Widzew ma siedem dni na wykupienie Prejuce Nakoulmy z Bogdanki Łęczna. Półtora miliona złotych – taka kwota została wpisana do umowy, którą latem podpisali szefowie Widzewa i ówczesnego Górnika Łęczna. Widzew Łódź próbował negocjować. Władze Bogdanki gotowe są na pewne ustępstwa, ale do transakcji raczej nie dojdzie, bo w tym momencie kwota oscylująca wokół miliona złotych to dla łodzian zbyt duży wydatek.
Tyle z „Przeglądu Sportowego”. Nam się jednak wydaje, że Widzew Łódź już od dobrych kilku tygodni nie jest zainteresowany wykupieniem Nakoulmy, a to z prostego powodu: zawodnik jest chimeryczny, trochę rozkapryszony, notorycznie kontuzjowany, a przy tym chciałby bardzo dużo zarabiać. Ile? No właśnie, to jest ciekawa sprawa. Otóż Nakoulma ma zagwarantowane w Łęcznej około 40 tysięcy złotych miesięcznie (bodajże trochę więcej niż 40 tysięcy), bo działacze tego klubu byli przekonani, że jak podpiszą z tym zawodnikiem kontrakt na jakichkolwiek warunkach, byle szybciej, to go po chwili sprzedadzą do klubu ekstraklasy za dobrą kasę. Zagwarantowali więc Nakoulmie absurdalnie wysokie zarobki, bo sądzili, że i tak nie będą musieli tej kasy płacić – zawodnika się opyli, płacić będzie kto inny.
Niestety, przechytrzyli samych siebie. Nakoulma liczyć kasę potrafi, więc nie ma zamiaru grać za mniej niż mu dają w Łęcznej. A więcej z kolei nie mają zamiaru dawać kluby ekstraklasy, przynajmniej na razie… Może i za jakiś czas znajdzie się ktoś, kto da zawodnikowi 50 000 na miesiąc, ale na miejscu księgowego w Łęcznej już rwalibyśmy sobie włosy z głowy.