W swojej karierze trafiał już na oszołomów, którzy odsuwali go od składu, bo był za niski. Zgadza się, rośli obrońcy może i wyglądają przy nim jak na szczudłach, ale przy cyrkowych popisach Sebastiana Giovinco są równie niezgrabni. „atomowej mrówce” wreszcie zaufał ktoś poważny i piłkarz wybiegnie w pierwszym składzie Włochów na mecz z Irlandią Północną. Szanse na udział w Euro 2012 i powrót do Juventusu rosnąâ€¦ w odróżnieniu do karłowatego bohatera, który zatrzymał się na 164 centymetrach wzrostu.
Giovinco niejednokrotnie zdążył już pokazać, że wbrew stereotypowemu myśleniu – nie jest szarą myszką i nie chowa się do nory. Wręcz przeciwnie, częściej pokazywał lwi pazur, a koło ligowych drwali przenikał jak błyskawica. Na boisku wygląda jak egzekutor kompletnie wyzuty z uczuć. Juventus niezrozumiale i bez żalu oddał swojego wychowanka do Parmy, więc pozostało mu realizowanie założeń z kamienną twarzą. Przyjeżdżał w gości do Turynu i po prostu lutował:
Kiedy w 2007 roku Seba przebywał na wypożyczeniu w Empoli, do stolicy Piemontu napływały telegramy o jego doskonałych występach u boku Claudio Marchisio. Po zakończeniu sezonu obaj wrócili do „Starej Damy”, choć na stałe w pierwszym składzie zakotwiczył tylko Marchisio. „La formica atomica” plany zastąpienia Del Piero mógł przenieść tylko konsolę.
– Jeśli będzie miał szansę wrócić do Juventusu, stanie się jeszcze bardziej dojrzałym zawodnikiem, bo obecny sezon zaczął naprawdę świetnie i nadal robi postępy w wielu dziedzinach – uważa selekcjoner Cesare Prandelli. Temat „Starej Damy” nieustannie przenika myśli Giovinco, bo chłopak w poprzednim klubie… zawodził rzadko. Złośliwi powiedzą, że nadawał się tylko do robienia wiatru, ale to wystarczało do wyróżniania się na tle apatycznych kolegów. Nikt nie spodziewał się, że ktokolwiek na tyle podważy jego umiejętności, że będzie musiał poszukać domu poza rodzinnym miastem.
Zaskakujący krzyżyk postawił na nim ubiegłego lata Luigi Delneri, który… przejął pewne nawyki od Libora Pali. 61-latek decydował o przydatności graczy przez przykładanie miarki od stóp do głów. Ostatecznie na pozycji 24-latka wolał promować Simone Pepe i Jorge Martineza, choć obaj wyglądali jakby połknęli kij od szczotki. Samego siebie przechodził szczególnie drugi z duetu, bo kosztował 12 milionów euro, a zespołowi dał kolejno: 0 asyst i 0 goli. Przy takich popisach nadawał się co najwyżej do klubu o takich samych barwach – Artmedii Bratysława. W międzyczasie Giovinco kładł kolejnych stoperów na kolana, a działacze Juve dopisali go… do listy życzeń. Pierwsze zdjęcia i przymiarki do remake’u hollywoodzkich „Rozstań i powrotów” można wstępnie zakładać na zimę.
Przy dotychczasowych dwóch przyjazdach do Turynu z Parmą nikt nie czekał na niego z chlebem i solą, ale Włoch mógł z kolei zasmakować… gorzkich łez kibiców „Starej Damy”. Nic dziwnego, skoro w trzech meczach strzelił im cztery bramki. Jeszcze za czasów gry w Juve, Giovinco z takim powodzeniem wkręcał w ziemię kolegów z zespołu, że Mauro Camoranesi zaproponował mu po treningu wymianę koszulkami. Pora, by Seba zajrzał do garderoby i odszukał pamiątkę, bo biało-czarne pasy trykotu zasługują na ponowne przeprasowanie. Pytanie tylko, czy „atomowa mrówka” nie przegrała z innymi owadami i nie zjadły mu go mole…
FILIP KAPICA
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]