Cracovia ostro pracuje na kolejne, gigantyczne premie. Wiadomo, jaki jest najlepszy sposób – przycisnąć profesorka kilkoma porażkami. Wtedy on sam oprzytomnieje i powie: – Daję 4 miliony za utrzymanie! Zmieniam plany! Już nie Liga Mistrzów, Liga Mistrzów za rok! Teraz utrzymanie! I się chłopaki ostatecznie utrzymają, dzięki czemu zarobią może nawet lepiej niż ci, którzy wywalczą mistrzostwo. Ha! Oczywiście to tylko oderwana od rzeczywistości teoria spiskowa, ale jakże wpisująca się w klimat z ulicy Kałuży. To w końcu jedyny klub w Polsce, który w ostatnich latach aż tak hojnie nagradzał największe piłkarskie lebiegi.
Krakowianie mają po dwóch kolejkach i dwóch meczach u siebie okrągłe zero punktów, czyli dokładnie tyle, na ile zasłużyli. Wprawdzie stracili tylko pięć goli, czyli mniej niż ŁKS i Podbeskidzie, ale można naprawdę zastanawiać się, czy to nie Cracovia ma najbardziej nieporadną defensywę w lidze. Dla Mateusza Ł»ytki mecz bez babola to aktualnie mecz stracony, a Kosanović piłkę po raz pierwszy w życiu kopnął chyba dopiero, jak go wstawiono w Polsce do składu. Do tego dodajmy najmniej kreatywną linię pomocy – przecież oni w ogóle nie potrafią grać do przodu! Radomski nie zrobił ofensywnej akcji, odkąd wrócił do kraju i chociaż wiemy, że to defensywny pomocnik, to jednak czasami wypadałoby zagrać we właściwym kierunku. Borysiuk to przy nim lider natarcia! Przeciwko Legii dodatkowo jakiś irracjonalny występ zanotował Mateusz Bartczak – tracił piłki dokładnie co dziesięć sekund. Jak łatwo policzyć, przez 90 minut zanotował 540 strat.
Legia więc robiła co chciała, chociaż oczywiście pomogło jej szczęście. Pierwszy gol – szczęście. Drugi gol – też szczęście. Ale przy obu trafieniach poza fartem było coś jeszcze – chęć wygryzienia tej bramki. Tam gdzie dwóch piłkarzy dostawiało nogę, zawsze okazywało się, że mocniej zrobił to legionista. Tam gdzie trzeba było się przepchać, upadał zawodnik Cracovii. Legia chciała, a Cracovia tak trochę chciała, ale trochę też chciała np. odpocząć. Albo pojechać na ryby. Jedni byli zdesperowani, by wygrać, a drudzy z chęcią by wygrali, ale nie za wszelką cenę. Tak to przynajmniej wyglądało z boku, chociaż zawodnicy Cracovii na sto procent z własnej perspektywy widzieli to inaczej.
Jeśli czytają ten tekst kibice Cracovii, a czytają z pewnością, to musimy ich poinformować, że to dopiero początek złych wiadomości. Teraz tę drużynę czekają trzy wyjazdy z rzędu – do Gdańska, do Białegostoku i do Lubina. Wygrać oczywiście da się wszędzie, ale nie prezentując taki futbol, jak do tej pory. Pisząc czarne scenariusze, spokojnie można brać pod uwagę, że dojdzie do powtórki sprzed roku, czyli pięciu porażek w pięciu kolejkach. W szóstej na szczęście przyjeżdża ŁKS, z którym dziś w tej lidze chciałby zagrać każdy i to co tydzień.
W tej kolejce przyjemność zagrania z ŁKS-em miał Śląsk Wrocław. I mimo że wrocławianie wystawili skład bardzo daleki od optymalnego, to i tak wygrali 4:0. Spotkanie w dużej mierze ustawiło debilne zagranie ręką Radosława Pruchnika – nie wiemy, kim ten gość jest, ale już wiemy, co ma w głowie: nie za dużo. Oczywiście, do słowa „ustawiła” nie należy się przesadnie przywiązywać, ponieważ tak czy siak ŁKS zostałby w tym spotkaniu zmasakrowany, co pokazały kolejne minuty. Póki co nie wiemy też za dużo o aktualnym trenerze tej drużyny, Dariuszu Bratkowskim. Sporo osób wypowiada się na jego temat pozytywnie, ale krótki wywiad z nim w Canal+ nasunął nam następującą myśl: czy to nie jest tak, że trener powinien być najinteligentniejszym człowiekiem w całym zespole, a przynajmniej czy nie powinien być w czołówce? Bo jeśli kogoś należy się słuchać, to mądrzejszego. A w tej kilkusekundowej migawce Bratkowski zaprezentował się – łagodnie mówiąc – jak tłumok.
Teraz kilka słów o zwycięzcach. Kto oglądał mecz Legii z Gaziantepsporem, ten mógł zastanawiać się, czy ta drużyna aby na pewno ma siły na 90 minut walki i czy da radę pozbierać się fizycznie do spotkania z Cracovią. Okazało się, że jak najbardziej i że jeśli ktoś zdechł, to właśnie Cracovia. Imponował Vrdoljak, lepiej niż zwykle – i z dużym fartem – grał Manu. Raz obciął się w obronie Michał Ł»ewłakow, ale w pełni zrehabilitował się asystą przy trafieniu na 3:0, kolejny solidny występ zanotował też Marcin Komorowski (raz go w ziemię wkręcił Ntibazonkiza). Niezmiennie w ostatnim czasie dobre wrażenie robi Wawrzyniak, coraz pewniejszy i pożyteczniejszy jest Borysiuk. Natomiast na dziś nie odważymy się zgadywać, ile goli w tej lidze strzeli Ljuboja, bo równie dobrze mogą być to gole 2, jak i 22. Zaimponował też Śląsk, bo coraz bardziej widać, że jest to drużyna, która łapie swój styl gry i wykonawcy przestają mieć aż takie znaczenie, jak wcześniej. Dziś wrocławianie mogą grać bez Kaźmierczaka, ale z Elsnerem, a nawet bez Elsnera i Kaźmierczaka, za to ze Sztylką. Mogą grać bez Mili, ale z Dudkiem i bez Soboty, za to z Madejem. No i bez Diaza, za to z Voskampem. Oczywiście, zawsze jakość piłkarzy jest kluczowa, ale każdy trener dąży do tego, by drużyna wygrywała i przegrywała „w swoim stylu”. Śląsk taki styl już sobie wypracował. Jest to drużyna, której nie da się z łatwością zaskoczyć w defensywie, a także taka, której nie da się całkowicie zneutralizować w ofensywie. O ile wiosną ten zespół wielokrotnie potrzebował splotu szczęśliwych okoliczności, o tyle teraz coraz bardziej od tego czynniku szczęście się uniezależnia…
Ach, i jeszcze słowo o Manu, który został wpisany do składów jako Emanuel Evaristo. Dzięki temu udało się go znaleźć na facebooku i sprawdzić, jak się chłopak odnajduje w Polsce. Okazuje się, że aklimatyzacja przebiega bez zarzutów. Ulubione zajęcia i zainteresowania? Wódka Ł»ołądkowa Gorzka i Ciechan Miodowe.
Cracovia – Legia Warszawa 1:3 (oceniał Wojciech Kowalczyk)
Cracovia: Wojciech Kaczmarek 3 – Andraپ Struna 3, Mateusz Ł»ytko 1, MiloŁ¡ Kosanović 2, Hesdey Suart (5 Krzysztof Nykiel 3) – Alexandru Suvorov 2, Mateusz Bartczak 1, Arkadiusz Radomski 2 (64 Vladimir Boljević 1), Saïdi Ntibazonkiza 6 – Koen van der Biezen 3 (62 Rok Ł traus 2), Andrzej Niedzielan 3.
Legia: Wojciech Skaba 6 – Artur Jędrzejczyk 5, Michał Ł»ewłakow 6, Marcin Komorowski 6, Jakub Wawrzyniak 6 – Michał Ł»yro 5 (46 Miroslav Radović 6), Ariel Borysiuk 6, Janusz Gol 5 (77 Moshe Ohayon), Ivica Vrdoljak 7, Manú 8 – Danijel Ljuboja 5 (81 Michal HubnÃk).
Śląsk – ŁKS 4:0 (oceniał Grzegorz Szamotulski)
Śląsk: Marian Kelemen 7 – Tadeusz Socha 5, Piotr Celeban 6, Mariusz Pawelec 5, Amir Spahić 5 (53 Dariusz Pietrasiak 6) – Dariusz Sztylka 8, Przemysław Szuszkiewicz 5 (61 Dudek 5) – Marek Gancarczyk 4 (82 Sebastian Mila), Łukasz Madej 6, Piotr Ćwielong 5 – Johan Voskamp 7.
ŁKS: Bogusław Wyparło 3 – Artur Gieraga 2, Piotr Klepczarek 2, Marcin Adamski 3, Bartosz Romańczuk 2 – Cezary Stefańczyk 2 (46 Marcin Smoliński 4), Dariusz Kłus 3, Radosław Pruchnik 1 (77 Tomasz Nowak), Maciej Bykowski 2, Sebastian Szałachowski 2 (56 Marcin Mięciel 3) – Marek Saganowski 4.
