Maciej Bartoszek w Fakcie i Przeglądzie Sportowym mówi o tym, co było najgorsze po objęciu Korony: – To, że ten zespół był marginalizowany. Zawodników publicznie ośmieszano, szydzono z nich. Takie pozbawienie godności jest czasem większym problemem niż porażka… Zapraszamy na sobotni przegląd prasy. Wśród ciekawych materiałów znajdziemy również ten, w którym w roli głównej jest Sławomir Peszko.
FAKT
Rodzina mnie opieprzyła – mówi Sławomir Peszko.
Czasem jednak te emocje dają o sobie znać w sytuacjach, kiedy lepiej zachować spokój. Tak było w spotkaniu z Lechem Poznań, gdy za uderzenie łokciem Tomasza Kędziory Peszko został ukarany zawieszeniem na cztery spotkania. – Nie mam zamiaru płakać i ubolewać nad tym, co się stało. Wiadomo, że żałowałem, iż w następnych meczach nie mogłem pomóc drużynie, ale nie rozpamiętywałem tej sytuacji. Rodzina mnie opieprzyła, w klubie dostałem karę. Zadzwonił też trener Nawałka. Jak zobaczyłem jego numer na wyświetlaczu, wiedziałem, że nie dzwoni zapytać: “Co słychać?”. Ale był spokojny, powiedział, że niepotrzebnie dałem się sprowokować – mówi “Peszkin”.
Jest kilka ligowych ramek. O tym, że Probierz narzeka na rundę finałową, raczej już wiemy. Urbanowi przydaliby się w Śląsku bandyci, a Lipski z Ruchu czeka na rozwiązanie kontraktu – Izba ds. Rozwiązywania Sportów Sportowych PZPN odłożyła ogłoszenie wyroku do 4 maja.
Mamy również tekst o Macieju Bartoszku, który awansował z Koroną do ósemki. Co dalej? Nie wiadomo. W Kielcach zmiany i wciąż nie jest jasne, czy będzie poszukiwany nowy trener. Sam Bartoszek za dziesięć lat widzi się za granicą.
Lech już pierwszym meczem mógł skomplikować sytuację.
Kolejorz nie zagrał tak, jak przyzwyczaił do tego w rundzie wiosennej. Zamiast ofensywnej, przekonującej gry często był zepchnięty do defensywy przez ambitną Koronę.
GAZETA WYBORCZA
Są dwie strony o sporcie, ale o piłce ani słowa. Jedziemy dalej.
SUPER EXPRESS
Młody Żuraw chce przeskoczyć starego. Pokrewieństwa brak, a i temat trochę od czapy.
Napastnik Maciej Żurawski (41 l.) rozegrał 48 spotkań w reprezentacji Polski. W jego ślady chce iść… pomocnik Maciej Żurawski. Młody “Żuraw” zagrał na razie siedem meczów w kadrze U-17. – Widziałem Żurawskiego w telewizji, jak byłem dzieciakiem, i myślałem sobie, żeby tak jak on zagrać w reprezentacji i być jej kapitanem – mówi liczący 16 lat i cztery miesiące piłkarz Pogoni Szczecin. Obu łączy imię i nazwisko, ale nie są spokrewnieni. (…) – O debiut w Ekstraklasie nie będzie łatwo, ale chciałbym zacząć treningi z pierwszym zespołem, i to jest moim najbliższym celem – mówi odważnie. Czy dorówna Maciejowi Żurawskiemu, który zachwycał w Wiśle i Celticu? – Tak naprawdę chciałbym nie tylko osiągnąć jego poziom, ale dodać coś więcej i go przeskoczyć – deklaruje młody “Żuraw”.
Cilian Sheridan zapewnia: Celujemy w tytuł.
Co będzie sukcesem Jagiellonii na zakończenie sezonu?
– Pozostanie na pierwszej pozycji. Idziemy po tytuł, o to walczymy. Jednym z głównych powodów przyjęcia przeze mnie oferty z Jagiellonii była właśnie realna szansa na mistrzostwo. Dokładam i dalej zamierzam dokładać cegiełkę. W Białymstoku czuję się świetnie i choć trudno mi bez znajomości polskiego, to życzliwość ludzi, którzy mnie otaczają, wszystko wynagradza.
Jagiellonia pobiła dla ciebie swój transferowy rekord, płacąc około 300 tysięcy euro. Taka świadomość pomaga czy przeszkadza?
– Pomogło i przekonało mnie to, że tak bardzo mnie chcieli. I w dalszym ciągu mi to pomaga, lubię, gdy się na mnie liczy. Nie od razu strzeliłem tu pierwszego gola, ale od początku grałem dobrze i to mnie uspokajało. Wiedziałem, że gole przyjdą i przyszły.
Myślę o Wiśle, nie o transferze – mówi Vadis Odjidja-Ofoe.
Burzę wokół zawodnika rozpętały w ubiegłym tygodniu belgijskie media, które napisały, że pomocnika latem będzie próbował sprowadzić do siebie Anderlecht, w którym Vadis występował dekadę temu. Wcześniej Belgowie pisali o zainteresowaniu KAA Gent, klubu z rodzinnego miasta piłkarza – Gandawy. Sam zawodnik, zapytany przez “Super Express” o swoją przyszłość, nabrał wody w usta, choć kilka tygodni temu zapewniał, że dobrze mu w Warszawie i wyobraża sobie pozostanie w Legii na następny sezon. – Jedyne na czym się koncentruję to siedem meczów, jakie zostały do końca sezonu. Dopiero po nich zobaczymy co będzie – powiedział Odjidja-Ofoe. Piłkarz ma kontrakt z klubem do czerwca 2018 roku. Zarabia ok. 600 tysięcy euro za sezon, ale wydaje się że jedyną możliwością, aby zatrzymać go w Warszawie jest renegocjacja umowy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Po wczorajszej Ekstraklasie: Lech myślami był już w Warszawie.
Kolejorz wcale nie naciskał ani nie dyktował warunków, bo po przerwie trzy doskonałe sytuacje na prowadzenie mieli goście z Kielc. W tamtych przypadkach opoką okazał się Jasmin Burić, któremu siedzenie na ławce rezerwowych wcale nie szkodzi. Przełomem była indywidualna akcja Jevticia, który kolejny raz zostawił za sobą przeciwników i z gracją wbiegł w pole karnym, po czym dał się sfaulować. A w tym przypadku wiemy, że kiedy Marcin Robak podchodzi do rzutu karnego, nie myli się. Potwierdziło się, że podział na grupy i dzielenie punktów wprowadza zupełnie nowe rozgrywki. Kolejorz na starcie rundy mistrzowskiej przeżywał wielkie męczarnie, ale wyszarpał zwycięstwo i pozycję lidera. Styl pozostawał wiele do życzenia, ale teraz to rywale muszą oprzeć się presji pierwszego meczu.
W cyklu “Olkowicz prześwietla” wzięty pod lupę zostaje Maciej Bartoszek. Piłkarze zaraz by wyczuli, gdybym ich kitował.
Obok Węglewskiego, jest pan najmłodszy w ekstraklasie, a mamy rozmawiać o dojrzałości. Jest pan dojrzałym trenerem?
– Tak jak nasz wspólny znajomy, Paweł Zarzeczny był zawsze najlepszy, tak ja mogę powiedzieć, że byłem zawsze najmłodszy. Jako trener Unii Janikowo, w dawnej II lidze, miałem 29 lat. W ekstraklasie debiutowałem jako 33-latek. Tych wiosen trochę przybyło, a dalej należę do najmłodszych. W piłce zacząłem bardzo szybko i jako jeden z niewielu trenerów mogę powiedzieć, że przeszedłem wszystkie szczeble: od piątej ligi do ekstraklasy. To wielkie doświadczenie, kapitalne powiedziałbym, bo poznałem różne szatnie i problemy.
(…)
W Kielcach obiecał pan ósemkę.
– Tak.
Na jakiej podstawie? 13. miejsce, pierwszy kandydat do spadku, dziesięciu zawodników odeszło przed sezonem.
– To wcale nie było najgorsze.
A co?
– To, że ten zespół był marginalizowany. Zawodników publicznie ośmieszano, szydzono z nich. Takie pozbawienie godności jest czasem większym problemem niż porażka.
Wracamy jeszcze do Sławomira Peszki. Lechista mówi, że nie chce być nijaki.
– Mam dystans do wszystkiego. Nie chcę być nijaki. Ale jestem w szoku. Mam 400 tysięcy fanów na Facebooku, 150 tysięcy na Instagramie. Co wrzucę zdjęcie, wywołuje masę komentarzy. Ostatni przykład – byłem w Bieszczadach i zrobiłem sobie zdjęcie z wyciągniętymi rękami na tle pola. Podpis: “To wszystko moje”. I ruszyła fala komentarzy. Dwa rozbawiły mnie szczególnie: “Peszkin szuka żony” i “Nic tylko zasadzić ziemniaki i pędzić bimber”. Miałem niezły ubaw. Mam niesamowitą siłę przebicia. Gdybym teraz wymyślił jakąś plotkę o Robercie Lewandowskim i wrzucił do sieci, poszłaby w świat i wszyscy by w to uwierzyli. Jestem na świeczniku, ale nie unikam tego. Nie mam zamiaru zamykać się przed ludźmi. Są jednak sytuacje, w których trzeba się pilnować. Jak jestem na plaży i kupuje gofra z toffi, zastanawiam się, czy ludzie nie zaczną mówić, że ta polewa to likier (śmiech).