Z Jeanem Paulistą o Wiśle, APOEL-u i… powrocie do Polski

redakcja

Autor:redakcja

18 sierpnia 2011, 02:31 • 9 min czytania

– Wiśle w rewanżu będzie bardzo trudno. Jak graliśmy z APOEL-em pierwszy mecz eliminacji z Kopenhagą na wyjeździe, przegraliśmy 0:1, ale oni naprawdę nas zmasakrowali. Mogli nam wbić 4-5 goli. W rewanżu po dwudziestu minutach było 2:0 dla nas. Już wtedy widać było na ich twarzach olbrzymie zmęczenie. Chwilę wytrzymasz, ale nie za długo. To tak jakbyś wszedł teraz do sauny i ktoś kazałby ci w niej biegać – mówi były zawodnik Wisły i APOEL-u, Jean Paulista.
Coś cię sprowadza do Polski poza meczem Wisły z APOEL-em?
Za tym krajem nie da się nie tęsknić. Chciałbym tu znowu zagrać. Już w grudniu miałem taki plan, ale wtedy nie wyszło. Teraz skończył mi się kontrakt z cypryjskim klubem, rozmawiałem z rodziną i uznałem, że czas na powrót. Nigdy nie sądziłem, że jakiś obcy kraj tak mi się spodoba. Spędziłem tu ostatnie Boże Narodzenie, w Białymstoku u Hermesa, moja córka urodziła się w Polsce. Jak wyjechaliśmy miała dwa lata, teraz ma sześć i zaczyna dopytywać, dlaczego już tu nie mieszkamy.

Z Jeanem Paulistą o Wiśle, APOEL-u i… powrocie do Polski
Reklama

Masz jakieś oferty?
Są sygnały, ale na razie bez konkretów.

Interesuje cię tylko Ekstraklasa czy pierwsza liga też?
Wiadomo, że wolałbym Ekstraklasę, ale pierwsza liga też może być. Chodzi mi przede wszystkim o granie. Nie przyjeżdżam tu na emeryturę ani na wakacje.

Reklama

W jakiej jesteś formie? Nikt tak naprawdę nie wie, jak ostatnio ci szło.
Grałem dwa lata w APOEL-u. Gdy grasz w klubie tego pokroju, ludzie cię widzą. Ale potem przeszedłem do AEK Larnaka i było już inaczej. Jestem w bardzo dobrej formie. Gdybym czuł się źle, nie wróciłbym do gry. Przeszedłem okres przygotowawczy z jedną z cypryjskich drużyn, codziennie chodziłem na siłownię. Jestem gotowy. Liczę, że znajdę klub, w którym to udowodnię.

Masz już 33 lata.
Ale Hermes, Frankowski, Kosowski i Marcin „Ł»ewłak” pokazują, że się da. Albo Cleber. Gdyby nie kontuzja, grałby dalej. Wiem, że wiek może odstraszać, ale czuję się młodszy, tak na 30 lat. Trenuję codziennie i nie mam żadnych problemów. Dwa lata jeszcze pogram.

Do kiedy zamierzasz czekać na oferty?
Nie mogę czekać zbyt długo. Posiedzę tu z tydzień. Przede wszystkim muszę znaleźć pracę, ale cel numer jeden to zakotwiczyć w Polsce.

Z ciekawości, przyjąłbyś propozycję z Cracovii?
Kibice Wisły pewnie by tego nie zrozumieli, ale nie mogę sobie pozwolić na wybrzydzanie. Gdybym dostał zaproszenie od Cracovii, to na pewno bym je rozważył. W takiej sytuacji chciałbym, aby fani Wisły to zaakceptowali, bo naprawdę ich kocham.

Masz duże wymagania finansowe?
Nie, mówię szczerze – kasa nie jest moją główną motywacją. Nie muszę bardzo dużo zarabiać. Chcę grać.

Wspomniałeś już, że ostatni sezon spędziłeś w AEK Larnaka. Co to za klub? Da się go porównać z jakimś polskim? Korona, Lechia?
Na Cyprze futbol wygląda inaczej niż tutaj. Są tam trzy duże kluby – Omonia, APOEL i Anorthosis. Reszta nie ma zbyt wielu kibiców. AEK to typowy średniak, choć ostatni sezon miał dobry, bo zajął czwarte miejsce w lidze. Ale ja tam grałem tylko do stycznia.

Dlaczego?
Miałem dwa lata kontraktu, doznałem kontuzji i chcieli mnie wywalić bez płacenia. Nie zgodziłem się, więc wysłali mnie do rezerw. Trenowałem z nimi do marca, bo jeśli klub nie płaci przez trzy miesiące, możesz złożyć skargę do FIFA. Proces rozpoczął się w marcu i nie było już sensu szukać nowego klubu, bo sezon kończył się w maju.

Wygrałeś proces?
Cały czas jest w FIFA, ale jestem pewien, że wygram. Tylko nie chcę już tracić czasu.

Bardzo profesjonalne podejście ze strony klubu, trzeba przyznać.
Cypr… W APOEL-u organizacja była bez zarzutu, świetnie mnie traktowali, jak odszedłem, też wszystko było w porządku. Ale na Cyprze trzeba wiele rzeczy poprawić. Szczególnie to, jak małe kluby traktują swoich piłkarzy. Bez szacunku. Kosowski też miał w Apollonie problemy z pieniędzmi.

Cypr pokazywany jest u nas jako przykład kraju, która odbiła się od dna, a teraz jego kluby występują w Lidze Mistrzów.
Kwestia inwestycji. APOEL-owi bardzo pomogło to, że w ogóle awansował. Wtedy do klubu wchodzą bardzo duże pieniądze, które zapewniają stabilizację na kilka lat. I pozwalają na większe transfery.

Myślisz, że gdyby Wisła awansowała do LM, to odskoczyłaby Legii i Lechowi na kilka sezonów?
Możliwe. Poza tym ważna jest rywalizacja z najlepszymi, której nie gwarantują rozgrywki krajowe. Ale ogólnie nie sądzę, żeby liga cypryjska była lepsza od polskiej.

Nie?
Nie. Nie ma tam takiej obsługi telewizyjnej, nie ma reporterów na treningach, tylu wywiadów. Jestem w Polsce od trzech dni i już trzech dziennikarzy prosiło mnie o rozmowę. Czyli więcej niż przez trzy lata na Cyprze (śmiech).

Tam w ogóle się tobą nie interesowali?
Nie chodzi o to. Po prostu nie mają takiego zwyczaju. Są kanały telewizyjne, ale nie jest tak, że Canal + przyjeżdża na prawie każdy trening, żeby robić kolejne materiały. Nie wszystkie kluby mają gdzie trenować. Niektóre nawet nie mają swojego stadionu i muszą wynajmować od innych. Większość drużyn jest z małych, 3-tysięcznych miasteczek. Tam nawet nie ma kibiców. Mecze w takich warunkach przypominają regionalne ligi brazylijskie.

A jak jest z kibicami w większych klubach? Też tak niebezpiecznie jak w Grecji?
Dzięki Bogu wszędzie, gdzie grałem, kibice darzyli mnie sympatią. Tak było w Wiśle, tak było w APOEL-u. Zawsze mogłem spokojnie przejść po ulicy. Kibicom chyba odpowiada mój charakter. Nawet teraz, jak chodzę po Galerii Krakowskiej, to mnie rozpoznają. Nie wszyscy podejdą zagadać, ale czujesz, kiedy ktoś cię poznaje. Jeśli masz dobry charakter, to przemawiasz nie przez usta, tylko przez pracę, jaką wykonujesz. Ludzie to widzą. Potrafią odróżnić, czy ktoś jest tylko dobrym piłkarzem, czy też dobrym człowiekiem. Pod tym względem zawsze byłem w porządku i w żadnym kraju nie miałem problemów. Na Facebooku mam zresztą więcej znajomych Polaków niż Brazylijczyków. I cały czas dostaję zaproszenia.

To po tym wywiadzie cię zaleją…
Mam taką nadzieję (śmiech). Jeśli jesteś szczery i sprawiedliwy, to nigdy nie stracisz. To moja dewiza.

Nie masz wrażenia, że Polska stara się rozwijać, idąc drogą Cypru? Czyli ściągamy piłkarzy z nazwiskiem i liczymy, że oni podniosą poziom?
Tak, ale samo nazwisko nie gwarantuje poziomu. Liczy się starannie ułożona kadra. Wisła sprzed trzech lat była wielką drużyną. I miała gwiazdy – Pawła Brożka, Głowackiego, Kosowskiego. Oni nie zarabiali kokosów. Grunt to ściągać właściwych piłkarzy.

Tak jak obecna Wisła?
Wisła bardzo się zmieniła przez ostatnie lata. Z moich czasów został Sobolewski, Diaz, Małecki i Boguski, ale on akurat nie gra. Zupełnie inna drużyna.

Lepsza?
Nie sądzę, żeby obecna Wisła była lepsza niż ta z Brożkiem, Pawełkiem i Głowackim.

Genkow nie jest lepszy od Brożka?
Nie.

A Pareiko od Pawełka?
Też nie. Może nie znam ich tak dobrze, ale np. Paweł to jeden z najlepszych napastników, z jakimi grałem.

Ale przyznaj, Wisła nigdy nie była tak blisko LM jak teraz, po losowaniu.
Ale wiesz, zmieniły się zasady eliminacji. Wcześniej grałeś z trzecimi drużynami z Anglii, Hiszpanii, Niemiec. Myślisz, że ta Wisła, która grała trzy lata temu z Barceloną, przeszłaby przez obecne eliminacje?

Miałaby szansę, ale uważam, że obecna Wisła jest bardziej kompletna.
No dobra, a gdyby obecna Wisła grała np. z Trabzonsporem?

To nie miałaby większych szans.
Więc mówię – teraz jest łatwiej. Skonto, Litex i Apoel to drużyny w zasięgu Wisły. Ale drużyna Pawła, „Baszcza”, Mauro i Clebera też mogłaby z nimi spokojnie powalczyć. Ale my dostaliśmy Panathinaikos, a po moim odejściu grali jeszcze z Barceloną. W pierwszym meczu przegrali 0:4, ale w rewanżu wygrali. Pokonali Barcelonę! Drużynę Guardioli, która zdobyła Ligę Mistrzów! Trzeba to docenić. I porównaj sobie Barcę, Real lub Porto z APOEL-em, Dinamem Zagrzeb lub Bate Borysów.

Masz rację, ale pod względem organizacji Wisła wygląda teraz dużo lepiej.
Ale organizacja nie gra, nie wychodzi na boisko.

Ale w dalszym planie prowadzi do sukcesów.
Jasne, ale chcę, żebyś zrozumiał, że nie powinno się porównywać drużyn z różnych okresów, jeśli nie mają równych szans na awans. Moja Wisła też była wielką drużyną i dziś awansowałaby do LM.

To jak wytłumaczysz kompromitacje z Levadią i Karabachem?
Taki jest futbol. Nie wszystko da się wytłumaczyć. Może mieli zły dzień. Oczekiwania są największe, jeśli chodzi o awans. Większe niż, gdy walczysz w lidze. Mistrzostwo zdobywa się po to, żeby zagrać w LM. Jeśli odpadasz w eliminacjach, to myślisz – „cholera, i po co to wszystko?”.

Nie uważasz, że zwolnienie za twoich czasów Dana Petrescu było pochopne? Może gdyby on wtedy został, dziś rozmawialibyśmy w trochę innym tonie.
Petrescu miał swój sposób bycia, był zbyt agresywny. Chciał, żeby drużyny, które trenował osiągnęły tyle, co te, w których grał. Ale czasami trzeba wiedzieć, co się mówi. Zdarzało się, że mówił rzeczy, które nie wszystkim się podobały. Piłkarze czuli się urażeni i odpychało ich to od dalszej pracy. Ja też trochę się nasłuchałem, ale mnie to motywowało. Ale Petrescu nie był złym trenerem, nie wspominam go źle. Pracowałem w Wiśle z wieloma trenerami, ale jeśli miałbym wybrać najlepszych, to byliby to Petrescu i Skorża.

Pogadajmy o APOEL-u. Można było trafić na łatwiejszego przeciwnika w czwartej rundzie?
Powiem inaczej. Kiedy grałem w LM z APOEL-em, nie był on tak silny jak dziś.

APOEL, który grał z Atletico i Chelsea był gorszy?
Tak sądzę. Jeśli miałbym porównywać, dzisiejszy APOEL jest jak Wisła z moich czasów. Ale wiesz, to takie gadanie. Wszystko rozstrzygnie się na boisku, w rewanżu.

Jak wspominasz mecze w LM?
Grałem przeciwko Porto, Atletico… To było niesamowite. Sama nazwa „Liga Mistrzów” mówi wszystko. Jesteś wśród najlepszych piłkarzy na świecie. Inaczej się też słucha hymnu LM w telewizji, inaczej na boisku.

Najtrudniejszy przeciwnik, z jakim się zmierzyłeś w Champions League?
Aguero, Forlan, Hulk, Terry, Lampard… Można wymieniać i wymieniać. Ale to tacy zawodnicy jak my. Wtedy widzisz, że masz warunki, żeby się z nimi mierzyć. Skoro wszedłeś do LM, to znaczy, że na to zasłużyłeś.

Nie myślałeś w trakcie meczu o wymianie koszulek z Hulkiem czy Drogbą?
Nie, nigdy. Po wejściu na boisko przestaje się ich podziwiać. Sam zasługujesz na podziw, jeśli znalazłeś się wśród nich. Pamiętam – jak awansowaliśmy, trener Jovanović powiedział, żebyśmy się cieszyli chwilą, bo najtrudniejsze już za nami. Logiczne, że nie wchodziliśmy do LM po to, żeby ją zdobyć, tylko, żeby poczuć tę atmosferę. Skupiasz się na tym, żeby radować się grą i nie martwić niczym innym. Arsenal, Barcelona, Real i Manchester wchodzą do Champions League, żeby ją wygrać, inni mają wykorzystać ten moment, bez presji. Pierwszy sezon w LM to zdobywanie doświadczenia, w drugim ewentualnie możesz myśleć o osiągnięciu czegoś większego.

To prawda, że Wiśle w rewanżu będzie dużo trudniej z powodu wysokiej temperatury?
Zdecydowanie. To tak jakbyś wszedł teraz do sauny i ktoś kazałby ci w niej biegać. Jak graliśmy pierwszy mecz eliminacji z Kopenhagą na wyjeździe, przegraliśmy 0:1, ale oni naprawdę nas zmasakrowali. Mogli nam wbić 4-5 goli. W rewanżu po dwudziestu minutach było 2:0 dla nas. Już wtedy widać było na ich twarzach olbrzymie zmęczenie. Chwilę wytrzymasz, ale nie długo.

Za kim jesteś?
Za Białą Gwiazdą (uśmiech). Ci kibice zasługują ten prezent. To najlepsi fani, jakich znam. Jak przyjechałem, zaczęli skandować moje imię po polsku. Na początku nie wiedziałem, co to jest ten „Jasiu”. Koledzy wytłumaczyli mi, że to moje imię zdrobnione po polsku. Taki „Joaozinho” (śmiech).

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama