Anglia po weekendzie. Odc. 1

redakcja

Autor:redakcja

15 sierpnia 2011, 02:14 • 4 min czytania

Obejrzeliśmy cztery mecze Premier League, do tego dorzuciliśmy wszystkie skróty, na koniec poprawiliśmy jeszcze magazynem „Match of the Day”. Czujemy więc potrzebę, żeby coś skrobnąć. Wrzucić kilka zdań, które – kto wie – może zapoczątkują jakiś nowy cykl. Jeśli od Newcastle – Arsenal woleliście mecz Wisły; jeśli nie mieliście sił, żeby zobaczyć Wigan – Norwich, a na Stoke po prostu zasnęliście – tutaj macie pigułkę. Coś w stylu podsumowania wszystkiego, co warto zapamiętać z ostatniego weekendu w Anglii.
Przepraszam, że żyję: Danny Gabbidon (QPR)
Najpierw w dziwaczny sposób zapakował samobója, potem wyłożył piłkę głową do Klasnicia, a na koniec totalnie zaspał przy golu Muamby. Dramat. Niby te jego wpadki nie były jakoś super widoczne, ale jeśli mu się dokładnie przyjrzycie, to facet naprawdę z roku na rok coraz gorzej gra w piłkę. Drugi taki sezon jak 2005/2006 w barwach West Hamu raczej już mu nie grozi.

Anglia po weekendzie. Odc. 1
Reklama

Kup mnie w Fantasy: Gary Cahill (Bolton)
Środkowy obrońca, który lubi pójść do przodu i od czasu do czasu strzelić gola. Idealny do składu w Fantasy Premier League, bo w przeciwieństwie do Terry’ego, Bainesa, Vidicia itp. kosztuje grosze. Mieliśmy go kupić przed tą kolejką, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na Riise. No i jak to w takich przypadkach bywa – Riise nie strzelił, Cahill strzelił. I to jak, ze stojącej piłki w samo okno.

Zapomniałem, jak się gra w piłkę: Michel Salgado (Blackburn)
Kandydatów do tej kategorii było sporo. Chociażby wspomniany już wcześniej Gabbidon. Ostatecznie wygrywa Salgado, bo nie dość, że zapomniał jak się kopie, nie chce mu się biegać, to i w skakaniu nie za bardzo sobie radzi. Widzieliście bramkę na 1:1 w meczu z Wolves?

Reklama

Pawełek kolejki: Ali Al-Habsi (Wigan)
Bramkarz z serii tych, którzy nie wzbudzają jakiegoś wielkiego szacunku. Który już samym wyglądem i zachowaniem wygląda na takiego, który w każdej chwili może się obsrać. W ten weekend udowodnił to w meczu z Norwich. Wypluł całkiem łatwą piłkę i puścił gola na 1:1.

Najbardziej zestresowani: obrońcy Norwich
No dobra – bardziej zestresowani byli ci z QPR, kiedy raz po raz tracili bramki. Ale o londyńczykach już trochę było, a za chwilę będzie jeszcze więcej, więc napiszmy o drugim beniaminku. Norwich słabo zaczęło głównie przez swoich asów w tyłach. De Laet nie umie prowadzić piłki, a bawi się w drybling przed własnym pole karnym. W efekcie sprokurował karnego. Potem to samo zrobił Zak Whitbread, z tym że skończyło się jedynie strzałem nad poprzeczką.

Śladami فKS-u: Queens Park Rangers
Aż tak źle im nie życzymy, ale pierwszą kolejkę mieli podobną. Tzn. niezłe pierwsze dwadzieścia minut, a potem jeden stracony gol i mecz odwraca się do góry nogami. فKS przegrał na początek z Lechem 0:5, QPR było trochę lepsze, bo dostało od Boltonu tylko 0:4. Ł»eby jednak nie cytować Grzesia Skwarę, zaznaczmy jedno: grali lepiej niż wskazuje na to wynik.

Chyba dziś nie zasnę ze wstydu: Adel Taarabt (QPR)
Komentatorzy podkreślali, że to będzie jego dzień. Ł»e dostał wolną rękę od Warnocka i na tle średniego przeciwnika pokaże to, z czego słyną w Championship. Jak było, każdy widział. A jak nie widział, to już mu mówimy. Taarabt oddał jeden celny strzał i zaliczył z pięćdziesiąt osiem strat. Coś jak Boljević w meczu Cracovii z Lechią.

Najlepszy odbiór piłki: Wes Brown (Sunderland). Zdecydowanie Wes Brown
O ile pierwszy z byłych „Red Devils”, Kieran Richardson grał nieprzekonująco, momentami wręcz słabo (to on wyłączył na chwilę głowę i puścił Suareza na sam na sam), tak Brown zagrał najlepszy mecz od… hmm… nie chcemy wyjść na wariatów, ale musiało to być naprawę dawno. Dostało się trochę Suarezowi, Kuytowi i spółce po piszczelach. Wszystko jednak w ramach przepisów. Brown, nawet jak ciął, to z gracją.

Najlepsze podanie (i od razu też najgorsze): Andrij Arszawin
Zatrzymaliśmy klatkę i wygląda to tak: Arszawin stojący przed czwórką pomocników Newcastle, dalej są jeszcze obrońcy i Robin van Persie. Rosjanin podrzuca piłkę tak, że przechodzi ona nad ośmioma zawodnikami „Srok” i trafia do Holendra. Zresztą, po co to wszystko pisać. Przewińcie sobie do ok. 4 minuty.

Z najgorszym tak łatwo już nie będzie. Tzn. – nie podamy wam minut, bo nie chce nam się szukać. Ale było to katastrofalne podanie Arszawina do Gervinho w sytuacji, która mogła przynieść gola. Tyle.

Pierwszy idiota: Alex Song (Arsenal Londyn)
Filmik powyżej, mniej więcej od 5:30 do 6:00

Pierwszy hipster: Joey Barton (Newcastle)
Był słynny wąsik, była koszulka z napisem „słucham zespołów, które jeszcze nie istnieją”, teraz mamy nową fryzurę naszego bohatera. Oj zmieniamy nam się ten Barton w nieprawdopodobnym tempie.

Dzięki za już, czekamy na jeszcze: Ashley Young (Manchester United)
Są piłkarze, u których jedno dotknięcie piłki wystarcza, żeby powiedzieć: tak, to jest ten gość. To jest ten błysk. Ashley Young – świetna prawa noga, szybkość, no i odwaga. Nie dziwimy się, że w meczu z WBA wszyscy chcieli grać tylko do niego.

Najlepszy debiut: Sebastian Larsson (Sunderland) Bo o Youngu było już wyżej
Równie dobrze mógłby to być najlepszy gol. Bo Larsson – umówmy się – poza tymi nożycami nic wielkiego w tym meczu nie pokazał. No, ale szacun za bramkę. Z grubej rury zaczął przygodę w Sunderland. Wcześniej, w Birmingham, jeśli strzelał, to raczej z wolnych.

***

Jedenastki kolejki nie będzie. Albo będzie – dokleimy ją po poniedziałkowym meczu Manchester City – Swansea.

GRAB

Najnowsze

Anglia

Inter chce piłkarza Tottenhamu. Szykuje się głośny powrót

Maciej Piętak
0
Inter chce piłkarza Tottenhamu. Szykuje się głośny powrót
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama