Zawsze wygrywa drużyna lepsza – oznajmił przed kamerą Cezary Wilk z Wisły, co jest drwiną z piłkarzy ŁKS-u Łódź i faktu, że okradziono ich z prawidłowej bramki. W ogóle na miejscu któregokolwiek z zawodników krakowskiego klubu darowalibyśmy sobie podobne komentarze. Z trzech powodów.
Po pierwsze – nie pozwoliłoby nam na to poczucie wstydu.
Po drugie – głupio byłoby nam przed zawodnikami innych klubów.
Po trzecie – piłka pełna jest zwycięstw odnoszonych przez gorsze drużyny.
Powiedzieć, że zawsze wygrywa drużyna lepsza po kolejnym meczu, w którym ta drużyna składa się z czternastu zawodników to lekka niestosowność. Nas zastanawia jedno – na ile punktów TAK NAPRAWDĘ grała w tej rundzie Wisła?
Zwycięstwo z Zagłębiem Lubin – problematyczne.
Zwycięstwo z Jagiellonią – problematyczne.
Zwycięstwo z ŁKS – problematyczne.
A i jeden z goli w wygranym 3:2 meczu z Ruchem nie był prawidłowy, gdyby się tak ściśle trzymać przepisów, to i bramka z Polonią padła po nieprawidłowym wznowieniu gry przez Małeckiego (tocząca się piłka).
Rzecz nie w tym, by się nad Wisłą teraz znęcać, ale by się zastanowić, ile ten zespół miałby dziś punktów, gdyby sędziowie prowadzili mecze krakowian bezbłędnie i bardzo, bardzo dokładnie? Miałby dwanaście? Czternaście? Dziesięć? Pytamy całkiem poważnie – czy jest możliwe, że grając dokładnie te same mecze – za to mając inne szczęście/nieszczęście do sędziów – Wisła miałaby tyle samo punktów, co Podbeskidzie?