Reklama

W barażu o Bundesligę powalczą kluby… jednego właściciela

redakcja

Autor:redakcja

23 maja 2017, 16:12 • 2 min czytania 11 komentarzy

Jeden człowiek trzymający w łapie kilka klubów, robiący sobie z ligi wątpliwej jakości serial i wyłaniający mistrza według własnego widzimisię. Przyzwyczailiśmy się już do takich historii z Azerbejdżanów czy Kazachstanów, ale dopóki są one codziennością jedynie w dzikich krajach, traktujemy je tylko jako wesołe anegdoty i nic więcej. W poważnych ligach przyjęte są bowiem jasne zasady – jeden właściciel równa się jeden klub. Koniec, kropka.

W barażu o Bundesligę powalczą kluby… jednego właściciela

Jednak do bardzo ciekawego konfliktu interesów dojdzie niebawem w Niemczech, gdzie w  barażu o Bundesligę spotkają się ze sobą VfL Wolfsburg, którego głównym sponsorem jest Volkswagen i Eintracht Brunszwik, którego głównym sponsorem jest Seat. Gdzie tu widzimy coś zdrożnego? Ano tu, że właścicielem Seata jest… Volkswagen. W praktyce oznacza to mecz o – było nie było – bardzo dużą stawkę klubów, które należą do jednego, wielkiego koncernu.

Oddalone od siebie o 35 miasta w dużej mierze opierają się właśnie na przemyśle samochodowym i Volkswagen ulokował swoje fabryki w obu z nich. Smaczku sytuacji dodaje fakt, że VfL to jeden z nielicznych klubów w Niemczech, które dostały pozwolenie na stuprocentowe udziały jednego przedsiębiorcy. A to sprawa dość wyjątkowa – za naszą zachodnią granicą panuje bowiem zasada 50+1, w myśl której 51% udziałów klubu musi należeć do kibiców. Ma ona ochronić kluby przed zbytnim uzależnieniem się od wpływów pojedynczych właścicieli, którzy mogliby stworzyć z nich potęgę, ale równie dobrze – drugą Polonię Warszawa.

No i teraz wyobraźmy sobie sytuację: w siedzibie Volkswagena smutny pan stwierdza, że ich flagowy produkt i wielka reklama nie może znaleźć się w 2. Bundeslidze. Nie po to budowali dla niego kapitalny stadion, nie po to wpompowali wielkie pieniądze w konkretnych graczy, nie po to przez ostatnie lata zrobili z niego największą w Niemczech reklamę swojej marki. Pisząc wprost – zapada decyzja, że VfL Wolfsburg pozostaje w najwyższej klasie rozgrywkowej. Czy piłkarze Eintrachtu będą chcieli się przeciwstawiać mając w perspektywie, że prędzej czy później będą negocjowali nowe kontrakty? Jak po wyniku 0:5 odbiorą zarzuty o to, że zostali odpowiednio zmotywowani? Sytuacja oczywiście z gatunku ekstremalnych, ale mimo wszystko niezbyt trudna do wyobrażenia.

Rzecz jasna nie zakładamy, że smutny pan z Volkswagena pójdzie do trenerów i powie im, jakim wynikiem ma zakończyć się ten mecz, ale tak zwyczajnie – jaki wynik nie padnie, będą kontrowersje. Dziwimy się, że Niemcy nie uszczelnili swojego regulaminu na tyle, by unikać tego typu sytuacji. Jakkolwiek spojrzeć, to idealne pole do zrobienia wałka.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...