Jeśli popatrzymy na tabelę ekstraklasy w 2011 roku, czyli w ostatnich dziesięciu miesiącach, okaże się, że najlepszym zespołem jest Śląsk Wrocław. Jeśli jednocześnie sprawdzimy, ilu piłkarzy Śląska zostało powołanych przez ten czas do reprezentacji, to okaże się, że ani jeden. Jest więc spory rozdźwięk między prezentowaną formą, umiejętnościami, wynikami a powołaniami do kadry. Liga sobie, Smuda sobie – tak to można podsumować. Dzisiaj „Franz” powołał zawodników na mecze z Koreą i Białorusią i te powołania tylko potwierdzają, iż ostatnim istotnym kryterium jest dyspozycja zawodników.
Najpierw rzućmy okiem na wspomnianą tabelę za rok 2011, którą można odpowiednio sobie skonfigurować na stronie 90minut.pl. Niektórzy powiedzą – a dlaczego za 2011? Co to za dziwny podział? Otóż nam wydaje się on dość naturalny. Widać bowiem, jak zespoły prezentowały się od długiej przerwy zimowej aż do teraz. Jest to wystarczająco długi okres, by nie mówić o przypadku, lecz o rzeczywistej klasie drużyn w ostatnich miesiącach. Jednocześnie okres ten jest na tyle krótki, że nie da się „jechać na opinii”, czyli dobrych spotkaniach rozegranych ponad rok temu czy nawet jeszcze dawniej.
Dzisiaj Franciszek Smuda powołał pięciu piłkarzy z polskiej ligi – Wawrzyniaka, Rybusa, Wojtkowiaka, Murawskiego i Jodłowca. Oczywiście, czym innym jest zespół, a czym innym umiejętności indywidualne, ale jednakże z pewnymi decyzjami trudno się zgodzić. Ze Śląska – nikogo. Non-stop nikogo. Z czwartego Widzewa (tyle samo punktów co trzeci Lech) – też nikogo. Raz, w trybie awaryjnym, wezwano Łukasza Brozia, ale on wpadł tylko na moment, w drodze do szpitala. Legia Warszawa gra od wielu miesięcy na poziomie Ruchu Chorzów, ale czy coś z tego wynika? Legia kadrowiczów ma zawsze, a Ruch nigdy. Można takich paradoksów doszukać się znacznie więcej.
Sprawa ze Śląskiem jest szczególnie interesująca, bo to przecież wicemistrz kraju i aktualny lider tabeli, zbudowany wokół polskich graczy. Najpierw przez długi czas błyszczał Przemysław Kaźmierczak, ale usłyszał od selekcjonera, że jest drewniakiem. Potem uwaga mediów zaczęła koncentrować się na Sebastianie Mili, lecz Smuda mówi: – On już ma za sobą epizody w kadrze… No i co z tego, że ma? Nawet gdyby pięć lat temu Mila strzelał po trzy samobójcze bramki w każdym spotkaniu reprezentacji, to jakie ma to przełożenie na teraźniejszość? Możemy mówić, że Murawski ma wielki potencjał i do spółki ze Stiliciem tworzy wymarzony środek pomocy, ale patrzymy na tę tabelę powyżej i co widzimy? Ł»e Mila do spółki ze Sztylką robią więcej dobrego niż Murawski ze Stiliciem.
Mieliśmy już wielu selekcjonerów, którzy zakochiwali się w wybranej przez siebie grupie piłkarzy i potem zupełnie nie zwracali uwagi na dyspozycję w meczach ligowych. Tworzyli z kadry coś na kształt elitarnej grupy, do której dostać mógł się nie ten, kto dobrze grał, lecz ten, kto znał hasło. Czy dzisiaj Piotr Celeban jest gorszy od Wojtkowiaka? A czy Sebastian Madera z Widzewa jest gorszy? Czy Madera jest gorszy od Jodłowca? A Celeban?
Powiecie, że trzeba komuś ufać i to jest oczywiście prawda, ale czy selekcjoner patrzy faktycznie na piłkarzy, czy na nazwy klubów? Legia tak, bo to Legia. Wisła tak, bo to Wisła. Lech tak, bo to Lech. A Śląsk już nie. I Widzew też nie. Czasami pojawia się jeszcze Pawłowski z Zagłębia Lubin, ale czy to nie kapitan drużyny, która cały czas dołuje? Możemy się śmiać z Waldemara Soboty, że to taki piłkarz jednak przez małe „p”, ale czy ten Waldek nie robi co mecz więcej akcji niż Pawłowski?
Franek, podobno jeździsz i jeździsz na te mecze, ale chyba ciągle nie patrzysz, kto je wygrywa. Podpowiemy ci – zazwyczaj wygrywa Śląsk Wrocław. I kiedy narzekasz, że za dużo w naszej lidze obcokrajowców, to jest to zwyczajnie śmieszne.
Jesteśmy ciekawi jednego – czy jeśli Wojtkowiak i Jodłowiec, ale zwłaszcza Wojtkowiak, grać będzie aż do maja tak jak teraz, to znajdzie się w kadrze na Euro 2012?
