Reklama

Obecny Śląsk na własnym boisku jest najgorszy w całej swojej historii!

redakcja

Autor:redakcja

29 kwietnia 2017, 12:42 • 3 min czytania 2 komentarze

Dzisiaj dla wielu zabrzmi to jak mało śmieszny żart, ale jeszcze niedawno Wrocław był nazywany twierdzą, a Śląsk cieszył się zasłużoną opinią drużyny niezwykle groźnej na własnym boisku. Na przykład w sezonie 2014/15, kiedy to po fazie zasadniczej miejscowi piłkarze wykręcili domowy bilans 9 zwycięstw, 4 remisów i 2 porażek. Albo w sezonie 2012/13, kiedy osiągnęli u siebie identyczny rezultat. Nie zapominajmy też o mistrzowskim sezonie 2011/12, w którym Śląsk na własnym terenie zakończył rozgrywki z bilansem 9-2-4. To były czasy, w których wrocławscy kibice byli przez swoich ulubieńców rozpieszczani, a chodzenie na tamtejszy stadion z pewnością należało do przyjemności.

Obecny Śląsk na własnym boisku jest najgorszy w całej swojej historii!

To jednak już nieco zamierzchła przeszłość, bo wrocławska rzeczywistość po niedawno zakończonym sezonie zasadniczym wygląda następująco: 3 zwycięstwa, 6 remisów i 6 porażek. Na piętnaście spotkań trzy udało się wygrać i dwunastu wygrać się nie udało. Czyli spokojnie można przyjąć, że w 80 procentach przypadków miejscowi kibice opuszczali stadion mniej lub bardziej wkurzeni, a tylko w 20 procentach wracali do domu usatysfakcjonowani. I chyba w tym kontekście nikogo specjalnie nie dziwi, że – patrząc po średniej frekwencji – na meczach Śląska stadion wypełnia się również mniej więcej w 20 procentach.

Domowa średnia jednego punktu na mecz – oczywiście najgorsza w całej lidze – jest na tyle żenująca, że aż skłoniła nas do poszukania innego sezonu, w którym wrocławianie aż tak okrutnie męczyli własnych kibiców. I wiecie co nam z tego wyszło? Że na 38 sezonów, które Śląsk spędził na najwyższym poziomie rozgrywkowym, ani razu na własnym terenie nie było aż tak źle. W całej historii klubu NIGDY jeszcze nie zdarzyło się, że wyniki meczów u siebie w ekstraklasie były tak dramatycznie słabe. Panowie Celeban, Kokoszka, Morioka, Dankowski, Pawełek, Alvarinho, Biliński, Madej i spółka – wy już przeszliście do historii. Nawet kiedy Śląsk spadał z ligi – co zdarzyło mu się czterokrotnie – i tak był bardziej łaskawy dla swoich kibiców. Spójrzmy na domowe bilanse drużyny w sezonach spadkowych (w nawiasach średnie punktowe liczone przy obecnych zasadach):

1968/69 – 5 zwycięstw, 3 remisy, 5 porażek (1,4 punktu na mecz) – spadek
1992/93 – 7 zwycięstw, 3 remisy, 7 porażek (1,4 punktu na mecz) – spadek
1996/97 – 6 zwycięstw, 4 remisy, 7 porażek (1,3 punktu na mecz) – spadek*
2001/02 – 4 zwycięstwa, 3 remisy, 7 porażek (1,1 punktu na mecz) – spadek

* Pod koniec sezonu Śląsk wycofał się z rozgrywek, przez co dwa domowe mecze oddał walkowerem.

Reklama

A dziś, jak już wspomnieliśmy, domowa średnia drużyny wynosi równy jeden punkt na mecz. Czy zatem zakończy się podobnie jak w sezonach, w których wrocławianom szło u siebie nawet trochę lepiej, a i tak nie byli w stanie uniknąć degradacji? Z pewnością w tym kontekście za dobrą monetę nie można brać faktu, że w rundzie finałowej piłkarze Śląska cztery mecze rozegrają właśnie na swoim boisku. Jeżeli tak jak w sezonie zasadniczym zdobędą w nich zaledwie cztery punkty, będzie im cholernie ciężko pozostać w lidze. Innymi słowy, podopieczni Jana Urbana – jeżeli chcą się utrzymać – będą musieli jednak odejść od zwyczaju serwowania swoim kibicom żenujących widowisk.

Tak naprawdę dziś nadarza się idealna okazja do odwrócenia trendu, bo do Wrocławia przyjeżdża najgorsza drużyna ligi, która zdążyła już przyjąć ponad pół setki goli. I będzie to dla Śląska swoisty tekst, czy w decydującej fazie sezonu będzie potrafić przełamać się i wreszcie porządnie punktować na swoim terenie. Jakkolwiek spojrzeć, jeżeli nie uda się dziś stuknąć Górnika Łęczna, to będzie to całkiem poważna przesłanka, by we Wrocławiu zaczęli drżeć o ekstraklasę.

6jLVxJS_d

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...