Nigdy nie udało nam się wygrać z krajem, uważanym powszechnie za największego wroga. Niemal zawsze, zachodni sąsiad okazywał się od nas lepszy. Czasami z nim remisowaliśmy. Ale nigdy nie odnieśliśmy zwycięstwa – nawet przez przypadek. Ani razu. A przecież mogli sobie strzelić samobója, mogli mieć słabszy dzień, mogli odpuścić mecz, mogli akurat być bez formy, mogli chociaż raz być po imprezie… Mógł ich dopaść jakiś wirus i wyeliminować z gry połowę pierwszego składu, mogli się spóźnić na samolot, mogli zastrajkować, mogli się pokłócić między sobą albo szlag wie co jeszcze. Ale nie. Nigdy nic takiego się nie wydarzyło, a i dzisiaj musimy chyba liczyć na jakieś paranormalne zjawisko, jeśli chcemy myśleć o wygranej w Gdańsku…
– To dla nas strasznie niewygodny rywal, co pokazuje nawet historia. Tym bardziej ciężko będzie teraz, kiedy są na topie. Wygrywają niemal wszystkie mecze, awansowali na mistrzostwa Europy i idą dalej. Natomiast my, ciągle jesteśmy na etapie budowy, chociaż na budowanie jest już trochę za późno. Wydaje mi się, że będzie bardzo ciężko o dobry wynik, mimo że ich trener dał niektórym piłkarzom wolne. Z kolei, nasza kadra powinna być teoretycznie głodna jakiegoś sukcesu i właśnie w takim meczu walczyć o zwycięstwo. Wiadomo, że opinie o polskiej reprezentacji są różne i ta cała otoczka nie jest najlepsza, ale jakbyśmy pokonali Niemców, to wizerunek zawodników i trenera mógłby się trochę poprawić. Dużo się dyskutuje na temat tego, czy Franciszek Smuda pełni dobrze swoją funkcję, czy obrał dobry kierunek i czy dobiera dobrych zawodników. Myślę, że ten mecz będzie odpowiedzią na takie pytania. Dowiemy się, w jakim jesteśmy miejscu i na co możemy liczyć w czerwcu przyszłego roku – twierdzi Sławomir Majak, były zawodnik Hannoveru 96 i Hansy Rostock.
Aż strach myśleć, jaka to może być odpowiedź… Wszak ciężko znaleźć argument, który chociaż w jednym z piłkarskich elementów, stawiałby wyżej Polaków od Niemców.
– Wszystkie zespoły niemieckie są przygotowywane nie tylko od strony fizycznej, ale także psychicznej. I pod tym względem przewyższają wiele krajów i dla wszystkich są ciężkim rywalem. Można jednak z nimi wygrać, ale nie ma złotego środka, który pozwoli to zrobić. Przede wszystkim trzeba wierzyć, że da się ich pokonać. Mówią, że wiara czyni cuda, a ja powiem, że nasi zawodnicy muszą zrozumieć, że nie są gorsi. Grają u siebie, na nowym obiekcie, będzie mnóstwo ludzi, media będą to szeroko komentować – nie ma przecież nic lepszego niż grać w takim meczu. Mam nadzieję, że taka atmosfera spotkania też pobudzi dodatkowo ambicję i wolę walki u naszych piłkarzy i postarają się o pozytywny wynik. Wierzę w ten zespół i wierzę we Franka Smudę. Miałem okazję z nim pracować i wiem, że potrafi odpowiednio zmotywować drużynę. Jeśli jakiś zawodnik myśli, że nie da się tego meczu wygrać – nie ma prawa wychodzić na boisko. Nie można wychodzić z takiego założenia, że to są Niemcy i od razu się ich bać – radzi Majak.
Ciężko być jednak optymistą, gdy zdolności motywacyjne Smudy stają w szranki z niemieckim systemem szkolenia. A ten jest podobno świetny.
– Niedawno był taki czas, że Niemcy też nie mieli bardzo dobrego zespołu. Dopiero przed kilkoma laty się za to wzięli i powstały ośrodki szkolenia w każdym Landzie. I to zaczęło świetnie funkcjonować. Jest dobra selekcja zawodników od najmłodszych lat i nie patrzą czy chłopak się urodził w Niemczech, ani skąd są jego rodzice. Grają piłkarze pochodzenia tureckiego, grają również murzyni i można powiedzieć, że reprezentacja Niemiec jest multikulturowa. Osiąga jednak dobre wyniki, a to głównie dzięki temu systemowi. Szkolenie zaczyna się na szczeblu centralnym już od 14 lat i chłopaki są cały czas pod opieką fachowców. Młodzieżówki mają bardzo często zgrupowania i piłkarz jest ciągle monitorowany. No i potem wchodzi do dorosłej kadry, mając 19 lat – opowiada Marek Leśniak, były napastnik reprezentacji Polski i klubów niemieckich.
No cóż, w naszej kadrze też ostatnio robi się różnorodnie pod względem kulturowym, ale to raczej nie jest powód do optymizmu. Zresztą, jeśli my bierzemy piłkarza nie patrząc skąd jest, to najczęściej jest on właśnie z… Niemiec. I oczywiście jest za słaby, żeby tam grać. Nic dziwnego, skoro… – Dzieli nas różnica klas – mówi były piłkarz Schalke, Tomasz Wałdoch, który zajmuje się teraz szkoleniem młodzieży w tym klubie.
Wybrał się jednak na mecz do rodzinnego Gdańska z nadziejami, ale oprócz nich, ma też sporo nienapawających optymizmem odczuć. – Ł»eby zobaczyć różnicę między nami i Niemcami, wystarczy zerknąć na ranking FIFA. Oni są na trzecim miejscu, a my chyba jakieś osiemdziesiąt pozycji niżej. To pokazuje przepaść. Poza tym, oni mają ducha zwycięstwa. Mają mentalność do wygrywania, której nam brakuje. W dodatku, opracowali dobre struktury do wychowywania zawodników i teraz zbierają laury. Jeśli chodzi o europejskie zespoły, to przyszłość należy właśnie do Niemiec. Bardzo często mówi się o Hiszpanii, ale uważam, że to piłkarze niemieccy będą dominować – przewiduje obrońca.
Co więc musieliby zrobić nasi piłkarze, żeby mieć chociaż cień szansy na zwycięstwo? – Ł»eby wygrać, przede wszystkim, trzeba w to wierzyć. Oczywiście, że to nie jest takie proste. Trzeba też ciężko trenować, a potem dać z siebie wszystko na boisku. To jest tylko piłka i jeśli zawodnicy będą odpowiednio zmotywowani i uwierzą w siebie, to naprawdę wszystko jest możliwe. Jeżeli wychodzi się na mecz z założenia, że się go przegra, to lepiej wcale nie wychodzić. Wiadomo, że Niemcy mają młodą drużynę i grają z wielką kreatywnością. Oglądałem ich mecz z Austriakami, który wygrali 6:2 i przyznam, że zaprezentowali naprawdę piękną piłkę. Ale to nie znaczy, że jesteśmy bez szans. Trzeba walczyć i dążyć do zwycięstwa i mam nadzieję, że nasi piłkarze to pokażą. Muszą wygrywać pojedynki, grać pressingiem i zrealizować całkowicie plan, który sobie zakładają. Nie wiem jaki mają plan, ale niech zagrają tak, żeby po prostu ograć tych Niemców. Ł»eby ich stłamsić. Nie pozwolić im na rozwinięcie skrzydeł. Nie dać im zaprezentować swoich walorów. Nie dopuścić, żeby grali ze swoim polotem i finezją. Zniszczyć ich założenia – sugeruje Wałdoch.
TOMASZ KWAŚNIAK