Różne rzuty karne widzieliśmy, ale takiego – już dawno nie. Rasmus Lindgren wszedł na boisko w 59 minucie meczu Athletic Bilbao – Red Bull Salzburg (przy stanie 0:2) i chyba wcześniej obstawił „jedynkę” albo remis, bo najwidoczniej bardzo mu zależało, by gospodarze tego meczu nie przegrali. W ciągu szesnastu minut dostał dwie żółte kartki, z czego drugą za sprokurowanie rzutu karnego. Tłumaczył, że był popychany. Może i był, ale… Sami popatrzcie. Gol na 2:2…
Przypomina nam to tylko zagranie ręką Zbigniewa Mandziejewicza w ostatniej minucie meczu Legii z Górnikiem Zabrze (karny, skończyło się 3:2, mecz w Zabrzu). Później Paweł Janas odsunął „Mandzię” od składu, zawodnik zagrał jeszcze trzy mecze w barwach Legii – dwa z ławki i potem pożegnalny dopiero w ostatniej kolejce. Mandziejewicz przy whisky przekonywał trenera: – Pawka, daj szansę… Pawka…
Ale Pawka pozostał nieugięty.