Spytajcie premiera, czy zmieni tę chorą ustawę…

redakcja

Autor:redakcja

25 marca 2011, 15:41 • 4 min czytania

Premier Donald Tusk będzie jutro o godzinie 12.00 gościem programu „Drugie śniadanie mistrzów”, emitowanego w TVN24. Pytania będą mogli mu zadawać między innymi widzowie. W tym momencie chcieliśmy was zachęcić – pytajcie! Bądźcie aktywni i pytajcie. Postarajcie się, by na wizji padło chociaż jedno pytanie dotyczące bezsensownej ustawy hazardowej, która sprawia, że polski sport rok w rok traci gigantyczne pieniądze. Premier lubi pokazywać się na stadionach i opowiadać o futbolu, ale czy kiedyś futbolowi pomógł? Nie. Natomiast raz miał okazję zaszkodzić i to akurat chętnie zrobił.
Niedawno w wywiadzie dla Weszło Zbigniew Boniek, współpracujący z firmą Expekt, mówił: – Ktoś mi musi powiedzieć, dlaczego mogę w polskiej telewizji oglądać reklamę firm bukmacherskich, za którą jednak pieniądze pobierają zagraniczne zespoły, a nie mogę oglądać w tej samej telewizji takiej samej reklamy, za którą pieniądze pobierze polski zespół. A to są szalone pieniądze! Tylko w piłce straciliśmy sponsora ligi, dwóch sponsorów strategicznych klubów, sponsora reprezentacji… Gdzieś nam wypływa 100 milionów euro, bo jeśli ktoś daje pieniądze na sponsoring, to musi to obudować marketingowo, wykupić miejsca w gazetach, zatrudnić ludzi…

Spytajcie premiera, czy zmieni tę chorą ustawę…
Reklama

Sama prawda.

W Polsce stworzono legislacyjnego bubla, na którym tak naprawdę tracą tylko kluby piłkarskie oraz inne podmioty, które mogłyby przyjmować reklamy od bukmacherów. Czy polscy gracze dalej obstawiają mecze? Oczywiście. Z ich perspektywy zmieniło się niewiele albo nic. Czy bukmacherzy nadal mają równie szeroką ofertę? Jasne. Wprawdzie nie zdobywają tylu nowych klientów co wcześniej, ale mają też zdecydowanie niższe wydatki, co być może nawet czyni ich biznes bardziej opłacalnym.

Reklama

Tracą kluby. To, czy w „Przeglądzie Sportowym” albo „Piłce Nożnej” są reklamy od bukmacherów – to akurat średnio nas interesuje. Ale kiedy Lech Poznań i Wisła Kraków tracą bogatych sponsorów (odpowiednio: BetClic i Bet-at-home), to w sposób bardzo realny wpływa to na wartość ligi. Być może udałoby się sprowadzić lepszych piłkarzy, gdyby te kilka milionów złotych każdemu z klubów nie wyparowało…

Ł»yjemy w chorym kraju, niestety. Tu rozmawia się o tym, czy pani Kluzik pokłóciła się z panem… zapomnieliśmy nazwiska… Bielanem? Z jakimś panem, który wziął kody do jakiejś strony, na którą i tak nikt nie wchodzi, bo niby po co – w końcu to strona partii, która nie istnieje. Rozmawia się więc o tym, że jakaś baba i jakiś facet już się nie lubią, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Natomiast nikt nie wspomina o tym, że w Polsce stworzono legislacyjne, śmierdzące gówienko, z którego pożytku nie ma żadnego (martwe, absurdalne prawo), za to problemów sporo.

W kraju, w którym tematem tygodnia jest fakt, że były premier w końcu sam poszedł do sklepu, warto chociaż wspomnieć o tej pieprzonej ustawie hazardowej. Przypomnijmy, że została wprowadzona tylko dlatego, że podsłuchano spiskujące osoby. Te osoby z czasem oczyściły się (nie mają zarzutów), natomiast ustawa jak była, tak jest nadal…

Mecze polskiej ekstraklasy w telewizji ogląda jakieś 100 tysięcy osób (jak dobrze pójdzie). Mecze Ligi Mistrzów – kilka milionów. Różnice oczywiście w dużej mierze wynikają z tego, że nasza liga jest kodowana, a Liga Mistrzów (czasami) nie. Pojawia się jednak pytanie: jeśli prawo miało chronić Polaków przed reklamą firm bukmacherskich, to chyba nie działa skutecznie, prawda? Chyba jest tak lipne, tak dziurawe, jak to tylko możliwe? Widzimy reklamy w czasie meczów LM, Primera Division, Premier League, Serie A… Tylko nie w czasie meczów ligi polskiej, której oglądalność i tak jest znikoma.

Ten temat jest tym ważniejszy, że już wkrótce wejdzie w życie nowa ustawa – jeszcze głupsza. I ta ustawa zakłada z jednej strony możliwość występowania przez bukmacherów o licencje, jednocześnie… podtrzymuje zakaz reklamy. Na co komu licencja, jeśli swojego produktu nie będzie mógł rozpropagować? Dodatkowo – co bardzo istotne – podatek dla bukmacherów ma wynosić 12 procent od OBROTU. A takiego podaktu nie zaakceptuje żaden bukmacher, po prostu musiałby się zgodzić na bankructwo. Dlaczego nikt nie pomyśli o skopiowaniu rozwiązać prawnych z krajów, w których sytuacja jest unormowana, z korzyścią dla podatników i dla branży? Dlaczego Polska sama musi sklecić na kolanie ustawę, zamiast uczyć się na błędach i sukcesach innych?

Jedno martwe prawo zastępuje się drugim, także martwym i jeszcze bardziej idiotycznym. Znowu nawiążemy do słów Bońka: „Gdyby miał robić ustawę o taksówkarzach, to bym się spotkał z taksówkarzami, spytał się, jaka jest ich koncepcja, jaki jest ich punkt widzenia. Bo jeśli chcę uregulować kwestię taksówek, to w taki sposób, żeby te taksówki nadal jeździły, a nie żeby nagle wszyscy ściągnęli koguty i wozili ludzi na lewo”.

Niestety, politycy tak długo nie widzą w swoich bezsensownych ruchach nic złego, jak długo nie mówi się o tym w mediach. Zacznijmy więc mówić.

Sobota, godzina 12. Spytajcie premiera, czy ma odwagę przyznać się do błędu.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama