Jeśli poprosilibyśmy o uczciwe zgłoszenie się osób, które zimą były w stanie publicznie stwierdzić, że ich zdaniem na dłuższą metę Jaga dotrzyma kroku i nie będzie dało się jej zdetronizować aż do kluczowego etapu sezonu, raczej nie zobaczylibyśmy takiego lasu rąk jak wtedy, gdy nauczycielka pytała kto chce w ramach lekcji iść pograć w piłkę na dwór. A jednak – mimo że w wyścigu czterech notowania Jagi były najmniejsze, ta wciąż nie daje się zepchnąć z piedestału. I z identycznym założeniem podejście do meczu z Wisłą Kraków – za żadne skarby się nie potknąć.
Jak po całonocnych analizach przy soku twierdzą nasi eksperci – jest to plan jak najbardziej do wykonania. Po pierwsze dlatego, że Jagiellonia raczej nie ma problemów z grą na własnym stadionie (zdobywa średnio 2 punkty na mecz). Po drugie dlatego, że Wisła gra już o nic. Wprawdzie fajnie brzmią wypowiedzi, że dopóki piłka w grze a matematyka jeszcze nie wgniata w glebę marzeń o pucharach, dopóty będą walczyć o sprawienie niespodzianki, ale nie oszukujmy się – Wisła gra już kompletnie o nic, a taka atmosfera sprzyja podchodzeniu do meczów na zbyt wielkim luzie.
Powody do optymizmu dla Jagi daje też sytuacja kadrowa obu klubów. Dla białostoczan najważniejszą informacją jest powrót Konstantina Vassiljeva, o którego klasie napisaliśmy już tyle, że pewnie można byłoby zapełnić tym objętościowo książkę. Estończyk wyszedł już na końcówkę meczu z Pogonią, z Korona zagrał 45 minut, naturalną konsekwencją wydaje się wiec gra od pierwszej minuty. Snu z powiek Michała Probierza nie spędza też fakt, że w końcu odpalił Novikovas. To, co gość strzelił w meczu z Korona – czapki z głów. Czekamy na więcej.
Nie bez znaczenia dla losów meczu będzie też absencja dwóch filarów defensywy Wisły – Arka Głowackiego (kartki) i Macieja Sadloka (kontuzja). Z nieobecnością kapitana wiślacy radzili dobie ja przestrzeni ostatnich sezonów bez zarzutu (34% meczów wygranych bez Głowy, 35% z nim), o tyle brak lewego obrońcy bardziej dawał się we znaki (26% meczów wygranych bez Sadloka, 37% z nim). W tym sezonie ani razu nie zdarzył się mecz, w którym zabrakłoby obu panów, więc nie mamy pojęcia, jak będzie wyglądała gra krakowskiej defensywy. Warto wspomnieć tez fakt, ze za karę na ławce trenerskiej nie będzie mógł zasiąść Kiko Ramirez, co wzmocnieniem gości tez absolutnie nie będzie.
Jeśli Jaga się nie potknie, do wzajemnej naparzanki na koniec sezonu podejdzie z pole position. Nie dość, że będzie miała więcej punktów niż reszta, to jeszcze mecze z Legią i Lechem rozegra u siebie. No i kto spodziewał się, że uda jej się wytrzymać ten maraton?
Fot. FotoPyK