– Pamiętam akcję Dziurowicza przy okazji spotkania z Olimpią Poznań. Przegrywaliśmy do przerwy 0:1 i prezes myślał, że sprzedaliśmy mecz. Jak wpadł do szatni, to trenerzy ze strachu zamknęli się w toalecie. Krzyczał: „Co, k…, myśleliście, że ja tego nie widzę?!”. Wróciliśmy na boisko i doprowadziliśmy do remisu – opowiada na łamach „Przeglądu Sportowego”, w reportażu Dariusza Farona, Marek Koniarek.
FAKT
Messi znokautował Królewskich. Tekst „Faktu” po El Clasico.
Leo Messi (30 l.) na ratunek! Argentyński gwiazdor w 92. minucie zdobył 500. bramkę w barwach Barcelony i sprawił, że Katalończycy znów mają nadzieję na tytuł mistrza Hiszpanii.
Kilka minut przed końcem meczu było 2:2 i wydawało się, że Barcelona wróci do Katalonii z jednym punktem. Wtedy znów dał o sobie znać Messi.
– Teraz to Baca jest dla mnie faworytem do zdobycia mistrzostwa. Real ma trudny terminarz – przekonuje Jerzy Dudek (44 l.), były piłkarz Królewskich.
GAZETA WYBORCZA
W rozmowie z „GW” Michał Probierz idzie w zaparte – nadal nie ogłasza, że Jaga gra o mistrzostwo.
Skoro Jagiellonia wygrała rundę zasadniczą, to może najwyższy czas, by ogłosić, że walczycie o mistrzostwo Polski?
Nikt mnie do czegoś takiego nie namówi i nic takiego ze mnie nie wyciągnie. Pod względem budżetu jesteśmy daleko za wszystkimi, za tymi zespołami, które są z nami u góry. Wisła Kraków i Pogoń Szczecin też płacą zdecydowanie więcej. Jeżeli za awans do pierwszej ósemki jeden z zespołów dostaje milion złotych do podziału, to o czym my chcemy rozmawiać?
Pod względem budżetu nie możecie się równać z czołowymi drużynami, ale kadrowo już tak.
Niech pan popatrzy, jakie zmiany robił Piast w meczu z nami, ilu zawodników pozyskują inne zespoły. My robimy wszystko na te warunki budżetowe, które mamy.
Jeżeli mając problemy kadrowe, grając w Gliwicach bez Konstantina Vassiljeva (13 goli i 13 asyst w tym sezonie), Przemysława Frankowskiego (osiem goli, dwie asysty), Piotra Tomasika (dziewięć asyst)…
Nie wyciągnie pan ode mnie żadnych deklaracji. Zostało siedem spotkań, różnice punktowe po podziale się zmieniły.
W swoim felietonie Rafał Stec ciekawie o błędach sędziowskich i ich przyczynach.
Trochę badań jednak przeprowadzono. I ze szczątkowych obliczeń wiemy, że np. w lidze włoskiej w połowie lat 90. arbiter pokonywał średnio w trakcie spotkania 8,9 km, a dekadę później już 11,4 km. Że w lidze angielskiej między sezonem 2007/08 a sezonem 2012/13 liczba sprintów (zdefiniowanych jako bieg z prędkością co najmniej 25 km/godz.), które musiał wykonać, urosła o imponujące 64 proc. Że w tym samych rozgrywkach aż 99 proc. werdyktów dotyczących spalonego oraz 98,6 dotyczących rzutu karnego było słusznych. Że według statystyk amerykańskiej federacji piłkarskiej sędziowie w tamtejszej lidze przemierzają podczas meczu dłuższy dystans niż zawodnicy.
To ostatnie odkrycie zapewne przeczy kibicowskiej intuicji, ale wynika z logiki gry – arbiter, w przeciwieństwie do przywiązanego do konkretnej pozycji gracza, powinien podążać za każdą akcją. I niekiedy na jego osąd wpływa zwyczajne wycieńczenie.
SUPER EXPRESS
W „SE” dziś w zasadzie głównie ligowe teksty pomeczowe, zacytujemy więc ten z meczu absolutnie najdalej posuniętego w skutkach. Arka – Wisła Płock.
Były wielkie emocje, nagły zwrot akcji i tragikomedia po końcowym gwizdku, gdy piłkarze Wisły Płock przez kilka minut razem z kibicami cieszyli się z awansu do grupy mistrzowskiej. Okazało się jednak, że powalczą o utrzymanie, a w pierwszej ósemce są Nieciecza, Pogoń oraz Korona, uratowana w 95. minucie przez… piłkarzy Wisły Płock.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Antoni Bugajski zapowiada walkę o ostateczne rozstrzygnięcia w ekstraklasie i dzieli dolną połówkę ligi na strefy.
STREFA STRACHU
Również w tym gronie są tacy, którzy powierzchowną charakterystyką nie pasują do drużyn rozpaczliwie bijących się o utrzymanie. Ale Śląsk i Cracovia uparcie pracowały na takie miejsce w tabeli i teraz muszą drżeć o swój los. Niby powinny sobie poradzić, niby są mocniejsze od kilku innych zespołów, niby mają większe doświadczenie, ale…
Miejsce w szeregu, czyli jednak pod środkową kreską zostało wskazane beniaminkom z Płocka i Gdyni i teraz muszą oni wściekle bronić się przed spadkiem pod inną kreskę – tę, która wyznacza strefę spadkową.
Z kolei doświadczeni trenerzy, którzy w swoim CV mają już mistrzostwa Polski, stawiają na nogi Piast Gliwice i Górnika Łęczna. Operacja jest skomplikowana i wciąż obarczona dużym ryzykiem.
Na kolejnej stronie – typowania ekspertów. W skrócie – mistrzem Polski zostanie Legia, w pucharach oprócz niej zagrają – tu nie ma zaskoczenia – Lech, Jagiellonia i Lechia, królem strzelców ma zostać Marcin Robak z Lecha, a z ligi spaść Ruch oraz ktoś z trio: Piast, Górnik, Arka.
Swoimi wspomnieniami w reportażu Dariusza Farona dzieli się legenda GKS-u Katowice i łódzkiego Widzewa Marek Koniarek.
Punktem startowym w naszej wędrówce jest ulica Bukowa. – W GKS-ie twardą ręką rządził wtedy Marian Dziurowicz. Mówiono, że jak wjeżdżał na Bukową, to w ubikacji prostował się nawet papier toaletowy. Raz po nieudanym meczu wysłał nas za karę na kopalnię po wypłaty. Co tam się wtedy działo… Jak pobieraliśmy pensję, przy okienku zrobił się tłum. Górniki chciały wiedzieć, ile zarabiamy. Myśleliśmy, że nas „zjedzą”. Pamiętam też akcję Dziurowicza przy okazji spotkania z Olimpią Poznań. Przegrywaliśmy do przerwy 0:1 i prezes myślał, że sprzedaliśmy mecz. Jak wpadł do szatni, to trenerzy ze strachu zamknęli się w toalecie. Krzyczał: „Co, k…, myśleliście, że ja tego nie widzę?!”. Wróciliśmy na boisko i doprowadziliśmy do remisu.
W swoim felietonie Jerzy Dudek ostro krytykuje ESA37, a konkretnie – podział punktów, nazywając go kradzieżą.
Podział stawki na pół mi się podoba, liga jest dzięki niemu ciekawsza, ale zdecydowanie nie mogę tego samego powiedzieć o podziale punktów. Piłkarze od lipca do kwietnia mogą grać na pół gwizdka, bo obecny system premiuje tych, którzy dobrze finiszują. To absurd, że zespół, który przez 2/3 sezonu przegrywa mecze w ostatnich siedmiu kolejkach ratuje się i utrzymuje w lidze. Od początku twierdziłem, że podział punktów premiuje słabeuszy. Taka sama jest sytuacja w czołówce tabeli. Co z tego, że wypracujesz sobie przewagę, skoro na koniec zasadniczej części rozgrywek zmniejszy się o połowę? Można powiedzieć, że to kradzież. Cieszyłbym się, gdyby w kolejnych sezonach zrezygnowano z dzielenia punktów, bo jak widzimy w tym sezonie liga jest zadziwiająco ciasna nawet bez tego.
fot. FotoPyK