Może za wcześnie na kult wielkiego Stana Valckxa?

redakcja

Autor:redakcja

24 sierpnia 2011, 21:05 • 5 min czytania

Wiosną raz na jakiś czas zamieszczaliśmy felietony Mirosława Słomkowskiego, a jeden z nich szczególnie wzburzył część kibiców. „Genkow to drut, boiskowy drut” – napisał wtedy Słomkowski, za co wylano na niego kubył pomyj, a feralne zdanie przypominano za każdym razem, gdy wiślak trafił do siatki. Dzisiaj ci, którzy Genkowa tak szalenie bronili, pierwsi wyskakują z podobnymi stwierdzeniami: drut, boiskowy drut. A jak dla nas, ani Genkow nigdy nie był fatalny, ani nigdy szczególnie dobry. Ot, napastnik klasy średniej, idol dla ubogich. Bułgar może być jednak dobrym punktem wyjścia do kilku kolejnych wniosków po meczu Wisły z APOEL-em.
W środowisku piłkarskim popularne jest hasło: najpierw pracujesz na nazwisko, potem nazwisko pracuje na ciebie. Innymi słowy – stara szkolna zasada, że od drugiej klasy można jechać na opinii. No i odwieczna reguła podrywania – że najważniejsze jest pierwsze wrażenie.

Może za wcześnie na kult wielkiego Stana Valckxa?
Reklama

Stan Valckx – można stwierdzić, że o nim napisano już wszystko, ale to przecież byłaby nieprawda, bo o Holendrze pisano do tej pory tylko dobrze. W dużej mierze – słusznie. Dopiero od wczoraj żyjemy w nowej, pocypryjskiej rzeczywistości. Ktoś może zapytać oburzony: – To co, teraz to nawet Valckx zły? Tak nagle?

Nie tyle, że od razu zły, ale może nie aż taki wspaniały.

Reklama

I tak – tak nagle.

Opinie o ludziach stale się zmieniają, zwłaszcza o tych, których praca podlega stałej i bezlitosnej weryfikacji. Idziesz w górę, najpierw wygrywasz z Arką, potem – hmm, z kim oni wygrali? – z Zagłębiem Lubin, później z Liteksem فowecz… I im dłużej idziesz, tym jest trudniej. Mijasz kolejnych ludzi, a oni się zastanawiają: ciekawe, jak daleko dojdzie? Ciekawe, co okaże się kresem jego możliwości? Ciekawe, na co go tak naprawdę stać? I jak nagle upadasz, to słychać: już! Już upadł! W sumie, wcześnie. Myśleliśmy, że większy z niego kozak.

– Już?
– Naprawdę, już.
– Oj, to jednak daleko nie zaszedł. A sprawiał wrażenie mocnego chłopa.

To jak z Andrzejem Gołotą – był wielki, aż dostał w cymbał. Ł»ycie bywa brutalne w przenośni i dosłownie.

Pytanie dzisiejszej rozprawki brzmi – czy Stan Valckx rzeczywiście dokonał takich cudów, o jakie go do niedawna podejrzewano? Ściągnął Meliskona, co okazało się strzałem w dziesiątkę, ściągnął Pareikę, którego można uznać za strzał – no, zważywszy na nowe okoliczości… – w siódemkę. Doszedł poprawny Genkow. Poprawny.

Trzeba jednak zaznaczyć, że Wisła stała się naprawdę atrakcyjnym miejscem do gry w piłkę, klubem płacącym dobre pieniądze, sięgające 400 tysięcy euro rocznie, klubem z ładnym stadionem z ładnego miasta. To nie jest tak, że dziś do Wisły – mającej możliwości oferowania takich kontraktów – trudno jest znaleźć chętnego. Bzdura – chętni są, zwłaszcza, że rynek transferowy jest coraz bardziej dynamiczny, zawodnicy często podpisują krótkie umowy, dzięki czemu łatwiej ich przeciągać na swoją stronę. Są też kraje, którymi wstrząsnął kryzys i które nie są w stanie konkurować finansowo nawet z Wisłą. Jeśli krakowski klub jest w stanie wyciągnąć króla strzelców ligi serbskiej z Partizana, a potem trzymać go na ławce, to znaczy, że sytuacja finansowo-organizacyjna klubu jest co najmniej przyzwoita, a dyrektor sportowy ma jako taki komfort działania.

Dlatego można powiedzieć „sprawdzam” i zastanowić się, co tak naprawdę Wiśle dał Jaliens? Czy nową jakość dał Lamey? Po co ściągnięto Diaza? Jak to jest, że Biton nie gra w meczach z APOEL-em nawet minuty, skoro jest niby aż tak dobry? Co z Jovanoviciem? A Iliew? Czy Gervasio Nunez pomoże Wiśle wejść na wyższy poziom? Jaki jest więc prawdziwy bilans Valckxa, zwłaszcza gdy uwzględnimy, ile wspomniani piłkarze zarabiają, a ile zarabiają i za ile byli sprowadzani zawodnicy APOEL-u? Wiele osób wspomina – hej, ale APOEL gra w tym samym składzie już trzy lata, a Wisła dopiero rok. Może i tak, lecz czy to nie APOEL grałâ€¦ w pierwszym roku trenera Jovanovicia w Lidze Mistrzów? No właśnie. Już w pierwszym.

Każdy dyrektor sportowy ma transfery udane i nieudane, Holender miał wystarczająco udanych, byśmy uznali, że się na robocie zna – tego nie chcemy w tym tekście podważać. Zdumiewa nas natomiast mit Valckxa, który zaczął u nas w kraju funkcjonować – „patrzcie, ile warty jest dyrektor sportowy z zachodu”. Lepszy, bo nie z Polski. Lepszy, bo mówi w innym języku. Ileż on ma kontaktów! A dzisiaj tak się zaczęliśmy zastanawiać… Stilić – Melikson. Genkow – Lewandowski. Biton – Rengifo. Nunez – Murawski. Diaz – Henriquez. Jovanović – Djurdjević. Iliew – Peszko. Do tego jeszcze Injac czy Bandrowski.

Wiecie, co to za porównanie? Nie Wisła kontra Lech, tylko Valckx kontra Andrzej Czyżniewski. Holendra całowano po nogach, praca Polaka przeszła w zasadzie bez echa, na koniec zasłużył widocznie tylko na kopa w dupę. Owszem, Czyżniewskiemu w Arce potem nie wyszło, ale nie zaryzykujemy pięciu złotych, że w tym klubie wyszłoby Valckxowi.

Nie atakujemy Holendra. Apelujemy o normalność, o dystans, o wyważenie opinii, o cierpliwość, chłodną analizę. Nie dokonał jeszcze niczego takiego, co kazałoby paść przed nim na kolana. Na Meliksona Jacek Bednarz – poprzedni dyrektor Wisły – odpowie Brazylijczykiem Marcelo i pewnie takiej licytacji nie przegra.

Stara zasada brzmi – nie stawia się pomników za życia. Mądre. Pozwala uniknąć wydatków na rozbiórkę. Nie stawiajmy też Valckxowi pomników, bo jeszcze nie czas na to. Już był w tym kraju przynajmniej jeden człowiek, który na rynku transferowym działał jeszcze skuteczniej. Nazywał się Andrzej Czyżniewski i dziś kibice Arki chcą go wywozić na taczkach.

Trzeba szanować Valckxa, bo nie zasłużył na to, by go nie szanować. Natomiast nie ma co popadać w przesadę i tworzyć kultu. Już jednego Holendra zagłaskaliśmy – aż pomyślał, że jeszcze nie wyszliśmy z drewnianych chatek i że można nas kupić koralikami. Niech pracuje dalej, ale na normalnych, zdrowych zasadach – czyli takich, kiedy uwzględnia się także to, że popełnia błędy. Patrzmy na niego dokładnie tak samo, jak na zajmujących te same stanowiska Polaków. Bo do tej pory Polakom uwypuklaliśmy błędy, a cudzoziemcom zasługi. Mało sprawiedliwy układ.

Najnowsze

Anglia

Była gwiazda Premier League może trafić do więzienia

Maciej Piętak
1
Była gwiazda Premier League może trafić do więzienia
Niemcy

Królowie horrorów w Niemczech. Ekipa Polaka jest w tym najlepsza

Maciej Piętak
0
Królowie horrorów w Niemczech. Ekipa Polaka jest w tym najlepsza
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama