Przetrwał, nie popełnił żadnego błędu, zrobił co mógł – tak można podsumować grę Wojciecha Szczęsnego przeciwko Barcelonie. Dwa razy idealnie interweniował w trudnych sytuacjach, kilka razy dobrze wyliczonymi wyjściami zmuszał przeciwników do oddawania strzałów pod presją. Oczywiście, nie został żadnym wielkim bohaterem spotkania, wspominać będzie się innych, ale ma prawo chłopak być z siebie bardzo zadowolonym. Na razie jednak niech nie popada w samozachwyt, tylko szykuje się na rewanż. Jeśli Arsenal na Camp Nou zagra tak, jak u siebie, to… tylko bramkarz będzie mógł go uratować.
Świetnie się ten mecz oglądało – akcja za akcję, z obu stron, ze wskazaniem na “Barcę”, która minimum trzy gole powinna tego dnia strzelić. Jednak Arsenal też potrafił się odgryźć, przede wszystkim potrafił uwolnić się spod pressingu w środku pola, z czym rzadko przeciwnicy zespołu Guardioli dają sobie radę.
Szczęsnemu udało się to, co nie udało się Valdesowi – nie podejmował złych wyborów. Valdes, który ostatnie sezony miał wyśmienite, przypomniał, dlaczego kiedyś ciągle się mówiło, że “Barca” potrzebuje nowego bramkarza. Oczywiście, dziś już nikt czegoś takiego nie powie, po raptem jednej wpadce, ale faktem jest, że został bohaterem “Kanonierów”. Chciał pójść w ciemno na dośrodkowanie wzdłuż linii końcowej, a dostał piłkę w krótki róg.
Dobrze, że ten mecz skończył się wynikiem 2:1, bo nawet 1:1 nie dawało wielkich nadziei na emocje w rewanżu. A tak emocje mamy gwarantowane. Tylko, że Arsenal mimo wszystko musi zagrać tak ze dwa albo i trzy razy lepiej, bo Messi nie będzie wiecznie strzelał obok słupka… Chociaż trzeba w tym momencie dodać, że Argentyńczyk zdobył na Emirates prawidłowego gola (na 2:0), którego ukradł mu sędzia liniowy.
Ale jak już pisaliśmy – może i dobrze się stało. Po drugim golu dla Barcelony byłoby pozamiatane, a tak rewanż zapowiada się pasjonująco.