Red Bull zaczął od Magatha

redakcja

Autor:redakcja

30 lipca 2011, 12:21 • 4 min czytania

„RB Lipsk zhańbił Wolfsburg”, „VFL skompromitowany” – wołają dziś nagłówki brukowych niemieckich dzienników. Czwartoligowiec z Saksonii wybił Felixowi Magathowi plany o finale Pucharu Niemiec. Jednocześnie zaakcentował to, czego się po nim spodziewano. W Lipsku za ogromne pieniądze Red Bulla rośnie piłkarski potentat. Drugi Hoffenheim. Tylko w większym mieście, z lepszym stadionem i jeszcze bogatszym sponsorem…
Austriacki miliarder Dietrich Mateschitz to biznesowy wizjoner. Przez cały rok krąży po świecie własnym odrzutowcem, a na jego prywatnej wyspie wypoczywa John Travolta. Ale to wszystko drobiazgi. W mediach zaistniał dopiero, gdy jako właściciel Red Bulla postawił na agresywną promocję marki w sporcie. Z dobrym skutkiem. Po kilku latach lista jego przedsięwzięć wydaje się nie mieć końca…

Red Bull zaczął od Magatha
Reklama

Mateschitz działa w wielu dyscyplinach i na różnych kontynentach. Założył akademię piłkarską w Ghanie. Amerykańskie New York Metro Stars przemianował w New York Red Bulls i finansowo zmotywował do gry Thierry’ego Henry z Rafaelem Marquezem. Kupił nieduży klub w Brazylii, a z Austrii Salzburg zrobił – według stałego schematu – Red Bull Salzburg. Wciąż angażuje się w dziesiątki projektów. Stworzył dwie stajnie Formuły 1 i zespół w wyścigach NASCAR…

Już za kilka lat stolicą jego sportowego interesu mają być Niemcy. Konkretnie Lipsk. Mateschitz już wie, że Salzburg okazał się pomyłką. Nie podbije Europy. Ale kiedyś ma to zrobić właśnie RB Lipsk, któremu postawiono za cel awans do Bundesligi. Na razie dzielą go od niej cztery szczeble, ale spokojnie. Nie ma wielkiego pośpiechu.

Reklama

„RB” to oficjalnie, by ominąć złośliwe procedury, RasenBallsport. Jednak od skojarzeń z Red Bullem nie można uciec. I słusznie, bo taki był właśnie zamysł. Austriacki miliarder działa jak sieć fast foodów. Zmienia herb, barwy, historię… Wszystko. Nowy produkt staje się ruchomą reklamówką jego energetycznego biznesu.

Nie wszystkim się to podoba. W Salzburgu kibice nie chcieli dać za wygraną i w końcu przestali utożsamiać się z klubem. W regionalnej lidze założyli własny. Na niemieckim rynku Mateschitz też długo odbijał się od ściany. Podobno rozglądał się przez trzy lata. Wreszcie wycofał się z kupna FC Sachsen Lipsk, ale z miasta nie zrezygnował. Jest dla niego idealne. Duży, nowoczesny stadion, wielu potencjalnych kibiców i żadnej konkurencji w okolicy. Być może dlatego w ankiecie „Leipziger Volkszeitung” aż 70% osób poparło jego inicjatywę.

W Saksoni szybko powstały nawet trzy oficjalne fankluby. Ostatnio, gdy piłkarze wracali ze zgrupowania w Bad Radkersburg, fani licznie przywitali ich po powrocie. Oczywiście w szalikach w barwach Red Bulla… I z transparentem „Leipzig sagt Servus!”. Z bogatym sąsiadem walczą tylko kibice okolicznych drużyn. Już nieraz obrzucili kamieniami klubowy autokar.

Całą inicjatywę trzeba jednak traktować poważnie. Bo kasa jest duża i realna, a nie tylko wydumana. Spekuluje się, że Red Bull w dziesięć lat wyda na zespół 100 milionów euro. Na początek jedną z wizytówek miasta, a więc Zentralstadion, zamienił w Red Bull Arenę. Przelewy poszły w ruch, a na murach szybko zaczęły pojawiać się dobrze znane symbole. Dwa czerwone byki.

Trzydzieści milionów zainwestowano w bazę treningową. Taką z prawdziwego zdarzenia, na poziomie Bundesligi. Red Bull wykupił 92 hektary gruntów i buduje kompleks boisk z całą infrastrukturą. Dyrektorem sportowym został słynny Thomas Linke, a trenerem Peter Pacult – ściągnięty z Rapidu Wiedeń. Czwartoligowiec już dziś – sporadycznie, ale jednak – potrafi wydać na zawodnika kilkaset tysięcy euro. Nazwiska Timo Rosta czy Nico Frommera kojarzą nie tylko okoliczni sympatycy.

By dbać o odpowiednią oprawę, w klubie zatrudniono nawet słynnego niemieckiego fotografa…

W ostatni, piątkowy wieczór z pewnością miał co robić. Pupile Dietricha Mateschitza są dziś na czołówkach wszystkich sportowych gazet, które relacjonują „zapowiedź potęgi”. Choć mecze czwartoligowca ogląda zwykle około czterech tysięcy widzów, tym razem na Red Bull Arenę przyszło trzydzieści jeden! Wszystko po to, by w pierwszej rundzie Pucharu Niemiec zobaczyć niedawnego mistrza kraju – VFL Wolfsburg. – Nie chcę zabrzmieć arogancko, ale mierzymy w finał – mówił przed meczem szkoleniowiec gości. I naprawdę, nie powinien się spodziewać, że właśnie w Lipsku zaliczy… pucharowy finał.

Hat-trickiem popisał się nieznany dotąd Daniel Frahn. Na nic zdały się gole Lakicia i Salihamidzicia. Skończyło się 3:2 dla gospodarzy. Magath przełknął gorzką pigułkę, a RB Lipsk pokazał, że Red Bull – a przynajmniej jego kasa – naprawdę dodaje skrzydeł.

PAWEف MUZYKA

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Anglia

Aukcje Johna Terry’ego. Na licytację trafi koszulka „poplamiona łzami”

Braian Wilma
0
Aukcje Johna Terry’ego. Na licytację trafi koszulka „poplamiona łzami”
Francja

Poznaliśmy triumfatorów Globe Soccer Awards. Bez zaskoczeń

Braian Wilma
6
Poznaliśmy triumfatorów Globe Soccer Awards. Bez zaskoczeń
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama