– Która jest minuta meczu? – spytał znajomy, który oglądał z nami inaugurację ekstraklasy w telewizji. I nie dlatego, że był niewidomy, a dlatego, że firma pana Ruski włożyła transmisje meczów ligowych we własne pudełko. I mówiąc krótko: gówno teraz widać!
Trzeba sobie powiedzieć otwarcie: nowa oprawa graficzna ekstraklasy to syf. Czemu Rusko postanowił ukrywać przed telewidzami wynik meczu? Czemu nie możemy dowiedzieć się, która jest minuta spotkania? To nowy sposób zachęcania kibiców do chodzenia na stadiony czy raczej do zakupu lupy? Podniesienie rangi mediów podających te dane w większym rozmiarze? Przy podpisaniu nowej umowy na prawa do pokazywania meczów – na lewo i prawo – trąbiono, że teraz to nasza liga będzie medialna. Teraz będzie transmitowana na wiele krajów. Teraz dotrze do różnych zakątków Europy. Dzieci w Afryce będą mogły zobaczyć w akcji Podbeskidzie i stwierdzić: – Tak! Chcę być piłkarzem. Chcę grać w polskiej Premier League. To moje marzenie! Będę do tego dążył, tam gra Krzysiek Król! Dzieciaki w Ameryce zaczną lać na koszykówkę i gonić czym prędzej na piłkarskie boiska, z krzykiem na ustach: – Będę jak Maciej Bykowski!
I teraz kiedy ci wszyscy więźniowie z Alcatraz, pracownicy stacji na Antarktydzie, żołnierze na kilku frontach i marynarze na statkach mogą zobaczyć i poczuć na własnej skórze emocje związane z naszymi najlepszymi rozgrywkami… Ktoś im, kurwa, postanowił podnieść poprzeczkę. Nie ma lekko. Chcesz znać wynik? Oglądaj od początku do końca. Masz słabą pamięć? Notuj sobie. Nie masz pojęcia, która minuta? Następnym razem włączysz stoper.
Zresztą świeżutkie logo spółki – w prawym dolnym rogu ekranu – wygląda jak zwykła plama. Moglibyście chociaż tym boiska nie zasłaniać? A może małe rozmiary wyniku, czasu i nazw drużyn są takie kosztem wielkości tej właśnie plamy?
TOMASZ KWAŚNIAK