Jan Tomaszewski nie lubi Grzegorza Laty? Wiadomo. Grzegorz Lato nienawidzi Tomaszewskiego? Oczywiście. Jeden drugiemu dogryza jak może? Jasna sprawa.
Różnica jest jednak taka, że Tomaszewski zawsze przedstawia Latę jako durnia, który kiedyś bardzo dobrze grał w piłkę. Natomiast Lato… dziś postanowił przedstawić Tomaszewskiego jako frustrata, który nawet jako bramkarz był słaby. A to już jednak przegięcie i brak szacunku dla faktów. – Powiem krótko tak: – Ja musiałem zawsze jedną bramkę więcej strzelić, żebyśmy wygrali mecz, bo on coś puścił – stwierdził Lato.
Słabe to było, naprawdę. Ł»enujące.
Można się nie szanować, ale po co zakłamywać historię? Jeszcze ktoś przeczyta i uwierzy… Nie Grzesiu, nie zawsze musiałeś coś strzelić, bo Tomaszewski puścił. Zdarzało się, że nie puścił – np. w meczu ze Szwecją w finałach MŚ w 1974, kiedy obronił rzut karny (wygraliśmy 1:0). Albo w meczu z RFN w tych samych mistrzostwach, kiedy też obronił rzut karny, ale nic to nie dało, ponieważ Lato dziwnym trafem żadnego gola nie był w stanie strzelić i przegraliśmy 0:1. Gdyby obecny prezes PZPN strzelił, to może zagralibyśmy w finale mundialu…
Ale zacznijmy od tego, że gdyby nie Tomaszewski, to by Lato nigdy królem strzelców mistrzostw świata nie został, ponieważ by na nie w ogóle nie pojechał.
Chcecie się panowie kopać? Proszę bardzo, na to nawet liczymy, jeśli mamy być szczerzy. Ale niech Tomaszewski-krytyk nie rusza Laty-piłkarza, a Lato-prezes niech zostawi w spokoju Tomaszewskiego-bramkarza. Niesmaczne.