Niemal od początku przygody Edwina van der Sara z Manchesterem United, czyli od 2005 roku, media nieustannie szukały bramkarza mogącego zastąpić wiekowego Holendra. Polscy kibice oczywiście mieli nadzieję, że tego zaszczytu dostąpi nasz Tomasz Kuszczak, jednak Sie Alex Ferguson pozbawił 29- latka złudzeń, niespodziewanie sprowadzając za około 20 milionów funtów Davida de Geę.
Kabaret starszych panów
Dlaczego niespodziewanie? Bo obserwując politykę transferową Fergusona względem bramkarzy, trzeba zauważyć, że Szkot zazwyczaj stawiał na zawodników dojrzałych, ogranych w futbolu na najwyższym poziomie, którzy z miejsca mogą stać się opoką Manchesteru United. Specyfika wielkich klubów polega na tym, że zazwyczaj golkiperzy są najmniej eksploatowanymi graczami, którzy swoje umiejętności często prezentują dwa, trzy razy w przeciągu 90 minut. Wyjątkowy jest też fakt, że w znanych zespołach niepożądane są zmiany na tej pozycji, gdyż dobry bramkarz to inwestycja na lata, która albo się zwróci, albo odbije się czkawką w postaci przegranych meczy, czego konsekwencją jest brak trofeów. Prawda, Arsene?
Peter Schmeichel, gdy przechodził na Old Trafford, liczył sobie 28 wiosen, kilkudziesięciokrotnie reprezentując barwy narodowe Danii. Przez osiem lat gry w United, Peter Bolesław zasłużenie zapracował na tytuł najlepszego bramkarza w historii zespołu z Manchesteru. Odejście potężnie zbudowanego Duńczyka w 1999 roku rozpoczęło dla Sir Alexa Fergusona problem trwający niemal przez sześć lat. Pierwszym kandydatem na „nowego Schmeichela” był Mark Bosnich, który uprzednio zanotował siedem udanych sezonów w Aston Villi, wcześniej jeszcze terminując jako młodziutki chłopak w rezerwach MU. Bosnich jako numer jeden wytrzymał niecały sezon, gdy Ferguson wykorzystał okazję do kupna Fabiena Bartheza. Ekscentryczny Mistrz Świata oraz Europy zdobył sympatię kibiców swoją nietuzinkową osobowością, lecz do szewskiej pasji doprowadzał szkockiego menadżera chimerycznością. Łysy Francuz nieustannie przeplatał fantastyczne robinsonady z dziecinnymi błędami. Ferguson miał do wychowanka Tuluzy cierpliwość przez trzy lata, aż w końcu oddał niesfornego zawodnika z powrotem do Olympique Marsylii.
Kolejnymi domniemanymi następcami Duńczyka byli Tim Howard oraz Roy Carroll. Sprowadzając Amerykanina, Ferguson poczynił wyjątek, potwierdzający regułę kupowania doświadczonych bramkarzy. Pomimo obiecującego początku, kariera Howarda przy Old Trafford będzie kojarzyła się tylko z tą feralną szmatą, przez którą FC Porto prowadzone wówczas przez Jose Mourinho, wyeliminowało Czerwone Diabły z Ligi Mistrzów. Roy Carroll prezentował się wcale nie lepiej, lecz czasami sędziowie ratowali go przed konsekwencjami fatalnej gry.
W 2005 roku przyszedł czas na bramkarza pełną gębą, jakim niewątpliwie był Edwin van der Sar, który po transferze do United przeżył drugą, a może nawet i trzecią młodość. Po przegraniu rywalizacji w Juventusie z młodym Gigi Buffonem, Holender postanowił grać w FC Fulham, gdzie przez cztery sezony mozolnie odbudowywał swoją pozycję, co zaowocowało ofertą od samego Sir Alexa Fergusona. Pomimo bliskiego wieku emerytalnego już w momencie podpisania kontraktu (35 lat), VDS spędził na Old Trafford aż sześć, obfitujących w trofea lat. Teraz jego dzieło kontynuować będzie niemal dwukrotnie młodszy De Gea.
Nowa nadzieja
Ferguson podejmuje ryzyko stawiając na zaledwie 21- letniego bramkarza, lecz jeżeli ten ruch się opłaci, United może zyskać bramkarza na lata, przynajmniej do kryzysu wieku średniego u Kuszczaka. O Hiszpanie zrobiło się głośno dwa lata temu, gdy awaryjnie musiał zastąpić Roberto w meczu Ligi Mistrzów z FC Porto. Młodziak zhardział, wydoroślał i po pozytywnym zaliczeniu futbolowego testu dojrzałości, zdobytego miejsca nie oddał już do końca przygody z Atletico. Debiutancki sezon uwiecznił zdobyciem Ligi Europejskiej oraz Superpucharu Europy. Paradoksalnie, kiedy wtedy było o nim najgłośniej, nie odszedł z Hiszpanii. Do Anglii przeszedł dopiero po sezonie 2010/2011, gdy jego forma, patrząc całościowo, odbiegała znacznie od poprzednich rozgrywek. Miało to jednak też związek z ogólnie słabszą postawą Los Rojiblancos, którzy nic nie ugrali na żadnym froncie. Pomimo tego, stary wyga, jakim jest Ferguson, wierzy w swój trenerski nos, który wielokrotnie ratował mu już skórę. Zaufał młodziakowi i to od niego już zależy, czy wykorzysta szansę. De Gea wydaje się być idealnie skrojony pod Premier League, poprzez genialną grę na linii i dobremu wyszkoleniu w grze nogami, co przydaje się w Anglii, gdzie bramkarze często muszą pełnić rolę ostatnich obrońców. Przyszłość jest otwarta. Może pójść drogą Petera Schmeichela i zostać legendą klubu lub Marka Bosnicha – też legendy, ale nocnych, londyńskich klubów.
TOMASZ GADAJ
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]