Jak podaje tygodnik „Firma i prawo”, korzysta z nich większość klubów NBA, a także aż 93% stadionów baseballowych w USA. Od momentu ich wprowadzenia, zyski wspomnianych klubów wzrosły o około 40 procent. Firma Deloitte szacuje z kolei, że w ciągu pięciu najbliższych lat, będą one średnio w co czwartym budynku na świecie. Od niedawna, jako pierwszy w Polsce, korzysta z nich Lech Poznań. Czy beacony – bo o nich mowa – czeka na stadionie Kolejorza równie świetlana przyszłość, jaka już zdążyła nadejść dla nich w Stanach? I… czym tak właściwie są?
Zacznijmy od rzeczy najważniejszej, czyli właśnie definicji. – Są to proste nadajniki działające na bluetooth, komunikujące się ze smartfonami, w tym wypadku koniecznie posiadającymi aplikację mobilną Lecha Poznań. Wtedy, dzięki połączeniu bluetooth, jesteśmy w stanie na smartfon wysłać odpowiednią, kontekstową komunikację. Czyli – wiemy, że ktoś jest na stadionie i może otrzymać komunikat związany z miejscem i czasem, w jakim się znajduje. Na przykład: “hej, wybierz zawodnika meczu” albo “odbierz voucher na hot doga przed meczem”. Albo, na przykład, Lech zdobywa gola i wygrywa mecz 1:0. Wtedy możemy wysłać wszystkim na stadionie komunikat, że “dla tych, którzy byli na meczu, z okazji zwycięstwa – 20% zniżki na zakupy w sklepie klubowym, do wykorzystania tylko dziś”. A wiemy, czy byli, bo te dane są zapisane w aplikacji – mówi nam Krzysztof Łuczak z formy Proxi.cloud, która odpowiadała za zamontowanie takich właśnie nadajników na Inea Stadionie.
Zasada działania beacona na jednym obrazku
Krótko mówiąc – gdy nadajnik “wyczuje”, że wchodzimy na stadion Lecha, łączy się z zainstalowaną w telefonie aplikacją i za pomocą powiadomienia push informuje nas na przykład:
– przed meczem o składach i najciekawszych wypowiedziach trenerów z konferencji prasowej;
– w trakcie spotkania, np. po strzelonym golu – o czasowym rabacie, powiedzmy na koszulki klubowe, dla osoby obecnej na meczu;
– w przerwie – o tym, gdzie można zjeść hot doga, a gdzie znaleźć toaletę;
– po meczu – o możliwości wyboru gracza meczu, wystawienia zawodnikom not, skomentowania boiskowych wydarzeń, jak i organizacji meczu.
– Dajemy możliwość feedbacku, po meczu nasz kibic może na przykład dostać komunikat “dziękujemy panu za to, że był pan z nami na stadionie, jak pan ocenia obsługę, jaką zapewnił klub podczas spotkania?”. Chcemy, by kibic czuł, że impreza jest organizowana dla niego, że on ją na swój sposób współtworzy. No i pomaga nam poprawiać jakieś niedociągnięcia, jeżeli takie zauważył – tłumaczy Sebastian Starczewski, dyrektor marketingu Lecha Poznań.
Proste rzeczy, które w Stanach sprawdziły się doskonale. Czy u nas mają szansę zafunkcjonować? Barier jest co najmniej kilka, poprosiliśmy więc o ich skomentowanie Krzysztofa Łuczaka i Sebastiana Starczewskiego.
Obawa przed spamem.
Starczewski: – Spam to coś, czego nie chcemy i nie oczekujemy. Śmieci. Nasi kibice chcą wiedzieć jak najwięcej, więc beacon jest kolejnym kanałem, przez który komunikacja może być prowadzona. To mają być przede wszystkim komunikaty, które sprawią, że uczestnictwo w imprezie sportowej będzie jeszcze ciekawsze. Jeżeli kibic wyrazi na to zgodę z poziomu aplikacji, może otrzymać składy meczowe, wcześniej mieć dostęp do cyfrowej wersji programu meczowego. Nie chcielibyśmy musieć się o tym przekonywać, wykorzystywać tego w trudnych tematach, ale beacony mogą też być bardzo przydatne podczas sytuacji kryzysowych – wysłanie za ich pośrednictwem krótkiego planu ewakuacji, informacji o poruszaniu się po stadionie, zróżnicowanego w zależności od sektora, na którym siedzimy.
Obawa przed wykorzystaniem danych lokalizacji czy innych danych osobistych.
Łuczak: – Aplikacja ściąga wyłącznie anonimowe dane. Nie ma połączenia tych danych na zasadzie “śledzenia”, więc tutaj kibic Lecha nie musi czuć jakichkolwiek obaw o to, że jego lokalizacja zostanie źle wykorzystana.
Obawa przed tym, że w zasadzie bez nadajników bluetooth, jesteśmy w stanie zrobić to samo – w końcu wiele aplikacji wysyła interesujące nas powiadomienia bez beaconów.
Łuczak: – Ta komunikacja ma dać dodatkową wartość dla aplikacji, poza kontekstem informacyjnym. Aplikacja mobilna, która ma możliwość komunikacji, jest tańszym źródłem dla klubu niż Facebook, gdzie za dotarcie do określonej liczby ludzi wymaga zapłacenia za reklamę. Z drugiej strony, jako użytkownik, dostajemy funkcję push, a nie pull. Jeżeli kibic zgodzi się na wysyłkę powiadomień push, dostanie informacje od razu na telefon. Nie musi wchodzić na stronę, nie musi odpalać aplikacji, żeby sprawdzić, czy dzieje się coś nowego. Ma wszystko podane na tacy.
Starczewski: – Klubowy Twitter i klubowy Facebook jest dostarczany do każdego, niezależnie od tego, w jakim miejscu i o jakiej porze się znajduje. Wykorzystanie beacona będzie natomiast umieszczone w czasie i przestrzeni. Komunikacja nie będzie skierowana do wszystkich kibiców zainteresowanych Lechem Poznań, tylko do tych, którzy w danym miejscu i o danym czasie się znajdą. Dzięki temu komunikat może być znacznie bardziej precyzyjny, znacznie atrakcyjniejszy niż komunikaty niespersonalizowane, wysyłane kanałami, o których tutaj wspominaliśmy. Możemy też zrobić taką akcję, odnosząc się do ostatnich wyników Lecha, że jeśli padnie wynik 3:0, to jesteśmy w stanie przekazać, że wszyscy, którzy byli z nami na stadionie, mogą wykorzystać 30-, 20-, 10-procentowy rabat na nasze produkty. Będziemy mogli nagradzać ludzi, którzy uczestniczyli w konkretnym naszym meczu. Poprzez media społecznościowe nie wiemy, kto akurat był na spotkaniu i nie możemy przez to tej osoby wyróżnić.
I oczywiście – obawa przed tym, że inwestycja się nie zwróci.
Przewidywania są takie, że w wariancie optymistycznym ta inwestycja zwróci się Lechowi w sześć miesięcy, w bardziej pesymistycznym – w osiemnaście. – Koszt uruchomienia takiego systemu nie przekracza kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jest to koszt, który szybko się zwraca. Alternatywą mogłaby być rozbudowa sieci wi-fi, która generuje znacznie większe koszta. No i druga sprawa – jak wejdzie 5G, to tak naprawdę wi-fi stanie się zbędne nawet na dużych obiektach sportowych, gdzie zapychają się sieci.
Na odpowiedź, jak beacony przyjmą się w Polsce i czy sprawią, że w aspekcie komunikacji z kibicami Lech wejdzie na wyższy poziom – to trudno ocenić do momentu, w którym beacony i wysyłane za ich pomocą komunikaty nie zaczną się – krótko mówiąc – spieniężać. Dopiero wtedy okaże się, czy ta droga była słuszna, czy może okazała się wybrukowaną ładnymi opisami ślepą uliczką. Co o tym zadecyduje?
– Wbrew pozorom nie traktujemy tego jako jakiejś maszynki do robienia pieniędzy. Głównym celem jest podniesienie wartości klubowej aplikacji. Sukcesem będzie, jeśli z beaconów będzie korzystała ponad połowa jej użytkowników. Liczymy też, że podniesie to liczbę zainstalowanych aplikacji, da naszym kibicom kolejny powód, by to zrobić. W tym momencie mamy około 10 tysięcy użytkowników. Jeżeli będziemy widzieli przyspieszenie na poziomie liczby instalacji, to będzie drugi wymiar, który pomoże w pozytywnej ocenie wprowadzenia tego rozwiązania – kończy Starczewski.