Sędziwy Antoni przebudził się z zimowego snu i ze szczytu swojej góry zagrzmiał: źli obcokrajowcy, źli! Złowrogie buczenie starego piernika “Piechnika” rozniosło się po okolicy.
– Tato, co to za dziwny dźwięk?
– To tylko ten dziwak znowu wszystkich poucza.
Już drugie zdanie Piechniczka w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” zwiastowało dobrą rozrywkę: “Jako trener największe sukcesy odnosiłem na polskim podwórku, zawsze będę wielkim fanem naszej piłki”. O dziwo, nie pokusił się Antek o przypomnienie, że zajął trzecie miejsce na świecie.
Do rzeczy.
Antoni chce zmienić prawo i ograniczyć liczbę obcokrajowców w polskiej lidze. I mówi tak: – Zdaję sobie sprawę, że wszędzie coraz większą rolę odgrywają obcokrajowcy, to tendencja ogólnoświatowa. PZPN nie jest w stanie sam tych spraw uregulować. Chyba że UEFA i FIFA ustalą limity dla graczy zagranicznych. (…) Z każdym prawem można troszeczkę walczyć. Czy prawo europejskie może mieć wpływ na dobór studentów na Harvard czy Yale? Pewne reguły są ponad nim. Chodzi nam przecież o rozwój futbolu. Ja bym się z prawnikami kłócił.
“Ja bym się z prawnikami kłócił”. Jest niepodrabialny ten nasz Antek.
Oczywiście, że prawo europejskie nie może mieć wpływu na dobór studentów na Harvard czy Yale, ponieważ Harvard mieści się koło Bostonu, w USA, a Yale w New Haven, też w USA. Od razu dodamy, że prawo europejskie nie jest również stosowane w Tokio, Lagosie, Chartumie, Sydney i Rio de Janeiro. Natomiast Polska leży w samym centrum Europy, należy do Unii Europejskiej i z tego względu podlega legislacji europejskiej. Dlatego Polacy mogą pracować poza Polską, dlatego mamy polskich bramkarzy w Premier League, ponieważ należymy do UE. I jest taka mała prośba – Antku, nie zmieniaj tego. Wolelibyśmy jednak w UE zostać.
Piechniczek chce wywracać system rozgrywek i wprowadzać limity obcokrajowców, a jako wiceprezes PZPN nie ma zielonego pojęcia, o czym tak naprawdę mówi. Oczywiście, że Polska może wprowadzić limity, ale dotyczące piłkarzy spoza Unii Europejskiej – co już miałoby istotny wpływ na kształt naszej ligi. Ale szanowny Antoni o tym nie wie. On chce “kłócić się z prawnikami”, zamiast po prostu zapoznać się z zagadnieniem przed udzieleniem wywiadu. I jeszcze wychodzi z niego typowa, PZPN-owska głupota: – Ł»aden Parlament Europejski nie będzie o tym decydował. Dziwię się UEFA, bo co Unia zrobiłaby, gdyby zasadę 6+5 wprowadzono? Zawiesiłaby Platiniego?
Oto mentalność pod tytułem “państwo w państwie” – tak wypowiada się ktoś, komu wydaje się, że stoi ponad prawem.
Dalej Piechniczek mówi: – Ja pamiętam czasy, gdy Wisła taśmowo zdobywała mistrzostwa Polski juniorów i wychowywała takich graczy jak: Musiał, Szymanowski, Kmiecik, Kusto, którzy wywalczyli trzecie miejsce na MŚ. Wtedy po triumfie w juniorach zdobywała tytuł wśród seniorów. Co stoi na przeszkodzie, by teraz było tak samo? Jak to możliwe, że drużyna z tak wspaniałego miasta ma kadrę składającą się w ponad połowie z obcokrajowców?
Co stoi na przeszkodzie? Zapewne to samo, co u Węgrów, którzy kiedyś mieli złotą jedenastkę, a teraz nie mają pół piłkarza. Zapewne to samo, co w Polsce, że raz Piechniczek z kadrą odniósł sukces, a raz się skompromitował. I za drugim razem już nie wpuszczał na boisko Grzegorza Laty, tylko – o tempora, o mores – Waldemara Adamczyka.
Kolejny akapit… Podoba nam się definicja młodości u Piechniczka. Blatterowi radzi, by ustąpił miejsca komuś młodszemu, na przykład… Franzowi Beckenbauerowi. Beckenbauer ma 66 lat.
I w końcu perełka: – A niech mi pan powie, jaki jest dziś stosunek do Laty? Na mecz Polska – Norwegia w Portugalii przyjechało stu kibiców z Anglii, gdzie pracują na zmywaku. Ściubią pieniądze, a tam przez tydzień w mieszkali w luksusowych hotelach. Jak pan myśli, za swoje czy to jakaś świadoma polityka, by przyjechali i dokopali PZPN? Największe epitety w czasie meczu leciały pod adresem Laty, który dwa razy był trzeci na świecie i został królem strzelców mundialu.
“Pracują na zmywaku”, a tu “mieszkali w hotelach”. Oto Piechniczek o kibicach – wciąż myśli, że to zwykła horda i nie przychodzi mu do głowy, że dziś Polak może pracować w Anglii nie tylko nie na zmywaku i że może zarabiać dwa razy więcej niż Antek wyciąga z wypisywania delegacji w PZPN. On naprawdę wierzy, że istnieje jakiś mityczny ośrodek opozycji, wykupujący przeciwnikom związku wycieczki do ciepłych krajów. On naprawdę sądzi, że nienawidzić działaczy PZPN można tylko za pieniądze.