Jeszcze żadna drużyna w tym sezonie nie zagrała takiego meczu, jak dzisiaj Lech Poznań. Albo inaczej – jeszcze żadna drużyna w tym roku nie zaprezentowała się aż tak fantastycznie. To był wreszcie futbol na najwyższym poziomie, tak na szybko nie potrafimy sobie nawet przypomnieć, który zespół jako ostatni potrafił tak dominować, jak „Kolejorz” w drugiej połowie spotkania z Bełchatowem. W naszych lokalnych warunkach, mała Barcelona – naprawdę. Posiadanie piłki przez 66 procent czasu gry, w strzałach celnych miazga – 9:0. Zabawa, mała gierka, niekończące się podania…
Mecz w polskiej lidze zazwyczaj trzeba wybiegać, wywalczyć łokciami, potem decydujący jest jeden moment, często przypadek, uśmiech fortuny. Rywal strzela w słupek, ty zdobywasz gola po jakimś rzucie rożnym. Innym razem ktoś wrzuci na pałę, obrońca się zdrzemnie, ktoś uderzy, piłka jeszcze pójdzie po rykoszecie… To wszystko jest fajne, ale nie ma mowy o żadnej powtarzalności. Raz wygrasz, za chwilę przegrasz – i nawet nie wiesz, dlaczego.
Ale dzisiaj w Bełchatowie przypadku nie było w ogóle. Była klasa. Jesteśmy ostatni do przesadnego chwalenia, ale dzisiaj chwalić po prostu trzeba. Obowiązkowo. To był pokaz, jak kontrolować mecz i jak odebrać przeciwnikowi chęć do gry w piłkę. Jeszcze w pierwszej połowie gospodarze próbowali pojedynczych zrywów, ale to, co działo się po przerwie, było naprawdę niespotykane na naszych stadionach. Już samo zwycięstwo co najmniej trzema bramkami w meczu wyjazdowym zdarza się rzadko (chociaż Lechowi zdarza się już drugi raz w tym sezonie), ale narzucenie aż do tego stopnia swojego stylu gry na obcym stadionie – prawie nigdy… Jeśli Lech będzie w stanie grać na takim poziomie w następnych meczach, to naprawdę będzie głównym faworytem do zdobycia mistrzostwa kraju. Tylko, no właśnie, pojawia się pytanie – czy „Kolejorz” nie miał dziś po prostu swojego najlepszego dnia w roku? Pokażą nam to dopiero następne kolejki…
W każdym razie Lech zaczął sezon wspaniale – po trzech wyjazdach ma aż siedem punktów. Teraz to miał być przecież najtrudniejszy moment poznaniaków w tym sezonie. Jeśli zakończą ten okres grania poza swoim stadionem na pozycji lidera, to później trudno będzie komukolwiek „Kolejorza” dogonić.
GKS Bełchatów – Lech Poznań 0:3 (oceniał Grzegorz Szamotulski)
Bełchatów: Łukasz Sapela 5 – Grzegorz Fonfara 6, Maciej Szmatiuk 5, Mate Lacić 4, Jacek Popek 4 – Kamil Kosowski 7, Grzegorz Baran 5, Damian Zbozień 3 (73 Maciej Mysiak 4), Miroslav Boپok 4 (82 Szymon Sawala), Dawid Nowak 5 – Marcin Ł»ewłakow 6 (68 Tomasz Wróbel 5).
Lech: Krzysztof Kotorowski 6 – Grzegorz Wojtkowiak 7, Hubert Wołąkiewicz 7, Ivan ÄurÄ‘ević 7, Luis HenrÃquez 8 – Semir Ł tilić 10, Dimitrije Injac 7, Rafał Murawski 9, Mateusz Możdżeń 8 (85 Marcin Kamiński), Jakub Wilk 7 (72 Aleksandyr Tonew 6) – Artjoms Rudنevs 10 (90 Vojo Ubiparip).