No i co z tym Piszczkiem? PZPN zdyskwalifikował go na pół roku, ale nie w zawieszeniu, tylko tak normalnie, bezwzględnie. Działacze więc sami sobie narobili problemów, a za chwilę narobią sobie wstydu, bo trzeba być naiwnym, by wierzyć, że ta kara zostanie podtrzymana. Nie, nie – za chwilę zmieni się ją na karę w zawieszeniu. Wtedy uzasadnione będzie pytanie: to jakże to tak, jednego dnia zawieszacie, a drugiego zmieniacie decyzję?
Tam muszą pracować życiowi debile. Sami proszą się o krytykę, urządzając taką szopkę.
Czy w Piszczka uderzono słusznie, czy nie – nawet nie chce nam się już o tym pisać, bo pisaliśmy ze sto razy. Ale śmieszne są te kary, które wiadomo, że i tak nie mają NAJMNIEJSZEGO znaczenia. Przypominamy zresztą, że pół roku temu bezwzględnie zdyskwalifikowany został Hermes, zawodnik Jagiellonii Białystok, ale nikt go nie niepokoi i gra dalej jak gdyby nigdy nic. A że ma już 37 lat, to bardzo możliwe, że karę odcierpi… po zakończeniu kariery.
Do PZPN-u mamy tylko jedną prośbę – niech będzie konsekwentny. Jeśli kara Piszczka zostanie zamieniona na karę w zawieszeniu, to niech tak samo zostaną potraktowani wszyscy inni zawieszeni piłkarze. Albo wszyscy, albo nikt. Talent i umiejętności nie mogą być argumentem stosowanym przez linię obrony…