Jak powszechnie wiadomo na naszej planecie pojawia się wiele zjawisk i wydarzeń niewyjaśnionych bądź do wyjaśnienia bardzo trudnych. Niektórzy przykładowo uważają, że Osama bin Laden jest dobrym znajomym G. W. Busha i razem wpadli na pomysł inwazji na Afganistan, inni odnaleźli na skrzydle lądującego w Smoleńsku TU-154 ślady cięć wykonanych piłą w czasie lotu, jeszcze inni sądzą, że widzieli w Argentynie dwa dni temu 122 letniego Adolfa Hitlera kupującego leki na prostatę. Piłka nożna nie jest osobnym bytem lecz częścią naszego zagadkowego świata, również w tej dyscyplinie pojawia się wiele pytań bez odpowiedzi. Kilka z nich każdemu, natychmiastowo, nasuwa się po oglądnięciu wczorajszych Gran Derbi.
Pierwszą, i od kilku miesięcy niewyjaśnioną, zagadką jest praca sędziów podczas spotkań odwiecznych rywali. Rzeczą powszechnie znaną (powiedział tak „The Special One” – Jose Mourinho) jest fakt pomocy arbitrów Barcelonie, podczas gdy Real w każdej możliwej sytuacji jest krzywdzony (wyraźnie można było zaobserwować to wczoraj kiedy Marcelo niefortunnie zaczepił Fabregasa w końcówce spotkania). Warto się zastanowić czemu ta niesprawiedliwość trwa już od ponad roku.
Jak dobrze wiemy pan Angel Maria Villar, prezes HZPN-u, jest dobrym znajomym Sandro Rosella, prezydenta FCB. Panowie byli widywani razem w najmodniejszych knajpach Londynu tego lata. Razem postanowili wykorzystać czas spędzony w Londynie, podczas negocjacji Barcelony z Arsenalem w sprawie transferu Cesca. Warto tutaj zauważyć, że dzięki zdjęciom paparazzi wiemy kto płacił za drogie zakupy w najmodniejszych sklepach stolicy Anglii. Czy nie jest to wystarczający powód aby sądzić, że Barcelona stosuję brudne zagrywki mające na celu zwiększenie swoich szans w spotkaniach z Królewskimi? Ale Villar to nie tylko prezes hiszpańskiego odpowiednika PZPN-u, to także przewodniczący Komisji Sędziowskiej UEFA, a wszyscy wiemy w jakich okolicznościach Blaugrana zdobyła Lige Mistrzów w 2009 i 2011 roku…
Kolejną niezmiernie ciekawą sprawą jest zachowanie Jose Mourinho. Wszyscy wiemy, że jest to typ osoby, która zawsze (warto powtórzyć to słowo), zawsze wie co robi. Jest doskonałym strategiem, i nigdy nie daję się ponieść emocjom. Każde słowo z ust trenera zespołu Królewskich jest wyważone i ma swój określony cel. Legendarne już „Por que?” stało się natychmiastowym klasykiem cytowanym przez wszystkich znawców dzisiejszego futbolu. Być może, pod taką samą nazwą, powstanie marka odzieżowa znana na całym świecie?
Wracając jednak do wyżej opisanych cech The Special One – od czasu przejęcia sterów w Realu można zauważyć, nie wiedzieć czemu, pogarszające się stosunki hiszpańskich piłkarzy drużyn tworzących spektakl Gran Derbi. Ostre wejścia, częste, niesprowokowane niczym teatralne upadki oraz wzajemne boiskowe złośliwości nie mogą pozytywnie wpływać na atmosferę w szatni La Furia Roja. I tu pojawia się pytanie – kto na tym zyskuje? Wszyscy dobrze wiemy, że Mou wyraził pragnienie pracy, w przyszłości, z reprezentacją Portugalii. Pojawia się zatem pytanie, czy w związku z nową posadą, która objęcie jest możliwe, już po przygodzie w Madrycie, ewentualny konflikt w hiszpańskiej kadrze nie jest celowo wywoływany przez portugalskiego szkoleniowca. Wiemy przecież, że obecny szkoleniowiec mistrzów świata, Vicente del Bosque, jest osoba mentalnie słabą i może sobie nie poradzić z poprawą stosunków panujących wewnątrz reprezentacji. A to może zakończyć się jego zwolnieniem i rozsypaniem się zwycięskiego zespołu. Warto zatem zadać pytanie dla kogo tak naprawdę pracuję Jose M. i jakie są jego, bądź też wyznaczone mu przez kogoś (?), cele…
Ostatnim pytaniem jakie wykiełkowało w głowie nie jednego z was jest forma Leo Messiego. Wszyscy widzieliśmy jak grał w pierwszym meczu – nie dość, że zwymiotował w przerwie, to jeszcze przed nią strzelił niezasłużoną (ewidentnie faulując Pepe) bramkę na 2-1. Taki wynik stawiał w fantastycznej pozycji zawodników z Katalonii. Skąd zatem wczorajsza forma Argentyńczyka?
Niedawno mieliśmy okazję zobaczyć szokujące zdjęcia, z jachtu na Ibizie, Messiego palącego papierosa (marki ani rodzaju nie podano) i wysłuchać, nie do końca przekonywującego, wytłumaczenia, że przedmiot znajdujący się w jego ustach to tak naprawdę lizak. Wyraźnie zatem można stwierdzić, że zeszłoroczny zdobywca złotej piłki odwrócił się od zdrowego trybu życia i skutkiem tego jest słaba forma fizyczna. Ale czy tylko zejście na złą żywieniową drogę piłkarza jest powodem jego gorszej dyspozycji w obu spotkaniach? Nie tylko autorowi tego tekstu nasunęło się to pytanie. Znana jest przecież łzawa (ale czy prawdziwa? Może to jedynie chwyt marketingowy?) historia młodego zawodnika z Argentyny, który musiał zażywać hormony wzrostu aby móc uczestniczyć w rozgrywkach piłki nożnej. Pojawia się zatem pytanie czy były to jedyne specyfiki jakie stosował. Niemożliwym jest przecież rozwinięcie się takiej muskulatury u zawodnika tak drobnego i słabo rozwiniętego fizycznie. Być może, a było to spotykane u innych sportowców, obecna forma to nie tylko pokłosie złego prowadzenia się, ale również syndrom odstawienia? Zauważmy, że zdarzały się Messiemu momenty wielkiego pobudzenia podczas wczorajszego meczu, to właśnie wtedy padły bramki dla Barcy. Nie wiemy przecież co zawodnik przechowuję w bucie bądź skarpecie, a kamera wszystkiego nie jest w stanie ująć. To nie mógł być przypadek…
Jak można zauważyć powyższa analiza nie daję jasnych odpowiedzi na postawione pytania. Wiemy przecież, że prawdy o pewnych rzeczach nie poznamy nigdy, możemy się jej jedynie domyślać. Warto jednak drążyć głębiej, odnajdywać znaczenia, symbole i gesty, które na pierwszy rzut oka wydają się jednoznaczne. Warto kruszyć mur pytań i szukać za nim odpowiedzi, iść pod prąd powszechnie wygłaszanym opiniom i nie dać się zwieść osobom, które chcą nas omamić i pokazać rzeczywistość inną niż jest.
Michał Martosz