Wielki powrót do niebieskiego królestwa

redakcja

Autor:redakcja

28 września 2011, 22:51 • 7 min czytania

Niedawno media przymierzały go do polskich klubów, choć nie wszyscy mogli w to jakoś uwierzyć. Tomek Hajto zadzwonił nawet zapytać, czy to prawda. On sam ma akurat mieszane wspomnienia z naszymi grajkami, ale to już raczej nie jego problem. Bo, choć jego motto zrobiło furorę w nadwiślańskim futbolu, to roboty u nas nie dostał. I wcale nie jest mu z tego powodu przykro. Został właśnie trenerem zespołu, który przyciągnął na swój ostatni mecz więcej kibiców niż cała kolejka ekstraklasy. W dodatku, witano go tam jak króla, powracającego z wojennej wyprawy.
Huuba Stevensa nie było w Schalke niemal od dekady, ale kibice doskonale pamiętają jego oblicze i to wcale nie dlatego, że jest podobny do Jacka Nicholsona. Wybrali go przecież najlepszym trenerem zeszłego stulecia i nie mają nic przeciwko, aby i w tym wieku zapisał się sukcesami. Kiedy Ralf Rangnick powoli rezygnował z prowadzenia drużyny, Holender dorabiał sobie spokojnie jako telewizyjny ekspert, a w międzyczasie negocjował przejście do HSV. Negocjacje jednak zerwano, gdy tylko zadzwonił telefon z Gelsenkirchen. Od razu bowiem odwrócił głowę tam, gdzie spędził swoje najlepsze lata na ławce trenerskiej – wygrał Puchar UEFA i dwa razy Puchar Niemiec.

Wielki powrót do niebieskiego królestwa
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Tym razem podpisał dwuletni kontrakt. Będzie zarabiał dwa miliony euro za sezon. Dostał drużynę, która zajmuje piąte miejsce w Bundeslidze i traci sześć punktów do prowadzącego Bayernu, a oprócz tego gra w fazie grupowej Ligi Europy. Pole do popisu jest więc spore, tym bardziej, że kadra zespołu wygląda naprawdę nieźle. Są tam takie nazwiska jak: Höwedes, Fuchs, Metzelder, Farfan, Huntelaar czy Raul. Jest też utalentowany Lewis Holtby, który prezentuje się coraz lepiej. Kluczem do sukcesu jest tchnięcie w ten zespół nowego ducha, bo do tej pory, głośne nazwiska nie do końca przekładały się na jakościową grę. To właśnie jeden z powodów odejścia poprzedniego trenera, który nie miał patentu na poprawę tego stanu rzeczy i złożył dymisję mówiąc, że czuje się wypalony.

Reklama

– Huub wciąż ma ten ogień i bardzo się cieszę, że przynosi go do nas. Teraz będzie tutaj płonął. Nie miałem wątpliwości czy to dobry kandydat. On wie o klubie więcej ode mnie – argumentował decyzję o jego zatrudnieniu dyrektor sportowy Horst Heldt. O tym, że Holender potrafi radzić sobie z gwiazdami, jest też przekonany jego rodak Youri Mulder. – Myślę, że dobrze poustawia tych zawodników i to nie tylko na boisku – śmieje się napastnik, który grał u niego w Schalke. – Nie wiem czy zmienił się przez ten czas, ale dla tych, którzy tam teraz grają byłoby dobrze, gdyby trochę złagodniał. Nie ma co się oszukiwać, że to był łatwy trener, ale właśnie dzięki temu charakterowi, potrafił nas zainspirować i zmobilizować do gry na pełnych obrotach. Wiem, że będzie teraz robił to samo, bo ma wielkie ciśnienie, żeby się wykazać i nie popsuć własnej opinii wśród kibiców – opowiadał w holenderskiej prasie.

Sam Stevens przez niemieckie media jest bardzo lubiany. A świadczyć może o tym radość, jakiej nie kryły po jego zakontraktowaniu. „Mamy go znowu!”, „Słońce świeci na nowo”, „Schalke wraca do normalności”, „Wspaniały wybór!” – to tylko niektóre z tytułów, jakie pojawiły się w prasie.

Image and video hosting by TinyPic

„Bild” zrobił nawet relację na żywo z pierwszego dnia Stevensa w klubie. Zanim poprowadził półtoragodzinny trening, zebrał całą drużynę w kółku i mówił do piłkarzy przez niecałą minutę. Z kolei po południu, pojawił się na konferencji prasowej, a przyszedł na nią w dresie i… kapciach. – Czuję się tu jak w domu – tłumaczył z uśmiechem na ustach i zadeklarował walkę o najwyższe lokaty w lidze. Ale zaznaczył, że w tym sezonie Bayern wydaje się być poza zasięgiem. Nie zabrakło pytań o założenia taktyczne, jakie zamierza wprowadzić do zespołu, a konkretniej: czy nadal będzie trzymał się swojej flagowej zasady, że najważniejsza jest gra „na zero z tyłu”. Pytanie tym bardziej zasadne, że już zdążył dołączyć do kadry trzech obrońców z rezerw…

– Wiem, że w zespole jest olbrzymi potencjał ofensywny, ale przede wszystkim, muszę wprowadzić stabilność i równowagę. Wiem, że fani oczekują pięknego i nowoczesnego futbolu. Rozumiem to i postaram się zrobić wszystko, żeby identyfikowali się z drużyną i byli uradowani naszą grą. Nadal jednak uważam, że ważniejsze jest to, żeby nie tracić goli niż to, żeby je strzelać. Aby prezentować ofensywny styl gry, trzeba cały czas kontrolować piłkę. Oczywiście chciałbym, żebyśmy robili mnóstwo akcji na połowie rywala, ale jeśli on operuje lepiej niż my, to musimy się skupić na obronie. Tak było za mojej poprzedniej kadencji i tak będzie także teraz. Chcemy grać w piłkę, ale nie wyrzeknę się swojej zasady i dobrze, że jeszcze o niej pamiętacie. Zamierzam stosować kij, ale też marchewkę – mówił do dziennikarzy.

Zebrało mu się również na wspominki… – Przez cały czas po odejściu, myślałem o Schalke. To klub, o którym trudno zapomnieć. Kiedy przychodziłem tu po raz pierwszy, mało kto znał moje nazwisko, a później poznała mnie cała Europa. W tej chwili to wszystko już jednak nie ma znaczenia, bo zamierzam poprowadzić zespół do nowych zwycięstw – powiedział rozbudzając emocje wśród fanów.

Image and video hosting by TinyPic

Przed powrotem do „Royal Blues” trenował austriacki Salzburg i miał okazję poprowadzić go w meczach przeciwko Lechowi w Lidze Europy. Oba przegrał, ale Polska i tak będzie mu się już na zawsze kojarzyć z czymś innym. Z naszym rodzimym piłkarzem, który… zapomniał koszulki na mecz. – Prowadziłem wtedy Herthę, graliśmy z Bayerem Leverkusen i chciałem wpuścić go na boisko, a on mówi, że nie ma koszulki. Nie chciało mi się w to nawet wierzyć. Zaczął jednak łamanym niemieckim tłumaczyć, że nie wie gdzie ją podział, był bardzo wystraszony i dotarło do mnie, że naprawdę popełnił błąd, którego będzie żałował do końca życia. Dzisiaj chce mi się z tego śmiać, ale wtedy było mi go nawet szkoda. Młody piłkarz w obcym kraju, w wielkim klubie ma szansę wejść na boisko, a tu taka akcja… Głupio się nawet do tego przyznawać, ale potem przez jakiś czas sprawdzałem czy wszyscy rezerwowi zabrali koszulki. Nigdy więcej nic podobnego mi się nie przytrafiło i wątpię, żebym jeszcze kiedyś spotkał takiego zawodnika – opowiadał Stevens. Takiego wyczynu dokonał Bartosz Karwan, a „Bild” od razu zaczął w nim widzieć faworyta do miana najgłupszego piłkarza Bundesligi.

To jednak nie koniec perypetii Holendra, z koszulkami polskich piłkarzy. – Raz przed zajęciami powiedział, że każdy zawodnik musi mieć włożoną koszulkę w spodenki. A przecież wiadomo, że na treningu toczy się walka i koszulka może wypaść. W trakcie rozbiegania podszedł do mnie, poprosił na bok i zapytał: „No, jak tam?”. Odpowiedziałem, że fajnie, trening dobry, wszystko w porządku, dziękuję. Ale on nie odpuszczał: „Na pewno wszystko dobrze?”. Kiwnąłem głową, że tak. Wtedy wypalił: „A co z twoją koszulką? Czemu wystaje?” – relacjonował w prasie Artur Wichniarek, który też chyba nie wyrobił sobie o nim dobrej opinii.

Zdecydowanie lepiej, zapamiętał szkoleniowca Tomasz Hajto, który grał pod jego wodzą w Schalke. Ostatnio miał nawet okazję odnowić znajomość i nie ma co ukrywać, że też nasza w tym zasługa… Poinformowaliśmy bowiem, że Huub był jednym z kandydatów do zastąpienia Skorży w Legii Warszawa, a znany z porywczego charakteru defensor zadzwonił do swojego byłego trenera, bo zżerała go ciekawość. Później przymierzano go jeszcze do Korony Kielce, ale tamtejszych działaczy bardziej przekonała wizja prowadzenia drużyny przedstawiona przez Leszka Ojrzyńskiego. Może i kielczanie nie zawsze grają na zero z tyłu, ale chyba taki obrót spraw wszystkim wyszedł na dobre. On ma pracę w Schalke, a ekstraklasa… ukute przez niego powiedzonko, z którego może korzystać bezpłatnie i bez ograniczeń.

Stevensa ogranicza czas, a ten najbliższy będzie dla niego szczególnie istotny. Ma dobre warunki, by pokazać co naprawdę potrafi. A gra toczy się przecież o dużą stawkę. Jeśli mu się nie uda, ucierpi jego własna legenda, która może stać się jeszcze piękniejsza, ale może się też brutalnie skończyć. I to dokładnie w miejscu, w którym się zaczęła.

TOMASZ KWAŚNIAK

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama