Reklama

Świerczok odbiera nadzieje Podbeskiedziu. Świetny mecz w Bielsku

redakcja

Autor:redakcja

13 maja 2017, 20:15 • 3 min czytania 1 komentarz

Gdyby średnio zorientowany telewidz podczas weekendowego skakania po kanałach najpierw zatrzymałby się przy wczorajszym meczu Arki z Górnikiem Łęczna, a dziś na starciu Podbeskidzia z GKS-em Tychy, za cholerę nie zgadłby, które drużyny grają w której lidze. Albo inaczej – jeśli trafiłby dziś na pierwszą połowę, bankowo by się pomylił i uznał, że to w Bielsku cały czas cieszą się ekstraklasą. Bo dziś, w odróżnieniu od wczorajszej padaki, od pierwszych sekund mieliśmy wysokie tempo meczu i spotkanie typu akcja za akcję. Innymi słowy, mieliśmy meczycho pełną gębą.

Świerczok odbiera nadzieje Podbeskiedziu. Świetny mecz w Bielsku

Już w drugiej minucie gry pod Klimczokiem zameldował się Jakub Świerczok, który – wykorzystując zamieszanie bo błędzie Magiery – przyjął na klatę i na wykroku huknął zza pola karnego nie do obrony. Cudowna bramka, która była przy okazji najwierniejszą zapowiedzią tego, co będzie nas czekać w kolejnych minutach. Podbeskidzie momentalnie rzuciło się na przeciwnika, a ten co i raz się odgryzał, a sam Świerczok miał świetną okazję by podwyższyć prowadzenie. Minimalnie jednak przestrzelił i po chwili zrobiło się 1:1, po kolejnym kapitalnym strzale, tym razem w wykonaniu Łukasza Sierpiny. Były piłkarz Korony zbiegł ze skrzydła z piłką przy nodze i uderzył zza szesnastki, przełamując ręce Florka (który mimo wszystko mógł zachować się nieco lepiej). Ale niczego to nie umniejsza Sierpinie, który w bardzo efektowny sposób podwoił swój strzelecki dorobek z tego sezonu, bo wcześniej był w stanie ukłuć jedynie Zagłębie Sosnowiec. Gdyby tak strzelał częściej, ekstraklasa nigdy by go nie wypluła.

Wyrównanie tylko dodatkowo naładowało gospodarzy, którzy w ostatnich tygodniach rozjeżdżali kolejnych rywali. Innymi słowy, nie spadło ani tempo akcji, ani poziom gry. I tak naprawdę o tym, że jesteśmy jednak w I lidze, w ostatniej sekundzie pierwszej połowy przypomniał dopiero Jaroch, który fatalnie skiksował w idealnej pozycji strzeleckiej. Obie drużyny schodziły więc do szatni przy stanie remisowym, a nasze apetyty – a także 8,5 tysiąca kibiców w Bielsku – zostały rozbudzone do granic możliwości.

I jak to w życiu bywa, w drugiej połowie trzeba było zmierzyć się z brutalną, I-ligową rzeczywistością. Zamiast kapitalnego widowiska do 87. minuty mieliśmy klasyczną bryndzę, bo goście skupili się na zabezpieczeniu tyłów, a gospodarze – poza jednym kontratakiem i kilkoma stałymi fragmentami gry – nie byli w stanie zagrozić bramce przeciwnika. I kiedy wydawało się, że wrażenia po pierwszej połowie skutecznie zostaną przykryte drugą częścią gry, tuż przed końcem regulaminowego czasu piłkarze obu drużyn odpięli wrotki.

Zaczął ponownie Świerczok, który wykorzystał zamieszanie po stałym fragmencie i dosyć szczęśliwie zapakował drugiego gola (piłka jeszcze odbiła się od słupka). A w Bielsku konsternacja, bo nagle zapachniało pierwszą od dziewięciu meczów porażką w lidze. Nie minęły jednak dwie minuty, a Podbeskidzie po raz drugi w tym meczu wyrównało. Akcję rozprowadził Deja, który odegrał na skrzydło do Moskwika, a ten idealnie wrzucił na głowę Haskicia. Podopieczni Jana Kociana rzucili się do kolejnych ataków, ale – poza przepychanką Demjana z obrońcą w polu karnym GKS-u – nie zanotowali już akcji godnej zapamiętania. To znaczy akcji piłkarskiej, bo w końcówce blisko było bokserskiego pojedynku Hanzela z Gancarczykiem. Goście z kolei odgryźli się kontrą Grzeszczyka, który jednak nie potrafił zachować zimnej krwi w kluczowym momencie. Skończyło się więc zasłużonym remisem.

Reklama

Niby więc Podbeskidzie nie przegrało dziesiątego meczu z rzędu i niby podniosło się po ciosie w ostatnich minutach, ale dziś w Bielsku nikt nie może czuć się zadowolony. Podopieczni Jana Kociana mogli dojść na jeden punkt miejsce premiowane awansem do ekstraklasy, a tak ta perspektywa mocno się oddaliła. Zważywszy na liczbę drużyn, które dziś wyprzedzają Podbeskidzie, kolejny sezon w I lidze wydaje się być nieunikniony.

* * *

Wyniki pozostałych dzisiejszych meczów:

Wisła Puławy – Stal Mielec 0:0

Stomil Olsztyn – Górnik Zabrze 2:4
(Ratajczak 12, Nishi 20 – Kurzawa 68, Angulo 71, 79, Żurkowski 90)

Wigry Suwałki – Bytovia Bytów 3:2
(Adamek 48, Zapolnik 70, 86 (k) – Surdykowski 72, 90 (k))

Reklama

Chojniczanka Chojnice – MKS Kluczbork 1:1
(Kosakiewicz 16 – Essam 5)

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...