Zadziwiające, jak długo żaden z dziennikarzy nie zainteresował się, co dzieje się z Maciejem Stanisławem Iwańskim… Facet od kwietnia ani raz nie wyszedł na boisko w Turcji, a nikt nawet nie zadał sobie pytania – dlaczego? Dla wszystkich, którzy uświadomili sobie to w tym momencie, mamy dobre wieści – właśnie wraca do składu. Bardziej martwi tylko, czy na pewno nadal pasuje do niego ksywka „Pączek”?
W sobotę Iwański po raz pierwszy usiadł na ławce rezerwowych Manisasporu. Od kwietnia, kiedy poważnie rozsypał się w meczu z Galatasaray, aż do teraz leczył kontuzję. Wprawdzie w ostatnich miesiącach wpisywana w Google fraza „Maciej Iwański brzuch” przeskakiwała już nawet frazę „Maciej Iwański piłkarz”, ale jednak facet w tamtym roku zagrał sześć meczów w reprezentacji. Dziwne, że dziś nikt nawet nie wie, czy żyje i jakiej nabawił się kontuzji…
W samej Turcji też średnio się nim interesują. Można znaleźć pojedyncze kawałki, że wraca do formy. Ł»e w lipcu próbował trenować już na obozie w Austrii. Ale to wszystko nic… Miejscowi dziennikarze obwieścili nam ostatnio, że „Pączek” nie jest już „Pączkiem”. Ich zdaniem, waży 62 kilo, będąc najlżejszym piłkarzem w kadrze Manisasporu, a nawet jednym z najlżejszych w całej lidze… Tylko dwa kilogramy mniej waży NAJLŁ»EJSZY Miroslav Stoch.
Dla porównania dwa screeny. Metryczka z oficjalnej strony tureckiego klubu:
I aktualizowana kilka miesięcy temu metryczka z 90minut.pl:
Osiem kilogramów w tak krótkim czasie? Apelujemy o kontakt – czy ktoś widział ostatnio „Pączka”? Macieju, czy aby na pewno dobrze cię tam karmią? My tylko żartowaliśmy… Weź coś już lepiej zjedz!

