Był na trzech mistrzostwach Europy i dwóch Mundialach. Był symbolem reprezentacji Niemiec i jej kapitanem. Był gwiazdą Bayernu Monachium, grał w Chelsea, a chciały go też Real i Milan. Był szczęśliwym mężem, ojcem i jednym z najlepszych środkowych pomocników świata. Był… Teraz karta się odwróciła, nie jest pewny nawet miejsca w składzie, a w dodatku zostawiła go żona.
W godzinach liczy się czas pozostały do zamknięcia okienka transferowego. A te godziny to czas specyficzny, bo na ostatnią chwilę dopinane są zmiany klubów przez piłkarzy. Temu towarzyszy oczywiście natłok informacji. Często to tylko spekulacje czy zwykłe plotki. Tak czy inaczej, jedna z nich na pewno jest warta uwagi. Ta, dotycząca Michaela Ballacka, który nie wywalczył sobie miejsca w pierwszym składzie Bayeru Leverkusen i z tej okazji media przymierzają go do innych klubów Bundesligi. I choć wcale nie jest przesądzone, że do jakiegokolwiek transferu dojdzie, to już sama sytuacja w jakiej znalazł się ten piłkarz, jest wystarczającym powodem, żeby przyjrzeć się bliżej jemu i jego karierze. A ta, znalazła się na zakręcie. Wszystko wskazuje, że na jednym z ostatnich…
Skrzynia goryczy i drugi policzek
Na EURO 2000 zagrał niewiele ponad godzinę. Dwa lata później, jechał na Mundial do Korei i Japonii jako podstawowy zawodnik. Ba, jako rozgrywający reprezentacji, która dotarła do finału, w którym przegrała z Brazylią. W półfinale strzelił bramkę na wagę zwycięstwa, ale złapał też żółtą kartkę i musiał obejść się smakiem wyjścia na murawę, w najważniejszym meczu turnieju. Pojechał też na dwie kolejne edycje mistrzostw Europy, a w 2006 roku był kapitanem kadry Niemiec – ówczesnego gospodarza mistrzostw Świata. Łącznie, w Nationalmannschaft rozegrał 98 spotkań, ale wszystko wskazuje na to, że do setki nie dobije. Wydaje się, że taki zawodnik powinien tylko za zasługi, zostać wpuszczony jeszcze dwa razy na boisko. Nawet na kilka minut, tylko po to, aby podkręcić stan licznika. Ale nie. Ma na pieńku z selekcjonerem – Joachimem Loewem. Poróżnili się przy okazji Mundialu w RPA.
Niedługo przed wylotem do Afryki, „Micha” wieńczył sezon meczem finału Pucharu Anglii. To był dobry sezon, wystąpił w ponad czterdziestu meczach i wraz z kolegami odbierał trofeum dla najlepszej drużyny Premiership. Była sobota, Wembley, prawie 90 tysięcy ludzi…
Nie, to nie Joe Burdette wchodzi na komisariat. To Kevin-Prince Boateng wjechał w nogi Ballacka. Urodzony i wychowany w Niemczech piłkarz z korzeniami w Ghanie, który sam zrezygnował z gry dla naszych zachodnich sąsiadów i manifestował dumę z afrykańskiego pochodzenia – bardzo zezłościł się na Michaela za to, co ten zrobił mu kilka minut wcześniej. Mianowicie, strzelił go „z liścia”. Z jednej strony, Boateng sam się prosił, bo pyskował do niego, stając w obronie kolegi, który został ostro potraktowany przez Ballacka. Jednak z drugiej, musiał mu naprawdę ostro nawrzucać, że w odpowiedzi dostał w twarz. Może i niespecjalnie mocno, pewnie niezbyt boleśnie, ale z olbrzymią pogardą. Został upokorzony i tak też musiał się poczuć, skoro kilka chwil później zemścił się w brutalny, ale do bólu skuteczny sposób. Skuteczny na tyle, że powstały w jego efekcie uraz, wykluczył piłkarza Chelsea z występów w finałach na Czarnym Lądzie. Piłkarskie Niemcy pogrążyły się w żałobie. Nie wyobrażały sobie drużyny narodowej bez jej przywódcy, a za takiego go jeszcze wtedy uważano. Pewnie też z tego względu, poleciał do RPA razem z drużyną Loewa, ale tam sam został spoliczkowany…
Skoro nie mógł grać na boisku, postanowił pograć trochę na nerwach. A że akurat był na miejscu i nie miał nic lepszego do roboty, to wywołał naprawdę niezłą sprzeczkę. Poszło o kapitańską opaskę, którą pod jego nieobecność nosił Philipp Lahm. Obrońcy Bayernu było w niej tak dobrze, że zapowiedział w mediach, iż wcale nie zamierza jej oddać. No to „Micha” się wściekł i nie pozostał dłużny. – To ja jestem kapitanem! – cytowały go nazajutrz największe, niemieckie dzienniki. Rozpętała się burza: kto ma racje? Ballack czy Lahm? A może Loew? Odezwał się Bastian Schweinsteiger: – Dla mnie to Michael jest kapitanem! Głos zabrali też byli reprezentanci. Jedni opowiadali się po stronie starego kapitana, inni nowego. Lothar Matthaeus stwierdził, że Ballack zabierał miejsce młodym, hamował im wejście do zespołu i nie pozwalał się rozwinąć. Prawda pewnie leżała pośrodku, ale efekt był taki, że kontuzjowany piłkarz w atmosferze konfliktu opuścił zgrupowanie. Później nie szczędził też mocnych słów pod adresem trenera Joachima, który w międzyczasie stwierdził, że nie widzi już dla niego miejsca w zespole. Starli się zatem o mecz pożegnalny. Loew chciał, aby były kapitan pożegnał się z kibicami w towarzyskim starciu z Brazylią, ale dla Michaela to było mało. Nie chciał pożegnania przy okazji. Chciał meczu zorganizowanego specjalnie na jego cześć. Póki co, niczego takiego nie dostał.
To nie był jego pierwszy „policzek” załapany w kadrze. Wcześniej dostał bardziej literalnie. Od Łukasza Podolskiego podczas meczu z Walią. Chamsko skrytykował młodszego kolegę za błąd w ustawieniu, a ten – bez dłuższego zastanowienia – odpłacił mu „liściem”.
Więcej zrozumienia okazuje mu znany działacz i menedżer, Reiner Calmund, który ściągał go przed laty z Kaiserslautern do Leverkusen. – To wszystko, co się wokół niego dzieje, to skrzynia goryczy. Pamiętajmy jednak, że przez niemal dekadę osiągał sukcesy. Był uważany za jednego z najlepszych pomocników na świecie, lecz piłka jest jak życie. Są wzloty i upadki. Michael to nie jest robot. Ma ponad trzydzieści lat i dwie poważne kontuzje za sobą. Jego sytuacja nie jest łatwa, ale jeśli z niej wyjdzie, to ma szansę pograć nawet dwa, trzy lata na dobrym poziomie. Nie tylko w klubie, ale nawet i w reprezentacji. Musi być tylko cierpliwy, bo na dojście do pełnej dyspozycji potrzeba czasu. Miał wiele jasnych lat, teraz musi wytrwać, odczekać – powiedział w rozmowie z niemiecką telewizją.
Tam, gdzie gwiazdy cicho upadają…
Powstaje jednak pytanie: czy jest na co czekać? Czy jasne lata jeszcze powrócą? – Myślę, że powinien pozostać w Bayerze, stopniowo pracować nad formą i w końcu będzie lepiej. Na pewno jeszcze dostanie swoją szansę. Jest nie tylko Bundesliga, ale i Liga Mistrzów. Będzie miał się gdzie pokazać – snuje optymistyczną wizję Calmund. W fazie grupowej Champions League, Aptekarze spotkają się z Chelsea. Ballackowi przyszłoby zatem zmierzyć się z klubem, który był dla niego spełnieniem marzeń, ale też – w pewnym sensie – go zniszczył. Okres spędzony na Stamford Bridge, to moment zwrotny w jego karierze. Moment, w którym wiele się zmieniło…
Do Londynu, wyjeżdżał z Monachium jako absolutna gwiazda. Był na topie. – To piłkarz klasy światowej. Jest bardzo inteligentny. Na boisku i poza nim. Świetnie potrafi zastosować się do taktyki, ma charakter i do tego strzela dużo goli – takimi słowami witał go sam Jose Mourinho. Wypełnianie bajecznego kontraktu utrudniały złośliwie Niemcowi – pojawiające się jak grzyby po deszczu – urazy… A to doznał kontuzji kostki, a to złamał sobie palec, a to innym razem miał operację stopy, a to musiał pauzować przez łydkę, a to mu się znowu odnowił uraz kostki… I tak w kółko. Roman Abramowicz nie musiał za Michaela płacić ani funta, ale wykładał ponad 120 tysięcy tygodniowo na jego wypłatę. Swoją drogą, ciekawe, czy rosyjski oligarcha żałuje tak wydanych pieniędzy? Ballack nie pomógł mu w sięgnięciu po wymarzone trofeum. Co prawda, grał w finale Ligi Mistrzów, ale The Blues ulegli wtedy po karnych Manchesterowi United.
Zresztą, do finałów miał szczególne szczęście. Wspominaliśmy już, jak sam się wykluczył z występu przeciw Brazylii na Mundialu 2002, ale na tym nie koniec. Tego samego roku, miał swoją przygodę w Lidze Mistrzów. Z kolegami z Bayeru Leverkusen dotarli do finału, ale na stadionie w Glasgow nie dali rady Realowi Madryt. Jeśli już przy ważnych meczach jesteśmy, to pech, który go prześladował, dawał pierwsze znaki jeszcze w sezonie 1999/2000. Dokładnie: w ostatnim meczu tamtego sezonu. Bayerowi do zdobycia mistrzostwa wystarczył choćby remis na wyjeździe z ligowym średniakiem – SpVgg Unterhaching. Co zrobił „Micha”? Strzelił samobója już w 20. minucie meczu, który zakończył się ostatecznie przegraną jego zespołu 0:2. Po spotkaniu prasa obwiniała go o brak doświadczenia i głupie błędy, które wprowadzały do zespołu nerwowość i prowokowały groźne akcje przeciwnika.
A więc, z Anglii wracał już w innej pozycji. Wracał do Leverkusen, czyli tam, skąd na dobre wypłynął. Jego reputacja jednak podupadła, tak jak on sam, od strony sportowej. Wrócił do Niemiec, ale już nie był najważniejszym piłkarzem w kraju. Ludzie już wyobrażali sobie dobrze grającą reprezentację bez niego. Miał się odbudować i zaprezentować formę, która nie da selekcjonerowi wyboru. Nie wyszło. Znowu pojawiły się problemy ze zdrowiem. One doskwierały mu już ładnych parę lat. Lecz na ich przestrzeni, nie mogło braknąć i takich, o mniej poważnej naturze.
Na przykład, jeszcze w trakcie pobytu na Wyspach, wywołał w Brytyjczykach najgorsze wspomnienia. Czyli te związane z Hitlerem. Jeden z tabloidów doszukał się podobieństw do nazistowskich mundurów w nowym modelu koszulek niemieckiej reprezentacji. A że akurat prezentował je Michael, to dostało mu się w bulwarówkach.
W jego życiu nie brakowało też skandali obyczajowych. Szczególnie głośny był ten, kiedy postanowił wziąć w opiekę partnerkę młodszego kolegi z Bayernu Monachium. Dziewczyna Christiana Lella zauroczyła go do tego stopnia, że wdał się z nią w romans, nie zważając zupełnie na własną rodzinę. Tak, miał rodzinę. Założył ją z niejaką Simone Lambe. Ich historia jest oczywiście romantyczna. Ona była kelnerką w Kaiserslautern, gdzie on stawiał pierwsze kroki jako piłkarz. Poznali się w kawiarni, a potem przez ponad dziesięć lat żyli razem bez ślubu. Ballack postanowił się ożenić dopiero, gdy miał ze swoją wybranką trójkę synów.
Część religijna odbyła się w zamku Kempfenhausen w Bawarii nad jeziorem Starnberg. Natomiast zabawa – w luksusowym jachcie na samym jeziorze u podnóża Alp. Brał w niej udział sam Franz Beckenbauer. Nie było za to Joachima Loewa, co akurat nie dziwi. To musiały być piękne chwile, szczególnie dla Simone, która dosłownie kilka dni temu – trzy lata po ślubie – postanowiła wrócić w te okolice. Sęk w tym, że to powrót dość głośny. Nie wiemy czy na tyle, że obudził sąsiadów, ale na pewno na tyle, że napisała o nim prasa. Napisała, że pani Ballackowa wzięła dzieci i – najzwyczajniej w świecie – się wyprowadziła. Wynajęła ciężarówkę do przewozu rzeczy, a kazała je zawieść nigdzie indziej, jak do domu nad jeziorem Starnberg. Ma niespełna miesiąc, żeby wrócić na 35. urodziny męża.
Zakaz wstępu na most
Teraz żona z dziećmi mieszka nad jeziorem, a on sam stoi nad rzeką, której prąd dawno go wyprzedził…
Pewnie niewielu z was o tym wie, ale jest taka rzeka, która nazywa się Nysa Łużycka. Po II wojnie światowej stała się granicą między Polską i Niemcami. Z tym, że wielu naszych zachodnich sąsiadów, uciekając przed Armią Czerwoną, zostawiło swój cały majątek po tej stronie Nysy, która przypadła Polsce. Wśród nich byli podobno przodkowie Ballacka, a jeden z nich – jak i setki innych Niemców – chciał przekroczyć rzekę, a na to nie pozwalało już wojsko. Rzucił się więc rozpaczliwie między żołnierzami, którzy go rozstrzelali. Reszta rodziny już nie próbowała. Zostali po tamtej stronie. Michael urodził się w Gorlitz – to rzut beretem od Polski. Dziś wystarczy przejść tam przez most, żeby znaleźć się w polskim Zgorzelcu. Wystarczy zrobić kilka kroków, żeby dostać się na drugą stronę rzeki, a jeszcze niedawno ludzie przypłacali to życiem. Przed Ballackiem tylko jeden krok, ale jeden z najważniejszych w życiu. Albo wskoczy, załapie się z najbliższym prądem i dogoni jeszcze nurt choć na chwilę. Albo usiądzie na brzegu, zarzuci wędkę i będzie łowił w dobrobycie własnej historii, która mogła się przecież potoczyć zupełnie inaczej.
TOMASZ KWAŚNIAK
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

