Transfery rozpaczy na koniec okienka w Polsce

redakcja

Autor:redakcja

01 września 2011, 15:36 • 5 min czytania

– Gdyby przeanalizować ostatnie pięć godzin okienka w Anglii, okazałoby się, że na różnych szczeblach przeprowadzono kilkadziesiąt transferów. Kluby, które chcą coś osiągnąć, czynią finansowy wysiłek. Prezesi walczą o zawodników, a licytacja trwa do ostatnich minut… W Polsce nie ma ani środków, ani rozmachu, ani czasem chęci wyjścia z tego marazmu – pisał kiedyś na Weszło Jarosław Kołakowski. Minęło jakieś 2,5 roku, a cytat świeżutki, jakby najwyżej z wczoraj. Ł»aden z Polaków nie okazał się nawet trzecioplanowym bohaterem transferowego zamknięcia. O żadnego nikt się nie bił. O niewielu pewnie w ogóle ktoś pytał. I gdy we wspomnianej Anglii toczył się naprawdę niezły thriller, w Ekstraklasie obserwowaliśmy jakieś przedśmiertne, rozpaczliwe podrygi…
Dla menedżerów i dyrektorów w wielu ligach to najdłuższy i najbardziej nerwowy dzień w roku. Tylko u nas – emocje, jak na grzybach. Jedni od dawna nie robią nic, później wmawiając, że nie muszą, bo mają przecież skompletowane kadry. Inni już tylko leniwie myślą – jak jeszcze się wzmocnić, by jednak grosza nie wydać. – Zgodnie z planem, nic spektakularnego się nie wydarzyło. Ani jakości, ani nazwisk. Miało być w tej naszej piłce trochę więcej pieniędzy, a cały czas jakoś tego nie widać. Ale może i dobrze, że kluby nie decydowały się w ciemno na transfery „last minute”. Bez sprawdzania, byle tanio i szybko – komentuje ostatni dzień „mercato” Mariusz Piekarski.

Transfery rozpaczy na koniec okienka w Polsce
Reklama

Na desperackie polowanie ruszyli ci, u których gorzej być raczej nie może. فKS jako jedyny poszedł w opcję hurtową, ściągając czterech niechcianych w innych polskich klubach. Sytuację zamierza ratować teraz Robertem Szczotem. Trochę zawiodło niemrawe Podbeskidzie. Do końca wzmacniała się za to Cracovia, Lechia wypatrywała napastnika, a kolejne egzotyczne wynalazki prezentował Widzew. – Szczególnie w przypadku فKS-u wyglądało to trochę desperacko, ale może przyniesie jakiś efekt. Bo przecież gorzej grać się nie da. Widzew ma o tyle łatwiej z wkomponowaniem nowych do składu, że sam od początku sezonu gra dobrze i nawet widowiskowo – ocenia Piekarski. – فKS musiał się ratować. Za wszelką cenę nadrabiać błędy swojej transferowej polityki. Walczyła też Cracovia, bo trener Szatałow głośno domagał się zawodników, szczególnie ofensywnego pomocnika – dopowiada inny menedżer, Radosław Osuch.

Jeśli jednak liczyliśmy na ciekawe nazwiska, możemy hucznie odtrąbić – NIE TYM RAZEM. Zamiast nich pojawili się…

Reklama

Josip Tadić (Lechia) – z transferów dnia ostatniego nazwisko chyba najlepsze. Napastnik, 24 lata. فadne CV z klubami w Niemczech, Francji i Chorwacji. Czas zadawać pytanie, gdzie jaki feler? Ano jest. W lipcu tego roku był już piłkarzem Omonii Nikozja. Cypryjczycy po bliższym przyjrzeniu stwierdzili jednak, że do niczego im się nie przyda. W Grenoble, gdzie grał razem z Ljuboją, też goli nie strzelał. A pięć zdobytych w Arminii Bielefeld to jeszcze żaden argument.

Igor Alves (Widzew) – ofensywny pomocnik. Ostatnio występujący… w RPA. Wcześniej widywany w sąsiedztwie poważnych brazylijskich klubów, ale nie dajmy się zwieść. Obecnością w szerokiej, 40-osobowej kadrze Flamengo czy Vasco może chwalić się dziś byle leszcz. W brazylijskiej młodzieżówce grał niegdyś Beto z Wisły, a okazało się, że nawet nie umie biegać.

Hachem Abbes (Widzew) – lewy obrońca, Tunezyjczyk. Drugi Ben Radhia? Raczej zagadka – z kontraktem na pół roku, by w razie czego nie ponosić zbędnego ryzyka.

Tomas Josl (Ruch) – obrońca. Potencjalnie – kolejny tani, przeciętny Czech. Ma za sobą pięć sezonów w Tatranie Preszów, w którym jeszcze przed chwilą grał 38-letni Marek Penksa.

Jan Hosek (Cracovia) – obrońca czeskiej młodzieżówki wypożyczony z FK Teplice. Trochę przywołuje na myśl Mariana Jarabicę, a to skojarzenie raczej niezbyt fortunne… Oby za chwilę, jak tamten, nie musiał szukać klubu w Bułgarii.

Tamir Kahlon (Cracovia) – środkowy pomocnik, na rocznym wypożyczeniu z Charleroi. Druga liga. Kolejny człowiek przedsiębiorczego Dudu Dahana, który za moment obwieści pewnie, że do Cracovii trafił nowy Yossi Benayoun. Póki co – były klubowy kolega Bitona z Wisły.

Liran Cohen (Podbeskidzie) – 28-letni pomocnik z karierą w Izraelu. Od dawna w samych przeciętnych klubach. Można opowiadać bajki, że kiedyś grał w Lidze Mistrzów… Ale, niestety, nie wierzymy, że mecze z Juventusem sprzed siedmiu lat będą mieć przełożenie na „tu i teraz”.

Można by tak jeszcze chwilę wymieniać. Ł»e Górnik wziął skutecznego tylko w pierwszej lidze Nakoulmę. Albo że Ruch skusił się na darmowego Rafała Grzelaka, co jest jawnym błaganiem o litość. Zwiastującym, że za moment liczba zawodników niechcianych zwiększy się w Chorzowie o sztukę.

Mogło być lepiej. Jeszcze kilkanaście godzin temu po stadionie „Pasów” spacerował niejaki Tijani Belaid. Oficjalnie piłkarz Hull City z naprawdę ciekawym życiorysem. Problem w tym, że Tunezyjczyk od tygodnia był już myślami na Cyprze. Do Krakowa przyleciał z tym samym agentem, co Jan Hosek. Mówi się, że miał być tylko „straszakiem” na Kahlona, w zamian za co Cracovia miała wywierać presję na niezdecydowany APOEL. Historia skończyła się happy endem – Belaid spakowało manatki, a Kahlon z Hoskiem podpisali kontrakty.

Jeśli jednak ktoś spodziewał się kolejnych Meliksonów – raczej musiał się się zawieść. Nawet jeśli Izraelczycy byli tego lata najbardziej pożądanym towarem na rynku. – Są tani i często mogą wyjeżdżać z kraju za darmo. Podejrzewam jednak, że żaden z nich klasą Maorowi nie dorównuje. Zresztą i z tą jego klasą bym do końca nie przesadzał. Bardzo dobry piłkarz, ale jak ktoś mówi, że wart pięć milionów euro, to ja na to: będzie OK, jak kiedyś wyjedzie za dwa – upiera się Mariusz Piekarski.

Tylko trzy kluby Ekstraklasy – Bełchatów, Korona i Zagłębie – nie skorzystały w tym oknie z nieznanych dotąd obcokrajowców. – Ich kibice raczej powinni się cieszyć. Bo tacy zawodnicy najczęściej nie są ani jakością, ani szczególnym wzmocnieniem, co możemy stwierdzić na przykładzie Wisły. Będę się upierał, że najsłabszego mistrza ostatnich lat. Widzę, że przede wszystkim zwolniła trochę Korona, być może nauczona złymi doświadczeniami. Przecież właśnie pościągani obcokrajowcy zagrali jej w poprzednim sezonie najgorszą rundę z wszystkich zespołów – dopowiada Osuch.

Pozostałe kluby jednak się nie zrażały i ściągały stranierich w ogólnej liczbie trzydziestu dwóch. Pięciu Izraelczyków, po czterech Holendrów i Czechów… Doczekaliśmy się trzech nowych Latynosów i dwóch piłkarzy z Afryki. Co trzeci sprowadzony pochodzi dziś z Bałkanów. Najczęściej tani, nieznany nikomu Czarnogórzec lub Serb.

Całą sytuację celnie puentuje Osuch: – Naprawdę, ma się czym szczycić. To okienko było bardzo słabe. Na rynku faktycznie jest kryzys, a kluby przykręciły kurki lub wcale nie mają pieniędzy. Jakie były wysokie transfery tego lata? 350 tysięcy za Sernasa? Malutko. Nic powalającego i zapowiada się, że zimą wcale nie będzie lepiej.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama