Rooney kapitanem Manchester United na ostatnią kolejkę Premier League – to brzmi dumnie. Mniej, gdy uświadomisz sobie, że Czerwone Diabły wystawiły na mecz o nic z Crystal Palace rezerwowy skład, oszczędzając prawie wszystkich najlepszych na finał Ligi Europy. Roo grał z tak powszechnie znanymi piłkarzami jak Tuanzebe, McTominay, Harrop i Mitchell. Po ostatnim gwizdku Wazza podchodził do trybun Old Trafford tak, jakby się z nimi żegnał. Co jest całkiem możliwe. W takim układzie dzisiejszy mecz z Ajaksem może być jego pożegnaniem nie tylko z Czerwonymi Diabłami, ale z Anglią.
Wayne Rooney wielkim piłkarzem był. To jeden z najwybitniejszy zawodników ery Premier League. Cudowne dziecko angielskiej piłki, najlepszy strzelec w historii Manchesteru United i reprezentacji Anglii. Autor jednego z najefektowniejszych debiutów w nowym klubie, bo do szatni Alexa Fergusona wszedł razem z drzwiami, witając się hat-trickiem z Fenerbahce:
Przeszłość ma wielką, ale w futbolu nie ma czasu na odcinanie kuponów. Za zasługi możesz dostać po karierze pomnik, ale na boisku liczy się tu i teraz. Sorry, na szczytach panuje zbyt wielka konkurencja, by dawać komuś miejsce w składzie za to, że dziesięć lat temu był jednym z najlepszych.
Dwight Yorke najwyraźniej tego nie rozumie, bo w angielskiej prasie grzmi:
“Angielskie media są bardzo niesprawiedliwe w ocenie Wayne’a, bo osiągnął niesamowicie dużo. Nikt z Anglików nie zrobił tego co on. Był talizmanem Man Utd przez ponad dziesięć lat”.
Otóż nikt nie kwestionuje zasług Wayne’a, chodzi tylko o to, co może dać dzisiaj. A dzisiaj Rooney jednym z najlepszych po prostu przestał być i basta. Gareth Southgate już zapowiedział, że nie powoła Wayne’a na najbliższe mecze kadry. Mistrzostwa Świata w Rosji – Wazza miałby 33 lata, żaden staruszek – oddalają się.
W Manchesterze ostatnio tak rzadko wychodził w pierwszym składzie w 2004, czyli w sezonie, w którym trafił na Old Trafford. Nie ma w sobie już tej energii, siły, którą zawsze imponował. Kto powie, że Rooney bardzo bazował również na cechach wolicjonalnych, ten wiele się nie pomyli. Tymczasem dzisiaj Wayne jest albo sytym wilkiem, albo przytłoczonym krytyką, nieustannymi oczekiwaniami. Tak czy inaczej, na dziś Mourinho ma po prostu ciekawsze opcje do gry. Bardzo wątpliwe, by Rooney wyszedł na Ajax w pierwszym składzie. Możliwe jest, że na boisko nie wejdzie wcale.
Za chwilę okienko transferowe, gdzie Man Utd znów będzie miało bimbalion funtów na wydatki. Umówmy się – zastąpić Rooneya kimś bardziej rokującym nie będzie Czerwonym Diabłom trudno. Sam Roo? W ocenie przyszłości Wayne’a kolega Yorke jest już jakby bardziej wiarygodny:
“Rooney musi zastanowić się czy jest zadowolony z tego, co dzieje się wokół niego na Old Trafford, czy też chce nowego wyzwania. Bycie zawodnikiem z rotacji jest w porządku, ale jeśli tak długo byłeś przyzwyczajony do odgrywania kluczowej roli, to może lepiej jest odejść”.
W podobnym tonie wypowiada się Gary Neville:
“Jeśli wciąż chce grać na wysokim poziomie tydzień w tydzień, być zawodnikiem, od którego trener zaczyna ustalanie składu, powinien poszukać szansy gdzie indziej”.
Gdzie mógłby znaleźć nowe wyzwania? Powrót do Evertonu brzmi jak romantyczna historia, swoista klamra kariery. W Chinach mógłby zarobić nawet więcej, niż w Manchesterze, a przecież i tamtejszy rynek to dzisiaj nie ogrywanie pasterzy, tylko rywalizacja z ciekawymi rywalami. W MLS byłby największą gwiazdą od czasów Beckhama. W Ameryce Premier League jest zdecydowanie najbardziej popularna, a cały boom na nią został wywołany na plecach Roo – to on był latami twarzą rozgrywek. Kluby w USA zabijałyby się o jego podpis, a kto wie, czy w tym szczególnym wypadku nie byłyby w stanie przebić nawet Chińczyków.
Każda z tych opcji byłaby zmianą, która mogłaby odmienić go mentalnie. Ostatnio Wayne trafia do prasy właściwie tylko z niewłaściwych powodów – a to kryzys formy, a to rzekome przepuszczenie w kasynie Manchester235 blisko miliona funtów w trzy godziny. Tam mógłby na nowo odnaleźć pasję. Na nowo zakochać się w piłce nożnej.
Decyzję o swojej przyszłości ma ogłosić po dzisiejszym finale w Sztokholmie. Nie da się ukryć – są spore szanse na to, że będzie to jego ostatni mecz dla Czerwonych Diabłów. Skoro tak, to my osobiście postawilibyśmy na Rooneya. Dlatego, że będzie zmotywowany na czterysta procent. Jeśli brakowało mu energii z dawnych lat, to dzisiaj nie powinno jej braknąć. Będzie jak uczniak sprzed kilkunastu lat, który chce wszystkim coś udowodnić. Oczywiście wygranie Ligi Europy to nie trofeum, którym klub rangi Manchesteru United będzie szczególnie się obnosić, ale hej – stawką jest awans do Ligi Mistrzów. To już inna śpiewka. Old Trafford potrzebuje tych rozgrywek, jeśli ma powrócić do grona najlepszych i wreszcie zakończyć trudny przejściowy okres po odejściu Sir Alexa. Jeśli dziś wydatnie pomógłby w zwycięstwie, to spełniłby swoją ostatnią misję, z punktu widzenia klubu – niezwykle istotną.