Pięć domowych w tym roku meczów i wszystkie z frekwencją powyżej 10 tysięcy widzów. Zapełnienie stadionu? Ok. 90 procent. Zdecydowana większość widowni to karnetowicze, którzy dopiero co ustanowili nowy rekord kraju, a resztę stanowią zabiegający o pojedyncze wejściówki pozostali kibice. A wszystko to na nowym, dopiero co oddanym do użytku obiekcie, na którym gra trzecioligowy Widzew.
Od początku było jasne, że inauguracja rundy w Łodzi będzie wielkim świętem. Mimo że za przeciwnika robił ostatni zespół w tabeli, z jednym punktem na koncie, nikogo to nie zniechęcało. Z Lechem, który z Górnikiem Łęczna akurat obchodził 95-lecie swojego istnienia i wpuszczał za darmo uczniów z poznańskich szkół, ciężko było konkurować. Z Lechią, która podejmowała Legię, również. Ale już w tym pierwszym spotkaniu był to trzeci wynik na trybunach w Polsce. Lepiej od Krakowa, Kielc, Szczecina, pierwszoligowego Zabrza i… zsumowanej widowni w całej kolejce drugiej ligi.
Występujący w czwartej klasie rozgrywkowej Widzew w trzeci weekend marca ściągnął na trybuny trzy razy więcej fanów niż przyszło na dziewięć spotkań trzeciego szczebla rozgrywek.
Porównywanie widowni na meczach łódzkiego zespołu z drugą ligą nie ma najmniejszego sensu. Zaplecze Ekstraklasy? Konkurencyjny potrafi być tylko Górnik Zabrze, który raz, grając w ten sam weekend, przebił trzecioligowca. Ale wtedy Widzew był od razu po inauguracji, miał zamkniętą jedną trybunę i liczba dostępnych miejsc została jasno ograniczona. Pozostali przedstawiciele zaplecza Ekstraklasy są na znacznie niższym poziomie niż Górnik. „Dycha” jest poza zasięgiem reszty stawki, jedynie GKS Tychy raz przyciągnął blisko 11,5 tysiąca widzów (z GKS Katowice, 1.10.2016 r.).
A w poprzedni weekend, podczas gdy na stadionie Widzewa pojawiło się 16 800 osób, na wszystkich stadionach w pierwszej lidze było 14 197 widzów!
Czuć w Łodzi głód futbolu, czuć tęsknotę za wielkim futbolem. Wystarczyło, że klub zaczął od zera, z czystym sumieniem, bez zobowiązań finansowych, do tego otworzył nowy obiekt. Jeszcze jakiś czas temu wszyscy mieli spore obawy, co wydarzy się po wyprzedaniu rekordowej liczby karnetów, ilu posiadaczy 15 310 abonamentów przyjdzie na mecz. Klub uruchomił elektroniczny system zwalniania miejsc, tzn. kto nie może przyjść na stadion, zgłasza to w sieci i uzyskuje kod do zakupu biletu na swoim krzesełku – może go komuś przekazać, ale może też pozwolić, by trafił do ogólnej puli sprzedażowej. Powstały specjalne grupy w mediach społecznościowych, na których te kody są wrzucane. I popyt znów przewyższa podaż.
Przyznamy od razu: kręci się to niebywale.
Przy wielokropkach wybieraliśmy najlepsze zespoły z I i II ligi.