Reklama

Pokażcie drugiego takiego kozaka: przez 12 lat przegrał w Paryżu dwa razy

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

22 maja 2017, 20:09 • 7 min czytania 3 komentarze

Rafa Nadal niebawem rozpocznie walkę o „La Decimę”, czyli niesamowity dziesiąty triumf na kortach imienia Rolanda Garrosa. Do tej pory wygrał 97,3% meczów, które tam rozegrał! W historii sportu naprawdę niewiele jest przykładów takiej dominacji w jednym miejscu. Hiszpan już ustanowił i pobił wiele rekordów, wygrał w zasadzie wszystko, co było do wygrania. Teraz zostało mu tak naprawdę śrubowanie własnych osiągnięć.

Pokażcie drugiego takiego kozaka: przez 12 lat przegrał w Paryżu dwa razy

Roland Garros, o czym niewielu pamięta, był francuskim pilotem. Przed I wojną światową bił kolejne rekordy wysokości, a w jej trakcie wstąpił do wojska. W 1914 roku zestrzelił niemieckiego Zeppelina, potem trafił do obozu jenieckiego, z którego zdołał jednak uciec. Zginął dzień przed 30. urodzinami, tuż przed końcem wojny, zestrzelony przez niemieckiego asa Hermana Habicha. Na jego cześć nazwano centrum tenisowe w Paryżu, w którym dziś rozgrywany jest turniej wielkoszlemowy.

Nie jesteśmy pewni, czy Rafael Nadal zna historię jednego z pierwszych asów przestworzy, ale z pewnością z Rolandem Garrosem ma znacznie więcej wspólnego niż tylko pierwszą literę imienia. Hiszpan także jest nieustępliwy, do upadłego dąży do realizacji swoich celów i nie przyjmuje do wiadomości, że coś jest niewykonalne. Jak choćby wygranie dziesięć razy French Open.

Rekord nie do pobicia

Zastanówmy się na chłodno: dla większości tenisistów wygranie jednego turnieju wielkoszlemowego jest szczytem marzeń. Niektórym się udaje raz, innym dwa, albo trzy, nielicznym więcej razy, większości – nigdy. Oczywiście – zwycięzców się nie sądzi, ale nie miejmy złudzeń – niektórzy wielkoszlemowi mistrzowie (czy raczej mistrzynie) to kompletne przypadki. Jasne, wykorzystać słabszą formę rywalek i wpadki faworytek, to także duża sztuka, której dokonała choćby Marion Bartoli, wygrywając Wimbledon. Chyba wiedziała, że już nic większego w karierze nie zrobi, bo kilka tygodni później schowała rakietę do szafy. Zupełnie inna kategoria to ci, którym udało się wygrać jedną z imprez Wielkiego Szlema więcej niż raz i udowodnić, że o żadnym przypadku nie może być mowy. Ale dziewięć razy?!

Reklama

nadal 2

Oczywiście, dziewięć triumfów Nadala w Paryżu to rekord wszech czasów. Prawdopodobnie pobić może go tylko jeden człowiek na świecie: Rafa Nadal. I to już w tym roku, bo pod nieobecność kontuzjowanego Rogera Federera jest zdecydowanym faworytem bukmacherów. Wspomniany Szwajcar jest najbardziej utytułowanym tenisistą w historii Wielkich Szlemów, zgromadził aż 18 tytułów. Ale jego rekord to „tylko” siedem triumfów na Wimbledonie. Tyle samo razy na londyńskiej trawie wygrał Pete Sampras i William Renshaw pod koniec XIX wieku. Kilku graczy wygrało po siedem razy US Open, Novak Djoković i Roy Emerson po sześć razy triumfowali w Australian Open. Ale dziewięć razy?! To wyczyn absolutnie niewyobrażalny.

– Dominacja Nadala na kortach ziemnych bierze się z kilku rzeczy. On na mączce zawsze grał ze straszną rotacją, nawet do 7 tysięcy obrotów na minutę. To sprawiało, że piłka wysoko podskakiwała po stronie rywala, utrudniając mu przejście do ataku – tłumaczy Adam Romer z miesięcznika Tenisklub. – Poza tym, korty ziemne są wolniejsze, dzięki czemu atletyczny Nadal był w stanie wybiegać wiele punktów.

Od pewnego momentu rywalom dochodziła także presja psychologiczna. No bo jak tu grać z gościem, który jest nie do pokonania?

Bilans dekady: 66 do 1

Nadal poważną karierę rozpoczął w wieku 18 lat, kiedy wygrał swój pierwszy turniej – w Sopocie. Rok później zadebiutował w Roland Garros i trzeba powiedzieć wprost: lepiej się nie dało. W całym turnieju przegrał zaledwie trzy sety i sięgnął po pierwszy z 14 wielkoszlemowych tytułów. W Paryżu pierwszy mecz przegrał dopiero w 2009 roku, po czterech wygranych edycjach. Sensacyjną porażkę z Robinem Soederlingiem w 4. rundzie powetował sobie rok później. I dwa lata później. I trzy, i cztery, i pięć też! Inaczej mówiąc: w dziesięciu kolejnych edycjach Roland Garros – od 2005 do 2014 roku bilans gracza z Majorki to 66 zwycięstw i 1 porażka!

Reklama

Na dziesiąty triumf na paryskiej mączce Nadal czeka już trzeci rok. W poprzednich dwóch latach nie był jednak sobą, zmagał się z kolejnymi kontuzjami i w efekcie zaliczył tylko ćwierćfinał (porażka z Djokoviciem) i 3. rundę (dwa łatwe zwycięstwa i wycofanie się z powodu urazu nadgarstka). Tym razem ma być inaczej.

Pierwsza część sezonu 2017 w wykonaniu Rafy Nadala była dla jego fanów pozytywnym zaskoczeniem. Hiszpan w Australian Open zachwycał jak za dawnych lat, dotarł do meczu o tytuł, w którym po epickim boju uległ Federerowi. Potem zaliczył jeszcze finały w Acapulco i Miami (znów porażka ze Szwajcarem). Aż zaczął się sezon na kortach ziemnych i mieliśmy prawdziwy „Powrót Króla”. Zwycięstwo w Monte Carlo, triumf bez straty seta w Barcelonie (nawiasem mówiąc, na kortach imienia Rafy Nadala), wygrana w Madrycie (w półfinale szybkie dwa sety z Djokoviciem). Potknął się dopiero w Rzymie, gdzie niespodziewanie w ćwierćfinale przegrał z 7. w rankingu Dominikiem Thiemem, z którym wcześniej wygrał dwa wspomniane hiszpańskie finały.

– To nie było łatwe, grałem codziennie przez ostatnie cztery tygodnie, to było mnóstwo meczów jeden po drugim. Teraz muszę trochę odpocząć – przyznał po porażce we Włoszech. – Polecę do domu, pogram w golfa, połowię ryby. Myślę, że zasłużyłem na trochę oddechu. Na Roland Garros mam nadzieję, że będę grał na moim najwyższym poziomie.

Absolutna dominacja na kortach ziemnych

Jeśli Nadal wygra w tym roku w Paryżu, osiągnie coś, co nie udało się nikomu w historii męskiego tenisa: dwucyfrową liczbę zwycięstw w jednym z turniejów wielkoszlemowych. I oczywiście zbliży się o jeden punkcik do Rogera Federera na liście wszech czasów (trafi do niego 4 triumfy). Poza Francją Hiszpan wygrał raz Australian Open i po dwa razy Wimbledon i US Open. Federer z kolei ma na koncie pięć wygranych w Melbourne, siedem w Londynie, pięć w Nowym Jorku i tylko jedną w Paryżu (wtedy, gdy Nadal sensacyjnie odpadł w 4. rundzie). Cztery razy na Roland Garros grał w finale z Nadalem i wygrał w sumie trzy sety… Z kolei Hiszpan był w stanie pokonać Szwajcara w finale jego ukochanego Wimbledonu w 2008 roku.

nadal federer

Jeszcze jedna statystyka dająca do myślenia: w czasie 12 lat występów na paryskich kortach Nadala pokonało dwóch graczy (Soederling w 2009 i Djoković w 2015). Trudno znaleźć w jakimkolwiek sporcie przykład zawodnika, który tak dominowałby nad rywalami w jednym miejscu i na jednej nawierzchni. Dość powiedzieć, że na kortach ziemnych wygrał ponad 91 procent swoich meczów i zdobył 52 tytuły (na kortach twardych 16, na trawiastych 4). Miał też serię 81 wygranych meczów z rzędu, najdłuższą w erze open.

Trudno się więc dziwić, że chciałby grać na ulubionej nawierzchni jak najczęściej.

– Powinno być więcej turniejów na kortach ziemnych. W czasie kariery 11 na 12 razy zakwalifikowałem się do turnieju Masters. Za każdym razem odbywał się na kortach twardych, choć przecież kwalifikowaliśmy się do niego także na ziemnych, trawiastych i w halach. Jeśli ATP umieszcza w kalendarzu więcej turniejów twardej nawierzchni, to odbywa się to kosztem tych, na ziemi. Dla mnie to jest nie fair – denerwuje się Rafa Nadal. – To oczywiste, że im mniej imprez będzie rozgrywanych na mączce, tym mniej graczy będzie się specjalizować w grze na takiej nawierzchni. W ten sposób żaden z topowych graczy nie będzie ekspertem na kortach ziemnych.

To także każe docenić klasę Nadala. On na mączce jest bezdyskusyjnym królem, ale przecież genialnie gra także na pozostałych nawierzchniach. Należy do elitarnego grona tenisistów, którzy wygrali wszystkie turnieje wielkoszlemowe. Na nielubianych przez siebie twardych kortach zdobył złoto olimpijskie w singlu w Pekinie i złoto w deblu w Rio, nie licząc oczywiście wielkoszlemowych triumfów.

Sukcesów ma tak dużo, że ciężko je spamiętać i wyliczyć. Trudno się zresztą oprzeć wrażeniu, że dziś i tak wszystko sprowadza się do jednego słowa: „La Decima” i pytania, czy wygra w Paryżu po raz dziesiąty.

Pod nieobecność Federera to oczywiście Nadal jest faworytem Roland Garros. Ja oceniam to 50 na 50. To znaczy 50 procent szans daję Hiszpanowi, a drugie 50 całej reszcie – ocenia Romer. – Jeśli ktoś miałby go powstrzymać, to może Dominic Thiem, może Alexander Zverev. Oczywiście groźny będzie także Djoković. Ale ograć Nadala w Paryżu jest piekielnie trudno, każdy rywal doskonale o tym wie. Dziesiąty triumf jest dla niego bardzo ważny, choć przecież on już jest legendą i przeszedł do historii tenisa. To byłaby taka spektakularna kropka nad i.

JAN CIOSEK

Najnowsze

Australian Open

Komentarze

3 komentarze

Loading...