Wydaje się niemożliwe, by w dzisiejszych czasach piłkarz mógł być męczennikiem. No dobra, zdarzają się tacy, którzy za takich się uważają. Wystarczy, że klub nie chce ich puścić. Ale co jeśli facet sam naraża się na to, żeby hamować swoją karierę? Nie chodzi o kasę, bo w Paris Saint-Germain mógłby wynegocjować jeszcze wyższy kontrakt. Dymitar Berbatow to współczesny futbolowy autsajder, król strzelców Premier League i jeden z najbardziej unikalnych napastników na świecie. Problem w tym, że nie ma w ogóle szans, by to udowadniać.
Odsunięcie od składu najlepszego strzelca zawsze pachnie aferą. Przykładów nie trzeba szukać daleko, wystarczy spojrzeć na Old Trafford. Ostatni śmiałek gotowy eksponować swoje zdegustowanie? Ruud van Nistelrooy, który po wylądowaniu na ławce zakończył znajomość z Fergusonem i w krótkim czasie zmył się do Madrytu. Po latach dzwonił i przepraszał, ale czasu nie mógł cofnąć. Berbatow ma na tyle silne nerwy, że przeżył nawet absencję w majowym finale Ligi Mistrzów. Było mu jednak na tyle ciężko, że nie chciał pokazać się publicznie na stadionie. Mecz oglądał w szatni na Wembley.
– Rozumiem, jeśli chciałby odejść, ale wielu mogłoby podzielić jego zdanie. Siedmiu czy ośmiu piłkarzy miało problemy, by pogodzić się z moimi decyzjami kadrowymi przed finałem. Berbatow da sobie radę. Na treningach jest wspaniały, to fajny facet – mówił niedawno szkocki menedżer MU. 30-latek zdecydował się odbudować swoją karierę na Old Trafford, ale szanse ma na to coraz mniejsze. Brak gry będzie się równał ofertom z przeciętnych klubów. Rok temu były jeszcze spekulacje o Bayernie, a wcześniej o Milanie. Teraz w prasie przewijało się tylko PSG, Sevilla i marne Newcastle. Mówimy o kimś, kto miał być nowym Cantoną i kosztował 30 milionów funtów…
– Piłka nożna to sztuka, chcę tworzyć piękne zagrania na boisku – identyczne wypowiedzi płynęły niegdyś z ust szalonego Francuza. Na razie obu łączy zamiłowanie do malarstwa i fakt, że z United nie udało im się podbić Europy. Berbatow nie ma zresztą szczęścia do Ligi Mistrzów, bo przegrywał ją już trzykrotnie, za pierwszym razem w barwach Bayeru Leverkusen. Owszem, porusza się po boisku z gracją godną Erica, ale temperamenty obu graczy to już inna bajka. Cantona murawę traktował momentami jak plac bitwy, gdzie walczył do upadłego. Był gotów rzucić piłką w sędziego, skopać kibola na trybunach i strzelić gola mając rękę w gipsie – to tylko namiastka jego boiskowych ekscesów. Bułgarowi obce są nawet wślizgi. Wygląda jak leń, z którego kiedyś niezły ubaw mieli nawet kibice United.
Powyższy obrazek definiuje jak Berbatow wygląda m.in. w galopie, truchcie i w nieruchomej pozycji. To wystarczy, by posadzić go na ławce. Nowy system zakłada bardzo szybką grę, przede wszystkim skrzydeł. Rooney i Welbeck nieustannie wracają się też do głębi pola. A to niewykonalne zadanie dla kogoś, kto jeszcze niedawno na boisko wychodził z długim rękawem, starannie zaczesanymi włosami na żel i w rękawiczkach. Z założeniem, by nie biegać niepotrzebnie i się nie brudzić. Berbatow umiał przynajmniej zrobić doskonały użytek ze swojego wizerunku. Wielu widziało w nim sobowtóra aktora Andy’ego Garcii, odtwórcy jednej z ról w legendarnym „Ojcu Chrzestnym”. Po narodzinach dziecka postanowił zmienić fryzurę, ale wciąż chciał być postrzegany jako don i boiskowy arystokrata.
Jego przygoda z kryminalistami nie kończy się na fikcyjnej powieści Mario Puzo. O zasięgu mafii przekonał się na własnej skórze. Sytuacja była o tyle poważna, że jemu i jego życiowej partnerce grożono porwaniem. Ferguson wysłał po niego specjalną awionetkę, która zabrała go wraz z żoną Eleną i córką z wakacji w ojczyźnie. To nie był jedyny incydent. Wcześniej Berba miał na pieńku z jednym z najgroźniejszych bułgarskich bossów, bo miał podrywać jego kobietę. A skoro o damach mowa, kręcił jeszcze ze znaną bułgarską modelką, Tedi Welinową. – Pewnie przez te relacje rzadziej wystrzeliwuje na boisku – twierdził komentator Iwo Angelow. Sądzicie, że miał powody, by w czasie gry myślami być gdzie indziej?
Na szczęście o innych kłopotach pozaboiskowych nie było mowy. Alkohol? Abstynent. Dyskoteki i bary? Niechętnie, odmawiał sobie nawet w Londynie. Z używek smakowały mu tylko papierosy. Ponoć pali je bardzo rzadko, ale oczywiście zdążył wpaść przed brytyjskimi paparazzi.
Najpilniej strzeżoną sferą życia napastnika jest jego prywatność, szczególnie etap dorastania w Bułgarii. W Anglii było pięknie, bo demony z Morza Czarnego nie docierały na Wyspy. Aż wreszcie najpilniej strzeżony sekret rodu wylądował w gazetach brukowych. Opinia publiczna dowiedziała się, że jego ojciec Iwan został w przeszłości skazany na dwa lata odsiadki za gwałt zbiorowy z kolegami z zespołu Pirinu Błagojewgrad. Kariera Berbatowa seniora z dnia na dzień dobiegła końca, a półtorarocznym Dimą zajmowała się matka. Później ponoć był happy end i dziś piłkarza wiąże z ojcem silna więź.
Doświadczenia Iwana Berbatowa nauczyły jego potomka poszanowania prawa i odpowiedzialności. Konfliktów unikał za wszelką cenę, nawet w roli piłkarza. O żółtych i czerwonych kartkach nie wspominamy, bo jemu po prostu nie chce się faulować. Z agresją na stadionach nie powstrzymał się tylko raz, jako kibic – Kiedyś Dymitar przyjechał obejrzeć na trybunach mecz kolegów z Błagojewgradu, już jako piłkarz CSKA Sofia. Był na tyle sfrustrowany decyzjami sędziego liniowego, że zaczął obrzucać go wyzwiskami. Do tego stopnia, że zainterweniował policjant – wspomina Kirył Stojkow, kolega 30-latka z Pirinu. Na tym zatargi ze stróżami prawa się skończyły, ale odwiedziny kumpli w Błagojewgradzie to normalka. W 2007 roku zagrał u boku ojca w meczu charytatywnym:
Grymas widoczny na zdjęciu towarzyszył mu nawet po spełnieniu największego marzenia o transferze na Old Trafford. Kiedy strzelał dwa gole w debiucie dla United z Aalborgiem w Lidze Mistrzów, nawet się nie uśmiechnął. Wszyscy byli w szoku. – Nie cieszyłem się z pierwszej bramki, bo wciąż byłem rozczarowany i zły z powodu niewykorzystania wcześniejszych okazji. To było żenujące. Sprowadzono mnie za wielkie pieniądze, więc nie mam wyjścia – muszę trafiać w każdej dogodnej sytuacji – tłumaczył zaraz po końcowym gwizdku. Rzeczywiście, zdarzały mu się koszmarne pudła. Choćby z Arsenalem, więc trudno przypuszczać, czy z nim w składzie nadal byłoby 8:2…
Bułgar musi mieć swój dzień. Jeśli wstanie lewą nogą, później nie ma z niego pożytku. Potwierdzają to statystyki. W minionym sezonie strzelił w lidze 20 goli, ale 11 z nich uzbierał… w trzech meczach. Serca kibiców zdobył przede wszystkim hat-trickiem z Liverpoolem, ale później nie trafiał w siedmiu kolejnych grach. Ferguson nie miał wyjścia i następnie zaufał Hernandezowi. Berbatow robił wszystko co mógł, by zachować swoje miejsce w składzie. Progres i tak był ogromny. W poprzednich sezonach ze skutecznością było dużo gorzej, ale i… z liczbą przebiegniętych kilometrów. W 2010 roku znalazł na to prosty sposób. W przerwie pomiędzy oglądaniem Mundialu w RPA nieustannie biegał po 10 kilometrów. Bez żalu zakończył też reprezentacyjną karierę. Czego się nie robi dla najlepszego klubu w Anglii.
– Każdy kiedyś musi podjąć taką decyzję. Ja postanowiłem sobie, że zrobię miejsce młodszym, kiedy skończę 30 lat – wyjaśniał decyzję o rezygnacji z gry w kadrze. Nikt za nim nie płakał, zwłaszcza po jego zachowaniu w przegranym 1:6 meczu z Serbią w eliminacjach do MŚ. Po 30 minutach gry bez kontaktu z rywalem złapał się za nogę i zszedł z boiska bez słowa. Nie czekał nawet na zmianę. Podpadł wtedy nie pierwszy raz. Po meczach z Gruzją i Włochami został obrzucony na lotnisku jajkami i papierem toaletowym. Nigdy nie okazał się zbawcą formatu Stoiczkowa, choć ten należy do jego obrońców.
– Widziałem wszystkie mecze z jego udziałem w tym sezonie i nikt nie powinien podważać jego zaangażowania. Ludzie poddają je w wątpliwość, a potem znów kochają go za trzy gole z Liverpoolem. Fani United powinni go wspierać, bo wtedy będzie jeszcze lepszy. To od dawna jeden z najlepszych piłkarzy na świecie – mówiła w poprzednim sezonie bułgarska legenda Barcy. Zwykle śmietankę po zwycięstwach i tak spija Rooney. Berbatow wie, że nic lepszego i tak nie czeka go już w karierze. Śladami Hristo też nie pójdzie.
– Manchester United to absolutny top, więc gdzie mógłbym się stąd ruszyć? Lepsza jest chyba tylko Barcelona. Odejście do każdego innego klubu byłoby krokiem w tył – mówił przed startem sezonu 30-latek. „Duma Katalonii” miała go zresztą kiedyś na oku, jeszcze przed transferem na Old Trafford. Nigdy nie żałował jednak negocjacji z „Czerwonymi Diabłami”, na które od początku był uparty. W Tottenhamie nie chciał już nawet trenować, a w Manchesterze marzy by zakończyć karierę. Problem w tym, że konktrat wygasa mu przyszłego lata. W umowie istnieje tajemniczy zapis, który automatycznie pozwoli ją przedłużyć o kolejne dwanaście miesięcy. Trudno powiedzieć, czy w obecnej sytuacji starczy mu cierpliwości na oglądanie sukcesów swojego zespołu z boku. Ferguson zawsze znajdzie optymalne rozwiązanie dla obu stron. W kryzysowym momencie nawet Cantona chciał uciec do Interu Mediolan…
9-miesięczna absencja Francuza za atak na kibica spędzała kibicom sen z powiek, ale szybko sobie uświadomili, że nawet strata „Króla” nie strąci klubu ze szczytu. Geniusz za jego sterami zawsze ma nowe rozwiązania. Na tyle imponujące, że nikt nie musi przejmować się odosobnionym przypadkiem Berbatowa. Dwa lata po zakończeniu kariery przez Cantonę, świeża krew sięgnęła po jego wymarzoną Ligę Mistrzów. Po latach kolejna generacja dzieciaków Fergusona może tego dokonać bez wielkiego wpływu Berbatowa. Bułgar najpierw zrobił młodszym miejsce w reprezentacji, teraz – niezależnie od siebie – ma powtórkę z rozrywki w klubie. Niewykluczone, że pomimo swojej lojalności, niedługo przestanie być częścią doskonale funkcjonującego organizmu. I zacznie być dla Fergusona dokuczliwy jak wyrostek, którego należy się pozbyć…
FILIP KAPICA
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]



