Piotr Leciejewski: – Polskie media są w krzakach! Nikt nie zadzwoni, a wszyscy cytują…

redakcja

Autor:redakcja

09 listopada 2011, 11:46 • 6 min czytania

Pewnie zdążyliście już zauważyć, że jeśli chodzi o kampanię „NIE dla farbowanych lisów”, jesteśmy pierwsi. Ale dajemy im też szansę się wygadać. Niech się lisy wytłumaczą, jakie są ich prawdziwe intencje. Tak było z Arboledą, z Polanskim, tak jest z Piotrem Leciejewskim. W tym ostatnim przypadku musimy przyznać – norweskie media delikatnie przekręciły jego słowa, bo bramkarz Brann Bergen farbowanym lisem nie jest i być nie zamierza. Przynajmniej na razie…
Jak to możliwe, że piłkarz, który kompletnie nie poradził sobie w Polsce, osiągnął sukces w Norwegii?
Jak to możliwe… Na początku może porozmawiajmy o tym, jakie głupoty piszecie na swoim portalu.

Piotr Leciejewski: – Polskie media są w krzakach! Nikt nie zadzwoni, a wszyscy cytują…
Reklama

Nie ma problemu.
Nie zadzwonicie do źródła pewnego, czyli do mnie, sugerujecie się jakimiś pogłoskami, które teraz chodzą. Nie wiem, czy używacie google translate z norweskiego na polski. Nie wiem, kto to tłumaczy, bo wiele rzeczy, które piszecie to jakieś głupoty.

To niech pan powie, jak naprawdę było, bo domyślam się, że chodzi o reprezentację Norwegii.
Tak, tak, dokładnie. Otwieram internet i ech… W ogóle nie korzystam z waszej strony, jakieś tam hasła padają… To chyba nie jest profesjonalne. Powinniście najpierw do mnie zadzwonić i spytać, czy to prawda i później głosić jakieś opinie na ten temat.

Reklama

Właśnie do pana dzwonię.
Wyglądało to tak, że to media norweskie – podkreślam norweskie media, żeby nie wyszło, że to ja się przechwalam, że jestem jednym z najlepszych bramkarzy – zapytały, co by było GDYBYM dostał paszport, czy bym chciał zagrać. Ja odpowiedziałem, że to jest daleka droga, a w reprezentacji Polski jest ciężko, bo, wiadomo, zawodnicy z silniejszych lig grają. Powiedziałem, że GDYBY taka sytuacja miała miejsce KIEDYŚ, to ja mógłbym pomyśleć o tym, ale to i tak jest jeszcze bardzo, bardzo daleka sprawa. Nigdy w życiu nie wysyłałem żadnych anonsów do prasy, że chcę się zgłosić do reprezentacji.

Patrząc na norweskie media, rzeczywiście to tak wyglądało.
Wie pan, czy normalnie myślący człowiek by tak zrobił? No, proszę mi powiedzieć. Nie jestem debilem, szanuję siebie, a pisze się takie głupoty… To boli. Jak macie coś tłumaczyć, to zatrudnijcie tłumacza przysięgłego. Google translate nie zawsze tłumaczy zgodnie z prawdą, a druga sprawa, że media norweskie też to troszeczkę przekręciły i tę sprawę będę wyjaśniał dopiero w tym tygodniu, bo mieliśmy teraz finał Pucharu Norwegii i nie chciałem robić zamieszania. Zaraz byłby kolejny skandalik. Ale chcę to wyjaśnić, bo nigdy w życiu nie użyłem słów, że „ja chcę grać w reprezentacji Norwegii”. Powiedziałem, że mogę pomyśleć o tym ZA PARĘ LAT. A to chyba jakaś różnica, prawda?

Chce pan wyciągnąć jakieś konsekwencje wobec tego dziennikarza?
Tam był też początek zdania, powyciągali coś… Miał być materiał o mnie, dlaczego nie gram w reprezentacji Polski. Bo dopytują, dlaczego nie dostaję powołań. Miał być taki wywiad, był troszeczkę inny, stało się, jak się stało. Ale nigdy nie mówiłem – tak, chcę grać w reprezentacji. To chyba według pana też duża różnica, prawda?

Oczywiście, że tak.
A od pomyślenia do złożenia prośby o paszport to jest jeszcze ogromna droga.

Ta gazeta, która przygotowała ten materiał, to brukowiec czy poważny dziennik?
Nie będę z panem rozmawiał na ten temat, bo zaraz będzie kolejna afera. Ja to sobie sam załatwię i nie potrzebuję pomocy polskich mediów.

Nie chciał pan tego jakoś wcześniej wyjaśnić? Nikt z Polski nie dzwonił? W Norwegii też nie dopytywali?
Nie, w Norwegii za bardzo to się nie rozeszło, bo mieliśmy finał, a tutaj wszyscy mają na tym punkcie pozytywnego bzika jak w Anglii. Ale ja też nie mam zamiaru robić jakiegoś większego skandalu. Stało się, jak się stało. Polska prasa pisała, zamiast zadzwonić do mnie, ale no dobra…

Wie pan, ja zadzwoniłem od razu i poprosił pan o telefon później.
Pan do mnie zadzwonił w sobotę, a ja byłem w hotelu na zgrupowaniu przed meczem i nie mogłem za bardzo rozmawiać. Jak widziałem to, co pisało WP, Onet… Nie wiem, jakbym ja był dziennikarzem, to wolałbym zadzwonić i zapytać, jak było naprawdę. Ł»ebym ja w ogóle mógł myśleć o grze w reprezentacji Norwegii, musiałoby minąć parę dobrych lat. Wtedy EWENTUALNIE pomyślę o tym, jeżeli będę pomijany. Powiedzmy sobie szczerze, liga norweska nie jest jakaś wielka i nie da się jej porównywać z angielską, niemiecką czy francuską, do pierwszej piątki nie należy, prawda?

No, nie należy.
Ale w tej piątce kto z naszych bramkarzy gra regularnie? Boruc, Szczęsny.

Boruc został już dawno skreślony. Teraz szansę w kadrze dostał Fabiański.
Ale mówmy o grających.

Z tym rzeczywiście jest problem.
A selekcjoner mówił – „w kadrze tylko grający!”.

Wie pan, Smuda wiele rzeczy mówił. W końcu powołał Fabiańskiego.
Miałem okazję poznać Łukasza osobiście, bardzo miły człowiek i doskonały bramkarz. Doskonały, bo jeśli ktoś gra w Arsenalu, to nie jest przypadek. Ale mówię, grających bramkarzy nawet w polskiej ekstraklasie nie ma za wielu, którzy grają w czołowych klubach. I w Wiśle, i w Legii, i w Lechu bronią obcokrajowcy.

Z panem sztab kadry nigdy się nie kontaktował?
Nikt nie dzwonił i mnie to dziwi, że, brzydko mówiąc, polskie media są w krzakach. Nie chcę obrażać pana personalnie, ani pańskiego portalu, ale mówię o całokształcie. Bo mówię, Norwegia nie jest pierwszą piątką Europy, ale gram jednak w czołowym klubie i na jakieś zainteresowanie zasługuję, tak?

Wszystkie informacje, które przenikały do polskich mediów na pana temat były dość negatywne lub abstrakcyjne. Albo transfer do Chelsea, albo słowne porachunki z kolegami. Weźmy takie zdanie – „ja i Hakan Opdal nigdy nie będziemy przyjaciółmi, to kwestia czasu, kiedy wygryzę go ze składu”. Tak pan powiedział?
Tak. Czułem się mocny, zanim przyszedłem do klubu, ale miałem na myśli to, że nie będę z nim chodził na kawę, dyskotekę czy wspólne spacery, bo od tego mam żonę. Ale te słowa padły i jesteśmy kolegami z pracy, ale nie przyjaciółmi.

A ten transfer do Chelsea?
Tego nie komentuję. Podawały to mocne media, np. SkySports. Tam proszę uderzać. Z mojej strony no comments.

A jakieś inne oferty przychodzą? Skoro jest pan czołowym bramkarzem w Norwegii, to pewnie nie może narzekać na brak zainteresowania.
Czołowy bramkarz – ja tak uważam i uważają tak dziennikarze. Każda osoba ma prawo do oceny. Oferty? Na dzień dzisiejszy nie mam żadnych.

To wróćmy do pierwszego pytania. Dlaczego nie przebił się pan w Polsce?
Nie miałem odpowiednich ludzi, którzy by mną pokierowali. Jak sam zacząłem sobą kierować i nie słuchałem innych, wyszedłem na tym najlepiej. W momencie, kiedy فęczna została zdegradowana, tułałem się przez rok, a potem pojechałem do drugiej ligi norweskiej. W końcu się udało jakoś wyjść na prostą.

Wcześniej słuchał pan rad menedżerów?
Tak. I te ich rady były niekoniecznie dobre.

Coś więcej na ten temat?
Nie chcę rzucać nazwisk, nie chcę wchodzić w polemikę, bo temat jest zamknięty.

Teraz działa pan bez menedżera?
Na dzień dzisiejszy tak. I najlepiej na tym wychodzę.

Proszę powiedzieć na koniec – ma pan jeszcze nadzieję, że ktoś z reprezentacji się do pana odezwie?
Oczywiście, że tak. Jestem Polakiem i nigdy tego nie kwestionowałem. Patrząc na nazwy klubów, w jakich grają nasi bramkarze, konkurencja jest ogromna, ale…

Ale nie grają.
Nie grają, a druga sprawa – zasługuję na to, żeby przynajmniej mnie sprawdzić czy powołać chociaż raz i zobaczyć, co ja sobą reprezentuję. Nikomu nie ujmuję talentu, ale drugi bramkarz Widzewa jeździ na kadrę? To też znak zapytania. Jakby to powiedział Boruc, pomidor (śmiech).

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama