Podobno jesteśmy niekonsekwentni, ponieważ krytykujemy zarówno wyjazd reprezentacji Polski do Korei Południowej, jak i tych, którzy z tego wyjazdu się wykręcili. My tej konsekwencji nie zauważamy (o czym będzie dalej), natomiast widzimy niekonsekwencję u was – u tych wszystkich, którzy oburzali się, że ten czy inny piłkarz napił się po meczu kilku piw lub też że ktoś sobie poszedł do hotelu „przymierzać ubrania”. Krzyczeliście wtedy – kadra to najwyższy honor! Gra dla reprezentacji to zaszczyt! Oni bezczeszczą biało-czerwone barwy! Uderzaliście w patriotyczne tony… Tak pięknie opowiadaliście o ojczyźnie…
Kiedy jednak Wojciech Szczęsny (ale nie tylko on – piszemy akurat o nim ze względu na TEN TEKST i komentarze pod nim) w ogóle odpuszcza oficjalny mecz reprezentacji Polski, uważacie, że to całkiem w porządku – w końcu to tylko głupia wycieczka głupiej kadry. Reprezentacji PZPN. Z głupim trenerem.
Może z nami coś nie tak, ale wolimy piłkarzy, którzy napiją się po meczu, niż takich, którzy na mecz w ogóle nie przyjadą. Wycieczka jest oczywiście głupia, trener pewnie też, ale to nie Wojciech Szczęsny ma to oceniać. Teraz pójdźmy dalej – gdyby np. Eugen Polanski powiedział, że niedawny mecz z Gruzją w Lubinie jest bez sensu i że zadebiutować może dopiero w następnym, poważniejszym, to czy bylibyście równie wyrozumiali? A chodzi przecież o to, by te same standardy obowiązywały wszystkich, bez względu na umiejętności. Dla jednego głupia jest Korea, dla innego Gruzja, dla jeszcze innego głupi mógł być Ekwador w Kanadzie. Jednak to nie do zawodnika należy decyzja. On może narzekać, może kręcić nosem, ale jego obowiązkiem jest grać. Jeśli dziś usprawiedliwimy zawodników, którzy wypisują się z wyjazdu, to za chwilę wszystko stanie się dyskusyjne. Ktoś powie – mecz z Mołdawią w eliminacjach MŚ 2014 zespół wygra beze mnie, nie chce mi się przyjeżdżać. I co wtedy? Nagle się oburzymy?
Był niedawno taki mecz: Argentyna pokonała Nigerię 3:1 na stadionie w… Bangladeszu. Rozumiecie to? W Bangladeszu! Wiecie gdzie jest Bangladesz? Koło Nepalu. Tutaj…
I w tym Bangladeszu zagrali Messi, Higuain, Di Maria, Mascherano… Oni nie powiedzieli: – Zaraz, zaraz, po co komu to spotkanie, przecież to jest na końcu świata, a my cztery dni później mamy kolejkę ligową! Mogliby tak powiedzieć prawda? Messi gra non-stop, mógłby powiedzieć: – Jestem przemęczony, nie chcę tracić zdrowia w aż tak głupich meczach. Higuain mógłby stwierdzić: – Bangladesz? Bądźmy poważni. Boli mnie głowa. Poza tym muszę walczyć z Benzemą o miejsce w składzie.
Ale nie – oni, największe gwiazdy światowego futbolu, ludzie, których kopie się po nogach tydzień w tydzień, a nawet co trzy dni, występujący na pozycji znacznie bardziej obciążającej organizm niż gra na bramce, polecieli do Bangladeszu na mecz towarzyski z Nigerią.
Messi i Higuain byli głupi, czy też zachowali się poważnie, lojalnie?
Tak, Korea to idiotyzm, ale nie można pochwalać zawodników, którzy mentalnie są jeszcze w szkole podstawowej i przynoszą lipne zwolnienia. Jest to też kwestia elementarnej uczciwości. Jak ktoś nie chce lecieć, niech powie głośno – nie lecę, bo to głupie. Niech będzie szczery wobec kibiców, trenerów, innych piłkarzy. Jeśli ma powody, dla których nie chce grać w meczu kadry, niech je przedstawi. Kiedyś 21-letni Wojtek Kowalczyk bojkotował reprezentację, twierdząc, że nie zagra w niej, bo nie będzie grał dla PZPN-u, który okradł go z mistrzostwa Polski. Przepadły mu jakieś mecze, potem mu przeszło, wrócił. Ale przynajmniej powiedział wprost: – Nie gram, bo nie chcę grać. Pocałujcie mnie w dupę.
A Szczęsny stworzyć coś w stylu: „proszę o usprawiedliwienie nieobecności mojego syna na dwóch pierwszych lekcjach, miał ważną wizytę u lekarza”. I podrobił podpis mamy. Nie mamy zamiaru mu mu gratulować. To nie on wybiera selekcjonera, nie on wybiera sparingpartnerów i nie on wybiera stadiony, na których spotkanie ma zostać rozegrane. Gra w reprezentacji to przywilej, ale przywilej, który niesie za sobą obowiązki, czasami przykre. Czasami trzeba zagrać w głupim meczu.
Wy, hipokryci, naskakujcie na zawodników, którzy wezmą dziewczynę do pokoju i piszcie, że to hańba dla biało-czerwonych barw. Naskakujcie na Boruca, że napił się wina w samolocie, ale wiecie jaka jest różnica? Ł»e on do tego samolotu w ogóle wsiadł (a mecz był równie bezsensowny). I bijcie brawo cwaniaczkom, którzy nie hańbią tych barw, siedząc w domu i grając na PlayStation.
