Ile warte są słowa Smudy, wiadomo od dawna. „Ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział” – że posłużymy się cytatem z „Misia”. Facet wywalczył posadę selekcjonera bezkompromisowymi hasłami, którymi otumanił naiwnych ludzi, a dzisiaj wszystkim oświadcza: – Ł»artowałem! Kogoś, kto z taką konsekwencją deptałby swój własny autorytet jeszcze w polskiej piłce nie było. Niestety, we wszystkim, co mówił Smuda zawsze chodziło tylko i wyłącznie o zdobycie taniego poklasku. To Andrzej Lepper naszego futbolu. Naturszczyk, który głosząc „ja tu kurwa zrobię porządek” wdrapał się na stołek.
Dzisiaj Smuda ogłosił powołania na mecze z Argentyną i Francją. W składzie kadry tym razem jest już DWÓCH piłkarzy zamieszanych w korupcję. Miejsce znalazło się nie tylko dla Łukasza Piszczka, ale także dla Łukasza Mierzejewskiego, który dopiero co dobrowolnie poddał się karze: rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 20 tysięcy złotych grzywny i zwrot 72 tysięcy złotych premii.
Teraz każdy może sam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Smuda faktycznie brzydzi się korupcją, czy tylko tak mówi. A może zasadniejsze byłoby inne pytanie – czy Smuda jest fanem korupcji? Czy piłkarzy, którzy potrafią załatwić mecz ceni bardziej? Bo niby w czym Mierzejewski na prawej obronie jest lepszy np. od Jakuba Rzeźniczaka? Sportowo odstaje, nawet bardzo, więc „Franz” dostrzec musiał u niego inne atuty.
Wstyd.
Tyle się Smuda naopowiadał, tyle nagadał, taki był groźny, ale im bliżej Euro, tym bardziej aktualne staje się hasło: „Dam dupy za wyjście z grupy”. Franek zrobi wszystko, byle tylko utrzymać posadę. Miało nie być farbowanych lisów i miało nie być zawodników zamieszanych w korupcję. Dziś jedni i drudzy mają stanowić trzon kadry… Jak tak dalej pójdzie, to dyrektorem sportowym reprezentacji zostanie „Fryzjer”, a Smuda powie, że to całkiem normalne. Bo zna zapach skarpetek. „A w ogóle to ja się nie będę tłumaczył, bo ja jestem Franz Smuda, ja się korupcją brzydzę!”.
Łukasz Mierzejewski… Bój się Boga!
Smuda jest po prostu mało inteligentny. Gdyby miał coś w głowie, to by zrozumiał, że pewnych decyzji podejmować nie wypada. Sportowo na tym nie wygra, wizerunkowo poniesie klęskę. Ł»eby jeszcze chciał umierać za Łukasza Piszczka, czołowego zawodnika – OK… Ale za Mierzejewskiego? To jest proszenie się o medialny lincz.
Ktoś, kto taktycznie nie ogarnia tak prostych spraw, nie jest w stanie ogarnąć taktycznie czegokolwiek. I przestaje dziwić, że w kadrze nie ma Patryka Małeckiego, za to jest Kucharczyk czy Klich. Franek lubi ministrantów.
A zwłaszcza takich, którzy zbierają na tacę.