Sobotni „Przegląd Sportowy” zamieścił historyjkę opowiedzianą przez Dariusza Czykiera. „Lejba”, aktualnie absolutny wykolejeniec, który zbiera kasę na nowe zęby, opowiada, jak to chciał Lechowi Poznań sprzedać mecz i jeszcze w tunelu prowadził w tej sprawie negocjacje (niestety, nieskuteczne – zainteresownie transakcją było, tylko kasy brakowało).
Podoba nam się taka wizja przyszłości. Zbieramy grono trzydziestu facetów, którym ogólnie jest wszystko jedno co powiedzą i komu, bo i tak już nic do stracenia nie mają. No i zaczynamy wspólnie zapowiadać ligę.
– Witamy, piąta kolejka ekstraklasy. Dzisiaj długo oczekiwany mecz Legii z Widzewem Łódź.
Legionista: – O, z Widzewem. To zawsze były pasjonujące spotkania. Z tego, co pamiętam, dwanaście razy grałem w takich meczach. Pięć było kupionych, cztery sprzedane, jeden oddany w ramach rozliczeń „liga za puchar”, a dwa razy graliśmy uczciwie, bo kasa nie dojechała na czas. Po drugim razie powiedzieliśmy sobie: nigdy więcej!
Widzewiak: – Mój bilans to: osiem kupiony, sześć sprzedanych, dwa razy nie załapałem się do działki, trzy razy było uczciwie, ale do dzisiaj nie wiem, dlaczego. Najmilej wspominam kupiony mecz, w którym strzeliłem dwa gole, a najgorzej oczywiście ten sprzedany, po którym kibice oskarżyli mnie o handel punktami.
– Serdecznie zapraszamy na spotkanie dziesiątej kolejki, Górnik gra z Ruchem.
Były piłkarz Górnika: – Szczególnie zapraszam na ten mecz fanów z Zabrza. Nasze spotkania to przecież historia polskiej piłki. Kiedyś kupiliśmy osiem spotkań z rzędu, co do dziś jest niepobitym rekordem. Jedno z tych spotkań załatwiliśmy w przerwie i wiąże się z tym w ogóle taka śmieszna historia, że ho, ho. Pozwolę sobie opowiedzieć…
Były piłkarz Ruchu: – Górnik to nasz odwieczny rywal, dlatego stawki zawsze były szczególnie wysokie. Muszę jednak zaznaczyć, że mimo to potrafiliśmy się dogadać, jak sąsiad z sąsiadem. Myślę, że młodszych kibiców będzie interesowało, jak na przestrzeni lat zmieniały się ceny. Otóż zwycięstwo jeszcze w latach siedemdziesiątych kosztowało równowartość trzech płaszczów, ale później uznaliśmy, że trzeba się cenić.
– Już dzisiaj piętnasta kolejka ligi, Wisła podejmuje Cracovię.
Wiślak: – Derbami żyje całe miasto, nie inaczej było w dawnych czasach. Na pewno zaraz zapyta pan, ile meczów kupiliśmy, więc od razu panu odpowiem, że za moich czasów tylko czternaście. Jestem szczególnie dumny ze spotkania, które ustawiliśmy mimo wyraźnych braków w klubowej kasie, Zenek przyniósł dwadzieścia kilo kiełbasy i świniaka.
Były piłkarz Cracovii: – To były piękne czasy. Mówię kiedyś do Heńka, żeby podał mi na wolne pole, on mi mówi, że przecież gramy w przeciwnych drużynach, no to ja mu mówię, że owszem, ale dzisiaj musimy połączyć siły. No i dałem mu srebrną zastawę stołową, która tak naprawdę nie była srebrna, ale on nie miał czasu się przyjrzeć i mi tę piłkę zagrał. Ha, ha, ha! Jaka historia, prawda? Młodzi adepci futbolu mogą zazdrościć. A mam takich anegdotek więcej, zaraz opowiem…
I tak dalej. Dawać więcej Czykierów. Takich zapowiedzi ligowych nie ma nigdzie w Europie.