Kolejny raz przewertowaliśmy angielskie gazety. Nie będziemy jednak – tak jak zakładaliśmy na początku – streszczać tego wszystkiego, co działo się w prasie od soboty do wtorku. Bo sobota to głównie zapowiedzi, a niedziela – podsumowania. Nic więcej. Skupmy się więc na dwóch ostatnich dniach.
PONIEDZIAŁEK
***
Z okładki „The Independent” wita nas Ashley Young, który zapewnił w niedzielę Manchesterowi zwycięstwo nad WBA. Nie brakuje dyskusji na temat słabej gry De Gei i kontuzji Ferdinanda (nie zagra sześć tygodni). Na dole rozkładówki ciekawa ramka o słabym starcie ligi. Nie da się oczywiście porównać poziomu meczów do tych z – dajmy na to – sezonu 1993/1994, ale zestawić twarde dane – już tak. No i jest konkluzja, że od powstania Premier League (1992 rok) nigdy w pierwszej kolejce nie padło tak mało goli. 14 bramek w 8 meczach dało średnią 1,75. A przypomnijmy, że bywały sezony, np. 2003/2004, gdzie tych bramek w 10 meczach oglądaliśmy 36.
Dalej podsumowania wszystkich meczów Premier League. Jak to w Independent – całkiem fajne, nie takie oczywiste jak w większości polskich gazet. Bez sensu jednak, żebyśmy to teraz wszystko streszczali.
W końcu materiał o Swansea. Zdecydowanie najciekawszy. Alan Curtis, legenda „Łabędzi” opowiada o tym, jak 30 lat temu jego zespół zmarnował świetną okazję do wygrania ligi. Brzmi nieprawdopodobnie, ale Swans prowadzeni przez Johna Toshacka naprawdę mogli to zrobić!
„Mieliśmy świetny sezon. Pamiętam, że u siebie ogrywaliśmy najlepsze zespoły ligi. Pokonaliśmy Liverpool, mistrza Anglii. Wygraliśmy z Aston Villą, zdobywcą Pucharu Europy. Do tego jeszcze Ipswich, obrońcę Pucharu UEFA i Tottenham, który wygrał Puchar Anglii. Arsenal i Manchester też pokonaliśmy”
„Dziesięć meczów przed końcem ligi byliśmy na pierwszym miejscu! Często wracam pamięcią do tego momentu i myślę, że to była złota okazja, żeby ten tytuł zdobyć.”
Swansea zakończyła sezon na szóstym miejscu, a rok później spadła z ligi. Obok tekstu znajdziemy też ramkę pt. „gdzie są piłkarze z tamtych lat”. Dowiemy się m.in., że Neil Robinson prowadzi dziś centrum fitness, Jeremy Charles uczy w szkole, a Dal Davies ma gabinet odnowy biologicznej i od czasu do czasu dorabia jako komentator.
***
Guardian cały w podsumowaniach, więc nie wiemy, czy się tutaj zatrzymywać. Raczej nie. Następnym razem wrzucimy najwyżej boiska z notami i jakieś statystyki. 15 to liczba wykorzystanych rzutów karnych przez Liverpool między pudłem Gerrarda z grudnia 2006 roku (mecz z Fulham), a Suarezem z sobotniego spotkania z Sunderlandem.
***
W Daily Mail stała rubryka Grahama Polla. Angielski arbiter pisze o meczu Newcastle – Arsenal, a konkretnie o Gervinho i Bartonie. O tym, że pierwszy słusznie wyleciał z boiska, a drugi – choć dostał po głowie – żenująco udawał. Generalnie nic, czego jeszcze nie wiedzieliśmy. Poza tym podsumowania. Dowiemy się m.in., że Arsenal, Liverpool i Chelsea po raz pierwszy od 14 lat nie wygrały swoich meczów w pierwszej kolejce.
***
WTOREK
„The Independent” otwiera tekst o Davidzie De Gei. O tym, że – owszem – puścił szmatę w meczu z WBA, ale Schmeichel też puszczał na początku – najpierw z Wimbledonem, a potem trzy dni później z Leeds. W sumie typowe lanie wody, bo Ferguson powiedział o tym już dwa dni wcześniej. Dalej kilka małych zapychaczy (m.in. Cech mówiący, że nadchodzi czas Torresa i transfer Robbie’ego Keane’a do Los Angeles Galaxy). A potem już tylko trzy strony o Fabregasie. Znajdziecie tam:
– wielki list otwarty do Cesca („Amigo, możesz odejść z głową podniesioną do góry”), w którym redaktor pisze, że to strata porównywalna do odejścia Thierry’ego Henry i Patricka Vieiry. Czyli ogólnie banały.
– tekst o tym, jak wypełnić lukę po Fabregasie. Wenger ma bowiem problem: Song został zawieszony (trzy mecze za stempel na nodze Bartona), Nasri zaraz odejdzie do City, a Wilshere leczy kontuzję. Jeśli dodamy do tego, że już dziś Arsenal zagra z Udinese w eliminacjach Ligi Mistrzów, a w weekend ma Liverpool, a potem jeszcze wyjazd na Old Trafford, to sytuacja naprawdę wygląda tragicznie. No, ale Wenger jak to Wenger – wkurza się na pytania dziennikarzy i odpowiada: skład mam dobry, a wzmocnienia będą, jeśli naprawdę uznam je za konieczne.
– jeszcze inny tekst o tym, że Arsenal Wengera to był tak naprawdę Arsenal Fabregasa i wszystko, co dobre w tym zespole wychodziło właśnie od niego. Teraz może być z tym problem, ale „The Independent” uspokaja: są już fundamenty pod nowy, równie dobry zespół. Są to defensywny trójkąt Szczęsny–Koscielny–Vermaelen oraz dwójka pomocników: Ramsey i Wilshere.
– i jeszcze inny tekst o tym, jaka będzie rola Fabregasa w Barcelonie. Dziennikarz wysnuwa wnioski, że numer „4” na koszulce sugeruje, że Hiszpan będzie typowym defensywnym pomocnikiem. Gościem grającym przed dwójką obrońców i skupiającym się tylko na destrukcji. Fabregas podobno pełnił tę rolę, gdy miał 13 lat i grał w tym samym zespole, co Messi i Pique. „Jestem gotowy pełnić tu drugorzędną rolę. Być może jeszcze dwa lata temu nie byłem, ale dziś jestem””.
– na koniec jeszcze wielka fota z prezentacji, na którą przyszło 25 tys. fanów i słowa Fabregasa, który na swojego następcę w Arsenalu typuje Wilshere’a.
***
W „Daily Star” – nuda. Kiepsko, naprawdę kiepsko jak na tabloid. Relację z meczu Manchester City – Swansea (4:0) można we wtorek znaleźć wszędzie, informacja, że Kolo Toure znowu trenuje (sześciomiesięczne zawieszenie za niedozwolone substancje) to żaden hit, a wypowiedzi Chrisa Smallinga, że wypełni lukę po Ferdinandzie i Vidiciu (obaj nie dotrwali do końca meczu z WBA) nawet nie trzeba czytać, bo z góry wiadomo, co powie.
***
Nieźle wygląda dziś „Daily Telegraph”. Sześć stron o piłce, na których zdjęcia są tylko dodatkiem, a nie odwrotnie. Ogólnie panuje zachwyt nad Aguero i jego debiutem ze Swansea. Dziwne jednak, że facet nie dostał żadnej noty (mają je tylko zawodnicy, którzy grali od początku). Są jednak jego dokładne statystyki. Szczególnie te ze strzałami robią wrażenie, bo Argentyńczyk w ciągu trzydziestu minut gry oddał ich aż sześć, w tym trzy celne.
W ogóle City trochę postrzelało. Ostatni raz piętnaście celnych uderzeń kibice Premier League oglądali w listopadzie 2009 roku (mecz Tottenham – Wigan 9:1). Poza tym Aguero jest pierwszym od sześciu lat piłkarzem Premier League, który strzelił w debiucie dwa gole. Wcześniej ta sztuka udała się Egipcjanowi Mido (Tottenham – Portsmouth 3:1; 2005).
Po Aguero ciekawy tekst o Walcottcie, na którego czeka niezła zjebka od Capello, gdy reprezentacja Anglii spotka się w przyszłym miesiącu przed meczami z Bułgarią i Walią. 22-latek wydał niedawno autobiografię i trochę za dużo opowiedział o wewnętrznych sprawach kadry. Jest m.in. fragment, jak Rooney przegrywa z Terrym w snookera i roztrzaskuje kij bilardowy. Albo jak Heskey wysyła smsa, a wkurzony Capello rzuca w niego jakimś przedmiotem.
Na koniec oczywiście kilka tekstów o Fabregasie i ciekawe zestawienie pięciu faworytów do wygrania ligi. Pozytywy, negatywy, nad czym muszą jeszcze popracować i kogo przydałoby się kupić – takie małe podsumowanie po pierwszej kolejce. Największą listę potrzebnych zakupów wlepiono oczywiście Arsenalowi: „środkowy obrońca, może nawet dwóch, lewy obrońca, środkowy pomocnik i dwóch kreatywnych piłkarzy z przodu”.
***
W Guardianie praktycznie to samo, co w The Independent i Daily Telegraph.
PAWEŁ GRABOWSKI


