Nie spodziewaliśmy się, że szanowna prezes Warty Poznań po mocnym wejściu do świata futbolu zdoła nie dać o sobie zapomnieć. A nie daje, czym coraz bardziej, krok po kroku, upodabnia się do despotycznego Józefa Wojciechowskiego. Oczywiście z tą drobną różnicą, że nie miota się ze wściekłości na wypasionym jachcie gdzieś na Morzu Egejskim, za to coraz częściej przelewa swoje emocje na klawiaturę.
Niedawno, całkiem zresztą słusznie, zastanawiała się na Twitterze, jakim sposobem niewydarzeni sędziowie z Ekstraklasy mają poradzić sobie spychani o poziom niżej. Wczoraj uznała natomiast, że ostatnie wyniki Warty to jakiś kabaret i ze złością pogroziła palcem – uwaga, bo chyba zaraz zrobię rozpierdziel!
No i zrobiła. Na efekty nie musieliśmy długo czekać. Właśnie poleciała głowa trenera, co oznacza, że Artur Płatek – mniej więcej, jak Vuk Sotirović – w ciągu niespełna roku wylatuje już z drugiego klubu. W Warcie przepracował dokładnie 12 meczów. Zastąpi go Jarosław Araszkiewicz, który oczywiście będzie się dwoił i troił, bo złapał niezłą robotę nawet bez wyprowadzki z domu. Teraz ma czas do zimy, żeby przekonać panią prezes, że jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.
Jemu też ostatnio rewelacyjnie nie szło, więc jeździł tak sobie w kółko – z Łowicza do Stróż, ze Stróż do Płocka, potem znowu zaczepił się w Elblągu. I co jak co, ale z Olimpii odchodził w sposób dosyć bezradny. Pamiętacie…
A tak swoją drogą, to ciekawe, kto o zwolnieniu dowiedział się pierwszy – Płatek czy kibice z twittera?