Jaka liga, taki mistrz. Idzie, idzie Podbeskidzie!

redakcja

Autor:redakcja

06 kwietnia 2011, 12:11 • 8 min czytania

„Jaka liga, taki mistrz” – napisał poniedziałkowy „Przegląd Sportowy” po tym, jak dwa dni wcześniej Zagłębie Lubin pokonało przy فazienkowskiej Legię i po raz drugi w historii zdobyło tytuł mistrza Polski. Nie tę dzisiejszą Legię, którą ogrywa każdy, kto akurat przejeżdża koło stadionu i ma dwie godziny wolnego czasu… Jaka liga, taki mistrz? Od tamtego spotkania minęły prawie cztery lata. Gdzie jest obecny mistrz Polski i dlaczego jest aż tak nędzny? Skoro miało być o wiele lepiej, dlaczego jest coraz gorzej? Dokąd zmierzamy i kiedy wreszcie się obudzimy?
Jest takie hasło: „Stop dreaming, start living!”. Ile trzeba nas lać po głowach, żebyśmy przestali marzyć? My wciąż śpimy. Naszą ligę widzimy wielką. Przecież mecze Lecha z Juventusem i Manchesterem City pokazały, że wcale nie tak wiele nam do czołówki. W programach telewizyjnych poświęconych Ekstraklasie słyszę, że wcale nie jest tak źle. Co więcej, wszystko zmierza w dobrym kierunku. Liga mocniejsza, bardziej wyrównana, o wiele bardziej medialna. Jak może być źle, skoro jest tak dobrze? Czasem zastanawiam się, czy prowadzący te programy mówią tak, bo przecież muszą, czy oni naprawdę w to wierzą? Oglądają, na przykład, mecz Widzewa z Arką i myślą: „Typowa polska kaszana” czy jednak „Ee… wypadek przy pracy”.

Jaka liga, taki mistrz. Idzie, idzie Podbeskidzie!
Reklama

Kadrę, naszą dumę narodową, widzimy… No ok, ostatnio średnio ją widzimy. Ale przecież do EURO jeszcze ponad 400 dni. „Franek” na pewno coś wymyśli, na pewno sobie poradzi. Przecież jego zespoły zawsze grają efektownie i w dodatku z niemiecką dyscypliną. Jest ciężko, ale przecież nie z takich opresji „Franek” wychodził! Oby tylko podczas EURO hasło „Franek, Franek, łowca bramek” nie nabrało nowego znaczenia…

Wrócę do piłki klubowej. Jak upokarzające dla aktualnego mistrza musi być to, że pierwszoligowe Podbeskidzie w meczu z „Kolejorzem” oszczędzało siły na mecz pierwszoligowy, a mimo to zdobyło gola na wagę remisu w 93 minucie? Jakim upokorzeniem musi być fakt, że trener Robert Kasperczyk nie zabrał do Poznania dwóch czołowych piłkarzy Roberta Demjana i Macieja Rogalskiego. Nie zabrał ich, ponieważ oszczędzał ich na mecz z ŁKS فódź. Nie mistrzem Polski, tylko liderem I ligi. Bakero rzuca przeciwko Podbeskidziu wszystko to, co ma najlepsze. Nie ma mowy o lekceważeniu przeciwnika. – W Pucharze Polski zostały nam do rozegrania już tylko trzy mecze. Każdy z nich będzie jak finał – mówił Hiszpan. Tymczasem przyjeżdża wicelider I ligi, bez dwóch czołowych graczy, oszczędzający się na mecz z ŁKS فódź i wyjeżdża z Poznania z cennym remisem. Podbeskidzie, które uznało, że w Pucharze zaszło już tak daleko, że prędzej odpadnie niż wywalczy trofeum, zremisowało z Lechem, który uznał, że „majstra” już nie zdobędzie, a awans do europejskich pucharów zamierza wywalczyć najkrótszą drogą – zdobywając puchar. I dlatego zagra na maksa, poświęci na realizację tego celu wszystko, co ma najlepsze. Dodam tylko, że w poprzednie rundzie Podbeskidzie wyeliminowało absolutnie nieprzypadkowo aktualnego wicemistrza Polski i jednocześnie nowego mistrza – Wisłę.

Reklama

Mistrz Polski. Otrzaskany w europejskich pucharach, gdzie dzielnie walczył z Juventusem, Manchesterem. Mający w swoim składzie Stilicia, Murawskiego, kreowanego na nową gwiazdę Ubiparipa. Kadrę „Kolejorza” portal transfermarkt.de wycenia na… Nawet nie chce mi się sprawdzać. Pewnie sam Rudnevs jest więcej wart niż całe Podbeskidzie. I ten mistrz remisuje u siebie z zespołem, którego największą gwiazdą i strzelcem jest Adam Cieśliński (rocznik 1982, czyli wciąż obiecujący, bilans w Ekstraklasie 10-0), który w lutym 2008 został wyrzucony z… فKS po tym, jak broniąc honoru damy, dostał w ryj w kasynie. Cieśliński, w sumie sympatyczny gość, akcję bramkową robi z niechcianym w Górniku Zabrze Piotrem Malinowskim. Gdzie podstawowym zawodnikiem jest Sebastian Ziajka, a obronę trzyma Jacek Broniewicz, posiadacz najsłynniejszych wąsów w polskiej lidze, który grając w Polonii Warszawa był tak słaby i wychudzony (to skutek diety, jakiej musiał trzymać po wyraźnej sugestii Dariusza Wdowczyka), że przewracał go wiatr, o czym sam mówił w wywiadzie dla „Sportu”. A w bramce stoi Richard Zajac (jak ładnie przeczytał wczoraj pan z TVP: Richart Zajac).

Nic nie mam do Podbeskidzia. Co więcej, po cichu kibicuję Góralom, którzy od prawie ośmiu lat bezskutecznie szturmują bramy Ekstraklasy. Cenił ich nawet Nebojsa Jovović, jeden z najgorszych piłkarzy, jacy kiedykolwiek trafili do Polski, który grając ze mną w bilard i wbijając czarną krzyknął triumfalnie: „Idzie, idzie, Podbeskidzie!”. Denerwuje mnie jednak niesprawiedliwość. Klub, któremu kibicuję, sezon po tym jak zdobywał mistrza, nie przegrywał z Cracovią i Górnikiem Zabrze, a sezon zakończył na piątym miejscu w tabeli. Przy silnie obsadzonej czołówce. Tymczasem my ciągle usprawiedliwiamy aktualnego mistrza. Lech przegrywa, w dodatku w jednym z trzech najważniejszych obecnie dla niego meczów w sezonie tylko remisuje z pierwszoligowcem, a ja cały czas słyszę, że za chwilę „Kolejorz” odpali, że włączy się do walki o puchary. Ł»e już za chwilę, dosłownie za moment, rozpocznie słynny już pościg. I, co najgorsze, taki scenariusz jest bardzo mocno prawdopodobny! Zespół, który niedawno wraz z Cracovią zamykał tabelę, dziś zajmuje szóste miejsce w lidze. Mało kto patrzy, że dzieje się tak tylko dlatego, że to, co odstawiają inne drużyny z czołówki, to absolutna żenada. Piąty w tabeli jest Górnik – punktów 30, w porządku. Bilans bramkowy? 23 strzelone, 31 straconych.Oczywiście, chwała drużynie Nawałki za to, że tak punktują, zdecydowanie ponad stan. Ale czy taka właśnie powinna być drużyna z czołówki tabeli? Wyobrażacie sobie Górnika w europejskich pucharach? Albo Ruch? Z kim odpadnie? Z La Vallettą, czy może od razu w losowaniu? I co wtedy powiemy? Ł»e murawa? Ostatnio dochodzę do wniosku, że to zdecydowanie największy i tak naprawdę jedyny problem trawiący polską piłkę. Na murawę żalą się lechici, na murawę na Konwiktorskiej psioczy Mierzejewski, na trawę w Lubinie narzeka Szymon Pawłowski. Albo kartoflisko, albo za równa, albo za gorąca (jak na Malcie). Jak tylko skończą ze „Staruchem” to obowiązkowo za ten problem powinien się zabrać nasz rząd. Jedźmy dalej. Będąca jedno miejsce wyżej Legia punktów ma 31, bramki: 26 do 29. Pokażcie mi ligę, w której drużyny z miejsca czwartego i piątego mają taki bilans?

Zewsząd słyszę dwie teorie. Pierwsza – liga się wyrównała. Zgadzam się, faktycznie się wyrównała. Co więcej, jest dokładnie tak, jak obiecywali dziennikarze (wspólnie z działaczami) i Maciej Skorża. Zgodnie z obietnicami tych pierwszych (w porozumieniu z działaczami) chyba z siedem zespołów ma w 2012 roku powalczyć o mistrza. Naturalnie wszystko ku temu zmierza. Spójrzmy na tabelę obecnego sezonu. Trzynasta Polonia Warszawa, która ma przecież mistrzowskie ambicje, ma tylko siedem punktów straty do trzeciej Lechii Gdańsk. Do liderującej Wisły drugie tyle, ale przecież do końca rozgrywek można zdobyć 30 punktów, wszystko może się zdarzyć. W walce o puchary liczą się jeszcze: Lechia, Legia, Górnik, Lech, Śląsk, Bełchatów, Ruch, Korona Kielce i Zagłębie Lubin – mające 27 punktów, czyli tylko cztery straty do trzeciej Lechii i pięć do wicelidera. Poziom się wyrównał, to prawda, ale chyba nie o takie równanie do szeregu nam chodziło. Liga słowami Macieja Skorży stoi – obiecał, że liga będzie ciekawsze i faktycznie jest ciekawie.

Druga teoria – Ekstraklasę od pierwszej ligi dzieli przepaść. Słyszałem te słowa sto tysięcy razy. Podbeskidzie jest bezczelne. Nic sobie z tej przepaści nie robi. Eliminuje wicemistrza i przyszłego mistrza i stawiając się w roli nieznacznego faworyta po pierwszym meczu z aktualnym mistrzem. Nie wiem, czy bielszczanie pukną Lecha i dojdą do finału – mimo wszystko będzie to ciężkie zadanie. Dojdzie presja – Polacy chcą zobaczyć tego kopciuszka w walce o główne trofeum, a świadomość tego, że sukces jest tak blisko może spętać „Góralom” nogi. Chociaż z drugiej strony Lech musi jeszcze bardziej. W każdym razie przewiduję, że bez względu na wynik walki o Puchar, Podbeskidzie wejdzie wreszcie do Ekstraklasy i siłą rozpędu wykręci wynik Odry Wodzisław z jej debiutanckiego sezonu. Patejuk, Demjan, Cieśliński, czy Ziajka to przecież takie same anonimy jak Krótki, Sowisz, Polak, czy Zagórski. Odra zajęła wtedy trzecie miejsce i awansowała do europejskich pucharów. Czym Podbeskidzie ustępuje tamtej Odrze albo dzisiejszemu Górnikowi?

Jesteśmy ciekawym narodem. Mimo bijących po oczach przeciwności, nastawionym optymistycznie. Reprezentacja Polski dziarskim krokiem zmierza po wpierdol na Euro – tymczasem naród jest przekonany, że na mistrzostwach jakoś to będzie. Czyli będzie dobrze. Liga się wyrównuje, ale w taki sposób, że w następnych rozgrywkach o mistrza będzie walczyła Polonia Bytom, a za trzy „Zdziśki”, czyli Ruch Zdzieszowice. Środowisko jednak zapewnia: liga jest coraz mocniejsza! Poziom się wyrównuje! Ci nieco słabsi doszlusowali do ligowych tuzów! Brawo! Gdy czas bić na alarm, my ciągle mówimy: spokojnie. A tych wszystkich, którzy próbują ten spokój zmącić, karcimy: Ale co się czepiasz? Z Norwegią wygrali? Wygrali! Ale o co Ci chodzi? Widziałeś jak gra Śląsk? Jak walczy Cracovia? A gdzie jest Górnik? A Lechia? Widziałeś jak gra w piłkę Lechia?!

Najgorsze jest to, że nam się wciąż wydaje, że wystarczy zrobić tak niewiele, żeby grała muzyka. Ł»e wystarczy zbudować piękne stadiony, a nasze brzydkie kaczątko przeobrazi się w królewski zespół z równie królewską klasą. Ł»e wystarczy naszą ligę ładnie pokazać i ładnie o niej mówić, a tabuny dzieciaków zerwą się sprzed komputera albo Mc Donalda i wkrótce będziemy mieć nie jednego, nie kilku, ale całą armię zdolnych piłkarzy. To nie nie wystarczy, tak jak nie wystarczy rozdać kilka paszportów, aby osiągnąć sukces na EURO…

Dziś w radiu ESKA Rock mówiono o dziewczynie, która bardzo chciała móc jeździć na koniu. Niestety, nie miała ani konia, ani kasy na niego, więc z braku innej możliwości postanowiła zrobić konia z… krowy. Tak, wpadła na taki absurdalny pomysł. Rozmawiała z nią, chodziła do lasu, uczyła końskich nawyków. Dziś ta krowa zachowuje się jak koń i nawet skacze przez przeszkody. My z naszej ligowej, a co za tym idzie narodowej krowy też możemy zrobić prawdziwego rumaka. Ale żeby tak było, trzeba się do tego porządnie przyłożyć. Poświęcić mnóstwo czasu, oddać całe serce i talent. Ł»eby ta krowa ruszyła z kopyta nie wystarczy głaskanie, czułe słówka i to, co nam wychodzi najlepiej – obietnice. Wtedy jedyne, co ta krowa zrobi, to się w końcu zesra…

TATA KAZIKA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama