Franciszek Smuda ma ostatnio ostro pod górkę. Kiedy Patryk Małecki grał imponująco, to powołań nie dostawał, a jak już dostał, to jak na złość zaprezentował się w dwóch meczach fatalnie. Pytanie „dlaczego nie powołuje pan zawodnika Wisły” łagodnie przeobraziło się więc w inne: „dlaczego powołuje pan zawodnika Wisły”. Tak źle i tak niedobrze. Oczywiście Franek ma problem z odpowiedzią, bo on w sumie ani nie wiedział, dlaczego nie powołuje, ani teraz nie wie, dlaczego powołuje.
„Piłki Nożnej” mieliśmy nie kupować i się tego trzymamy, ale mamy tę przewagę nad innymi, że jak tylko ukaże się coś godnego uwagi, to życzliwy czytelnik przyśle nam mailem. I to jest właśnie ten moment, gdy trzeba zajrzeć do skrzynki odbiorczej.
– To dlaczego jeszcze w niedzielę powiedział mi pan, że Patryk Małecki ma zbyt mało atutów, żeby zagrać z Meksykiem oraz Niemcami i na pewnie nie zmieści się w szerokiej kadrze na te spotkania, a już w poniedziałek nominował wiślaka na wspomniane mecz?
– Cóż zasady są po to, żeby je… łamać. I czasem muszę tę zasadę złamać. żeby wszytko odbywało się w zgodzie z moim sumieniem. Nie jest tajemnicą, że w pracy kieruję się przede wszystkim nosem, co nie zawsze idzie w parze z logicznymi przesłankami, ale chyba najważniejsze, że intuicja rzadko mnie zawodzi. Dlatego uznałem , że Patryk powinien dostać szansę jak najszybciej.
(…)
– I kiedy wpadł pan na ten słuszny pomysł z Małecki? W niedzielę późnym wieczorem, czy już w poniedziałek nad ranem?
– Proszę pana, takie decyzje podejmuje się w ułamku sekundy. Długo zastanawiałem się, co z tym fantem zrobić, bo publicznie obiecałem Patrykowi jeszcze jedną szansę, i nagle mnie olśniło, że teraz jest najwłaściwszy moment na próbę.
Nagle go olśniło! Myślał, myślał i nic. Miesiącami bił sam ze sobą – bez efektu. Aż nagle stała się jasność – a chuj, powołam! W końcu ten nasz narodowy cygan i czarodziej wszystko robi na nos, co czasami jest sprzeczne z logiką.
A zasady… są po to, żeby je łamać. Artur Boruc się z tym zgadza.
Dalej w tym samym wywiadzie mamy poruszoną kwestię Korei. Już nawet kapitan reprezentacji Polski Jakub Błaszczykowski mówi głośno, że wyjazd na mecz do Azji jest bez sensu i że nasza kadra powinna przygotowywać się do Euro 2012 na stadionach w kraju, a publiczna wymiana zdań między selekcjonerem i kapitanem najlepiej (hmm, najgorzej!) świadczy o tym, co tak naprawdę dzieje się wewnątrz kadry. Kuba wypowiadając te słowa, jeszcze chyba nie wiedział, że oprócz Korei czeka go w drodze powrotnej przystanek w Egipcie. Tak – mamy zagrać z Koreą w Korei i z Egiptem w Egipcie.
– Mecz z Koreą Południową planowany na 7 października już został potwierdzony na 100 procent?
– Szczegóły są jeszcze dopinane, ale przeciwnik wydaje mi się godny. To przecież ta dobra, silna Korea. Natomiast pewny jest już mecz z Egiptem cztery dni później, na zakończenie krótkiego październikowego zgrupowania. Afrykanie to klasowy przeciwnik, ale za tym rywalem przemawiały także względy geograficzne – po meczu wszyscy będziemy mieli blisko do klubów w Polsce i całej Europie, co w tym terminie nie jest bez znaczenia.
Dla trenera mamy jedną istotną informację – z Polski do Polski byłoby bliżej niż z Egiptu do Polski, dlatego rozegranie takiego spotkania u nas wydawałoby się bardziej logiczne. Tak ze sto razy bardziej. Podejrzewamy, że skoro my możemy polecieć do Egipcjan, to równie dobrze Egipcjanie mogliby przylecieć do nas. Na to jednak ktoś musiałby wpaść.
Oczywiście, rywal jest godny, odnosił duże sukcesy w ostatnich latach, ale warto też zauważyć, że od czerwca nie ma trenera.