 proc. piłkarzy zapewne wybrałoby Polonię.
Pewnie ma pan rację… Niewielu zawodników na Zachodzie może pozwolić sobie na to, aby wybrać większą markę kosztem mniejszych pieniędzy. Oezil mógł iść do Manchesteru City, poszedł do Realu. To samo Ibrahimović, który wolał Milan. To są jednak wyjątki.

Tym bardziej, że mentalność polskich zawodników uległa zmianie.
Jesteśmy po okresie transformacji, gdzie wielu szukało swojego miejsca. Do piłkarzy dociera to, jak duża jest konkurencja. Z dnia na dzień mogą stracić możliwość gry w ekstraklasie. Dlatego powinni tę możliwość doceniać jak najbardziej.

ROZMAWIAف PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Polecane

Media: Zaskakujący scenariusz. Polska siatkarka może zmienić obywatelstwo

Wojciech Piela
3
Media: Zaskakujący scenariusz. Polska siatkarka może zmienić obywatelstwo
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama