O czymś takim jeszcze nie słyszeliśmy. Wisła Kraków na swojej OFICJALNEJ stronie poinformowała, że Maor Melikson został powołany do reprezentacji Izraela na najbliższe mecze eliminacyjne. Potem zdementował to sam Melikson. Początkowo sądziliśmy, że zawodnik po prostu nie jest do końca zorientowany w temacie i że ktoś zwyczajnie zapomniał do niego zadzwonić, bo przecież nikt w Wiśle faksu z powołaniem by sobie nie wymyślił.
A jednak.
Zaglądamy na oficjalną stronę izraelskiej federacji, a tam lista zawodników powołanych. I Meliksona – wielkiego zbawcy polskiego futbolu, niezrozumiałego w ojczyźnie nowego Zidane’a, syna Polki imieniu… Rivka – faktycznie w 25-osobowej grupie nie ma. Jest jedenastu innych pomocników, ale jego akurat – ani śladu.
To oznacza, że Franek Smuda znów może rozpocząć polowanie na farbowane lisy. Jeszcze nie wiadomo, w jakim języku ma zamiar porozmawiać z Meliksonem, ale zapewne będzie to tzw. język futbolu (czyli klepnięcie w plecy jako gest uznania, uściśnięcie ręki jako gest szacunku, kilka głupkowatych „hehe” jako próba nawiązania kontaktu bardziej osobistego, kiwnięcia głową w celu skrócenia dystansu oraz pokazanie palcami na siebie i na zawodnika połączone z pytającą miną, jako oficjalne zagajenie, czy facet chce grać dla Polski).
Dawaj Franiu, dawaj. Przecież wiemy, że zrobisz wszystko – nawet zaprzeczysz sobie milion razy – byle tylko nie stracić posady po Euro 2012.