Koledzy Maora, czyli ranking farbowanych lisów

redakcja

Autor:redakcja

28 września 2011, 12:45 • 12 min czytania

Sprawa Meliksona nie dawała nam przez ostatnie dni spokoju, chociaż wszystko wskazuje na to, że uda się jednak całej tej izraelsko-polskiej szopki uniknąć. Postanowiliśmy jednak pójść za ciosem i sporządzić ranking „Meliksonów” ostatnich kilkunastu lat. Ilu ludzi dopuszczało się równie obrzydliwych praktyk? Ilu handlowało ojczyzną, żeby poprawić jakość życia i się wypromować? Z przerażeniem odpowiadamy – wystarczająco wielu, by sporządzić cały ranking ziomków, z którymi Maor mógłby przybić piątkę i wyskoczyć na piwo. W notowaniu nie uwzględnialiśmy Eugena Polanskiego, bo mamy go serdecznie dość.

Koledzy Maora, czyli ranking farbowanych lisów
Reklama

Ranking należy traktować – hmm… – ciekawostkowo. Chcieliśmy po prostu zawrzeć w nim różne historie, natomiast nie należy przywiązywać się do kolejności, celowo też pominęliśmy znane wszystkim przypadki – typu Olisadebe albo Roger.


12. Welliton

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

„Priwiet, szto nowogo?” to może i on jeszcze wydusi, ale… tyle potrafi nawet Roberto Carlos. Wellitonowi nie przeszkodziło to, by któregoś dnia o poranku miotać się ze złotą myślą, że więcej łączy go niż dzieli z Arszawinem czy Dostojewskim. Postanowił z dnia na dzień przejść do czynów i wkręcić się do „Sbornej”. W Moskwie mieszkał już kilka lat, a w dorobku miał tytuł króla strzelców ligi. Jego zdaniem powodów do powołania znalazło się mnóstwo…

– Jeśli dostanę propozycję od Rosji, nie będę się wahał. Brazylijscy trenerzy zwracają uwagę tylko na piłkarzy z najlepszych klubów. W przeszłości grałem w dodatku w malutkim Goias, więc przeszedłem kompletnie niezauważony – twierdził rozochocony. Po kilku godzinach od feralnej wypowiedzi wyszedł na pajaca, bo powołanie do „Selecao” dostał jego kolega z klubu – Alex. Rozbawieni reprezentanci Rosji nie mogli sobie odmówić komentarza.

– Welliton? To nie ta klasa, Pawluczenko i Kierżakow są od niego tysiąc razy lepsi – wypalił Roman Szirokow. Brazylijczyk nie odpuszczał i w ramach utożsamiania się z lokalną społecznością zdradzał żonę ze znaną prezenterką radiową. Później dla ugruntowania swojej pozycji powtarzał, że odbiera setki telefonów z Brazylii, ale postanowił oddać się Rosji. Nie przekonało to Arszawina, który wydał werdykt na „nie”, a Paweł Pogrebniak na dobitkę nazwał go szaleńcem.


11. Marcos Senna

– Czuję się spełniony, że grałem dla Hiszpanii i nie żałuję, że nigdy nie dostałem szansy w Brazylii – twierdził już jako mistrz Europy. Nic dziwnego, przeskok do kadry Luisa Aragonesa był jedną z najlepszych decyzji w jego karierze, ale od tego czasu zawodnik ma spore problemy z tożsamością narodową. Niby grał dla „La Furia Roja”, ale… z wypowiedzi wynikało, że jego naiwne serce musiało być rozdarte. Wszystko przez te cholerne możliwości, które gwarantowała Hiszpania.

– Chcę być pierwszym Brazylijczykiem, który zdobędzie Mistrzostwo Europy – mówił w czasie turnieju w Austrii i Szwajcarii. Niezły tupet. Przypominacie sobie, jak później „Kanarek” z importu celebrował zwycięstwo nad Niemcami?

Image and video hosting by TinyPic

Warto wspomnieć, że Brazylię do dziś nazywa swoją ojczyzną i zapowiedział, że wróci do niej na zakończenie kariery. Pomimo zaawansowanego wieku, nikt go jeszcze tam nie wysyła. Wszystko dlatego, że znakomity interes na jego paszporcie zrobił też Villarreal, dla którego zwolniło się dodatkowe miejsce dla gracza spoza Unii Europejskiej.


10. Jermaine Jones

Image and video hosting by TinyPic

Można rzec, że Jones to całkiem ambitny chłop. Kiedy w 2006 roku oglądał mundial rozpłaszczony na kanapie, doszedł do wniosku, że więcej sobie na to nie pozwoli. W barwach Niemiec debiutował przed Euro 2008, ale następne zaproszenie odebrał już po turnieju w Austrii i Szwajcarii. Wkrótce pomocnik Schalke złamał nogę i powrót do gry pokrywał się ze startem zeszłorocznych mistrzostw w RPA. Na powołanie od Loewa nie miał co liczyć, więc chwycił za telefon i wykręcił kierunkowy za ocean…

– Pasuje do nas, ma mnóstwo tatuaży, lubi muzykę. Będzie doskonały – komentował nowego kumpla w amerykańskim stylu Tim Howard. Jones przypomniał sobie, że jego ojciec jest ze Stanów i zrobił z tego dobry użytek. Czasem w przyrodzie zachodzi jednak pewna równowaga i cwaniak nie zdążył z rehabilitacją. W trakcie turnieju znów czekała na niego zasłużona sofa…

Jones nie miał innego wyjścia i był od tego czasu skazany na słabszą kadrę. Takich numerów Niemcom się nie wykręca, więc na odchodne usłyszał: – Zawsze wymagaliśmy, by każdy z kadrowiczów utożsamiał się z naszymi barwami narodowymi. Jeśli to dla kogoś nie do przeskoczenia, pozostaje nam tylko uszanować jego decyzję.


9. Reprezentacja Portugalii

Image and video hosting by TinyPic

Pepe twierdzi, że jego przywiązanie do nowego kraju objawia się tym, że spędza tam wakacje. Gdyby zaglądać w takie statystyki, większość polskiej młodzieży byłoby dziś pobratymcami Stoiczkowa i Bałakowa. W naszym wypadku chodzi o turystykę alkoholową, a u Brazylijczyków o względy sportowe. Portugalski paszport otwierał drzwi nie tylko do międzynarodowych turniejów, ale i do gry w silniejszych ligach…

– Pora zmierzyć się z Brazylią B – stwierdził Dunga po losowaniu grup MŚ w RPA. Selekcjoner „Selecao” niewiele się pomylił, bo w kadrze jego rywali ważne rolę odgrywało aż trzech rodaków: Pepe, Deco i Liedson. Każdy z nich był w przeszłości gwiazdą ligi portugalskiej i chętnie przystawał na propozycję gry w ich reprezentacji. Deco i Liedson opowiadali, że na Półwyspie Iberyjskim zawsze czuli się jak w domu, ale nie wiedzieć czemu w tym roku na stałe wrócili do Brazylii.

Zaskakująco krótką pamięcią wykazał się natomiast Carlos Queiroz, który jeszcze przed kilkoma miesiącami pracował z nimi w kadrze. Po słabych wynikach stracił pracę i wyniósł się do Iranu. Przed starciem swoich podopiecznych z Katarem stwierdził: – Rywal jest mocny tylko dlatego, że naturalizuje piłkarzy… Trafna uwaga, sam z autopsji powinien o tym wiedzieć najlepiej.


8. Abdou Razack Traore

Image and video hosting by TinyPic

Z kadrą kombinował nie mniej niż z nazwiskiem na koszulce. W marcu zadebiutował w Burkina Faso, choć rok wcześniej ich powołaniem podtarłby sobie tyłek. Brzydzimy się jego zakłamaniem na tyle, że niech za cały komentarz posłużą jego archiwalne wypowiedzi…

– Kiedyś miałem propozycję z federacji Burkina Faso, ale natychmiast odmówiłem. Moje serce bije dla ojczyzny, jestem prawdziwym „Słoniem” – wrzesień 2010, „Gazeta Wyborcza”. Minęło kilka miesięcy i jedyną metodą na znalezienie się u boku Drogby było powołanie siebie w Football Managerze. Pozostała mu tylko zmiana barykady:

– Nie jest dokładnie tak, ze odmówiłem. Wbrew temu co można było przeczytać, byłem na zgrupowaniu reprezentacji, jednak nie dane było mi zadebiutować. Nie odrzucam możliwości gry w drużynie narodowej. Gra dla kraju, którego posiada się obywatelstwo to ogromne wyróżnienie – grudzień 2010, Ekstraklasa.net.

– Mam podwójne obywatelstwo. Gdy dostałem powołanie z Burkina Faso, powiedziałem sobie: „Ok, czekałem rok, dwa. Nie chcieli mnie. Skoro jest szansa, trzeba ją wykorzystać”. Czas płynie. Nie mam problemu, że nie jest to moja pierwsza ojczyzna. Wygraliśmy z Namibią, kibice dobrze mnie przyjęli. Cieszę się, że się zdecydowałem – 4 maja 2011, rozmowa z Weszło. Rzadko nam się zdarza, ale tym razem będziemy litościwi – sami nazwijcie go sobie jak chcecie.


7. Reprezentacja Wietnamu

Pierwszy taki przypadek wywołał protesty Ministerstwa Sprawiedliwości i głosy, że dochodzi do łamania praw obywatelskich. Kiedy emocje opadły, idea szybko znalazła zwolenników. Przed miesiącem indonezyjska federacja poszła jednak śladem Wietnamu i soczystym kopem potraktowała naturalizowane ochłapy.

Przed rokiem wietnamski związek piłkarski ogłosił, że reprezentacja nie będzie dłużej korzystała z usług ligowców, którzy wystąpili o paszport. Decyzja wywołała rozpacz siedemnastu „poszkodowanych”, głównie przybyszów z Brazylii i Nigerii, którzy zapragnęli występów w Pucharze Azji. Federacja wzruszyła ramionami na zarzuty, że postępuje niehumanitarnie, ale ponoć obie strony mają w przyszłości zasiąść jeszcze do wspólnych rozmów.

Image and video hosting by TinyPic

Werdykt sprawił, że jednym z największych przegranych okazał się najlepszy bramkarz ligi, Mykoła فytówka. Ukrainiec to… były reprezentant kraju w piłce plażowej oraz gracz rezerw Dynama Kijów. Za zmianę narodowości zapłacił słoną cenę, bo musiał zrezygnować z dotychczasowych personaliów. Obecnie jako Dinh Hoang La niczym nie różni się od przypadkowego pracownika plantacji ryży. Na otarcie łez przed wprowadzeniem rygorystycznych zmian zdążył przynajmniej zadebiutować w kadrze. Farciarzem jest natomiast nasz niedawny rozmówca, Nildo, który nie miał najmniejszej ochoty na grę dla Wietnamu.


6. Marcio Emerson Passos

Image and video hosting by TinyPic

Oszust, który zamiast biegać po boisku, mógł już siedzieć w kryminale. Najpierw, bo legitymował się podrobionym aktem urodzenia, a później za „drobne” kłamstwa. Wielka gaża w reprezentacji Kataru odebrała mu rozum, więc postanowił nabrać i naciągnąć działaczy swojej nowej ojczyzny. Oczywiście wszystko układało się świetnie do czasu, kiedy pewnych nieścisłości nie wykryli rywale…

W 2008 roku Irak zgłosił do FIFA, że w barwach Kataru w meczu eliminacji Mistrzostw Świata wystąpił nieuprawniony gracz. Chodziło oczywiście o Emersona, który dziwnym trafem zapomniał, że niemal dekadę wcześniej grał dla brazylijskiej młodzieżówki. Wówczas nie posiadał jeszcze podwójnego obywatelstwa, co automatycznie dyskwalifikowało jego grę dla innego kraju.

Wszystko rozeszło się po kościach, bo katarski sztab szkoleniowy nie posiadał informacji o przeszłości Emersona w U-20 i drużyna nie została ukarana walkowerem. Piłkarzowi pozostało zgrzytanie zębami i zadowolenie się klubową gażą. To było za mało, więc wrócił do Brazylii. W barwach Corinthians występuje u boku innego farbowanego lisa, Liedsona.


5. Ailton

Image and video hosting by TinyPic

Otyły napastnik pieniądze ukochał w tym samym stopniu, co fast foody. Kiedy pod oczy podsunięto mu petrodolary katarskiej federacji, po chwili był już gotów zrzec się brazylijskiego obywatelstwa. Szejkom zależało, by pomógł zespołowi w awansie do Mistrzostw Świata 2006 i z góry płacili milion euro. Później za każdy rok stawiania się na zgrupowaniach mieli dorzucać 400 tysięcy euro, ale sprawa nie umknęła uwadze FIFA.

– Jestem niezwykle rozczarowany i rozważam wyjazd z kraju. Niemcy złożyli protest do FIFA i nie jestem w stanie zrozumieć, jak mogli to zrobić – rozpaczał Ailton, na którego doniósł także związek naszych zachodnich sąsiadów. Prezydent federacji Gerhard Mayer-Vorfelder nie mógł tolerować bezczelnego zachowania piłkarza, który przed wybuchem afery… zaproponował się także niemieckiej kadrze. Rudi Voeller ograniczył się do krótkiej odpowiedzi – Nie potrzebujemy Brazylijczyka w kadrze.

– Pieniądze wcale nie mają wpływu na mój wybór. Nie przejmuję się tym całym zamieszaniem i za parę dni lecę podpisać kontrakt na Katarze – powtarzał niezłomnie Ailton. Naturalnie szybko wybito mu to z głowy, bo napastnik przepłaciłby to długą dyskwalifikacją. Najlepszym sposobem na odegranie się na działaczach było przybranie na wadze. Przeciwny gry w Zatoce Perskiej był bowiem także jego nowy pracodawca, Schalke 04. Później jego jedynym egzotycznym kierunkiem był wyjazd do Chin w 2009 roku, ale szybko odesłano go do domu. Niedoszły Ahmed czy inny Abdul był już w schyłkowej fazie swojej kariery i nadawał się tylko na odsysanie tłuszczu.


4. Branimir Subasić

Image and video hosting by TinyPic

Jako gracz serbskiej młodzieżówki miał dwa marzenia – gra dla reprezentacji seniorów i Crvenej Zvezdy. Niestety był tak marny, że przy realizacji swoich celów potrzebowałby zaangażowania jakiejś fundacji. Kiedy doszedł do wniosku, że nic już nie pomoże, po konsultacji z rodziną wyjechał do Azerbejdżanu. A że ówczesny poziom ligowych średniaków odpowiadał Limanovii Limanowa, od razu rzucał na kolana obrońców całej ligi. Lokalne media obwieściły go bohaterem i wraz z federacją zaprosiły do gry w kadrze. Subasić ochoczo zaakceptował propozycję i zaczęły się problemy…

– Nie masz już po co wracać do kraju, którego nie jesteś dłużej częścią – pisali serbscy internauci, którzy przypadkiem przypomnieli sobie o napastniku. Piłkarz chciał odkupić swoje winy i przed meczem swojej nowej kadry z Serbią zapowiedział, że strzeli bramkę dla Azerów i zwolni Javiera Clemente. Hiszpan cieszył się na Bałkanach fatalną opinią, ale bez żadnych kłopotów obronił swoją posadę w Baku. Subasić i jego koledzy z drużyny schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami, bo zostali potraktowani szóstką… Piłkarz miał jednak światełko w tunelu, niedługo później zgłosiła się po niego ukochana Crvena Zvezda.

Po transferze z dnia na dzień zaczął sobie pluć w brodę, że zabrakło mu cierpliwości i splamił swój honor nową narodowością. Droga do serbskiej kadry została zamknięta na zawsze, więc dla zapomnienia o koszmarze zrezygnował z gry dla Azerbejdżanu. Niedługo później… to Crvena Zvezda zrezygnowała z niego i zakotwiczył w Chinach. Po azjatyckiej przygodzie chciał wrócić do domu, ale nikt nie czekał na niego z otwartymi rękami. Ostatecznie jako współczesny syn marnotrawny wrócił do ligi azerskiej, ale drzwi do kadry ma zamknięte. Przynajmniej na razie, bo ręczymy za niego, że w niedługim czasie poprosi o drugą szansę…


3. Jerry-Christian Tchuisse

Image and video hosting by TinyPic

– Trzymasz rosyjski paszport na pamiątkę? – zapytał go rosyjski dziennikarz. – Na pamiątkę?! Przecież jestem Rosjaninem! – tłumaczył przed dwoma laty Tchuisse. Nikt nie potrafił zrozumieć jego bredni, bo w przeszłości kilka razy uciekał z Rosji. Ostatnim razem na tyle skutecznie, że od kilku lat mieszka w Le Mans we Francji. Nieustannie jednak upiera się przy swoim…

Kiedy po raz pierwszy przyleciał do Europy z Kamerunu, stwierdził, że nazwa „Rosja” obiła mu się kiedyś o uszy w trakcie oglądania telewizji. Po odbiorze paszportu został w 2000 roku pierwszym w historii czarnoskórym piłkarzem „Sbornej”. Debiut z Grecją miał być tylko dopełnieniem przemiany w Słowianina o ciemnym pigmencie skóry. Niedługo po powrocie ze zgrupowania zaczął odstawiać szopki i nigdy więcej powołania nie dostał…

– Nie powiem nic na ten temat, i tak tego nie zrozumiecie – tłumaczył już po zakończeniu kariery. W 2001 roku zadebiutował niespodziewanie w reprezentacji Kamerunu w przegranym 0:3 meczu z Angolą. Wypadł beznadziejnie i więcej nikt się o niego nie upominał. Po powrocie do Rosji znów usiłował wszystkim przypomnieć, że to był tylko jednorazowy wyskok. W końcu sytuacja przerosła go na tyle, że jakimś cudem pozbawił się nawet… kameruńskiego obywatelstwa. Jak? Tego również nie chce ujawnić i w sprawie interesów lata do Afryki na wizę. Do Rosji nie chce wracać, bo jak podkreśla – jego rodzina jej nie cierpi. On sam jest naturalnie wewnętrznie rozdarty.


2. Hamilton Henio Ferreira Calheiros

Image and video hosting by TinyPic

Ciężki przypadek, bo gość nie próbował się nawet kamuflować. Rozumiemy, gdyby chociaż jego pies miał miskę w barwach narodowych Togo, ale żeby tak kompletnie nic? Hamilton Ferreira to najbardziej unikalny reprezentant kraju wszech czasów. Wiecie dlaczego? Bo nawet nigdy nie pojawił się w kraju, dla którego zagrał.

Selekcjoner Antonio Dumas na stałe mieszkał w kraju kawy i nie miał zbytniej ochoty na często wypady do Afryki. W poszukiwaniu zawodników wolał pooglądać lokalne ligi stanowe i w pewnym momencie jego obowiązki nie odbiegały wiele od roli hostessy w supermarkecie. Dumas wybrał sobie kilku rodaków i zaproponował im degustacje piłki na poziomie reprezentacyjnym. Jednym z nich był Hamilton…

Piłkarz stawił się w 2003 roku na kadrze po raz pierwszy i ostatni, ale zdążył zagrać w wyjazdowym meczu z Gwineą Równikową. Następnie w trakcie krótkiego zgrupowania we Francji spostrzegł, że gdzieś zawieruszył paszport i odesłano go do domu. Wkrótce Dumasa zwolniono, a federacja zapomniała, że Hamilton kiedykolwiek był uprawniony do gry w barwach ich kraju. Po paru latach kontakt udało się odnowić i pomocnika włączono do zespołu na Puchar Narodów Afryki. Hamilton przekazał, że aktualnie ma wakacje i ciekawsze zajęcia do roboty.


1. Apoula Edel

Image and video hosting by TinyPic

Gdyby istniał odpowiednik Harlem Globetrotters dla nieudaczników, byłby tam sztandarową postacią. Patrząc na jego parady przychodzi nam do głowy, że minął się z powołaniem i powinien pracować w cyrku. Do niedawna objeżdżał Francję z PSG, a wcześniej działał w ubogiej Armenii. Tam wyrobił sobie sławę jako oszołom i… najciekawszy reprezentant kraju w historii. Według niego – niezwykle skrzywdzony i zmuszony do zmiany obywatelstwa.

– Przyznaję, że popełniłem młodzieńcze błędy, ale prezes klubu wywierał na mnie ogromną presję, abym przyjął ormiańskie obywatelstwo – wyznał po złożeniu wniosku o wyzerowanie licznika reprezentacyjnych gier. 25-latek był już wtedy graczem PSG i liczył na błyskawiczny „transfer” do reprezentacji Kamerunu. FIFA nie po raz pierwszy odrzuciła jego argumentację…

Edel debiutował przed międzynarodowa federacją piłkarską w 2007 roku. Wówczas Piunik Erewań oskarżył go, że zbiegł z kraju niczym bohater kasowej „Ucieczki z Alcataraz”. Piłkarz miał propozycję Rapidu Bukareszt, więc bez słowa wyjaśnienia podarł i wyrzucił do kosza dotychczasowy kontrakt. Przed trybunałem FIFA wyznał, że winni wszystkiego są Ormianie, którzy zmuszali go do przyjazdów na kadrę. Biedaczek nie napomknął jednak, że nowy paszport zgarnął zaledwie po czterech tygodniach rezydowania w nowym kraju i ostatecznie musiał zapłacić byłemu pracodawcy 60 tysięcy dolarów. فatwo się domyślić, że w reprezentacji już nie zagrał.

FILIP KAPICA

Najnowsze

Polecane

Turniej 12 Skoczni w Deluxe Ski Jump! Walczą Paczul, Białek i inni

Jakub Radomski
0
Turniej 12 Skoczni w Deluxe Ski Jump! Walczą Paczul, Białek i inni
Anglia

Zespół Casha wygrał 11. kolejny mecz! Pokonali Chelsea

Jakub Radomski
5
Zespół Casha wygrał 11. kolejny mecz! Pokonali Chelsea
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama