Artykuł kibica Liverpoolu: koniec i początek. Krajobraz po Torresie.

redakcja

Autor:redakcja

05 lutego 2011, 01:40 • 3 min czytania

Zamieściliśmy niedawno tekst napisany przez dziennikarza portalu RealSerwis.pl. Od razu zgłosiła się kolejny strona, z prośbą o tego rodzaju reklamę. Dlatego tym razem zamieszczamy artykuł nadesłany nam przez Radka ze strony lfcpoland.com. Wszystkich fanów Liverpoolu (i nie tylko) zapraszamy do lektury, a jeśli wam się spodoba – do regularnego odwiedzania wspomnianej witryny.

Artykuł kibica Liverpoolu: koniec i początek. Krajobraz po Torresie.
Reklama

* * *

W poniedziałek zakończyła się pewna era na Anfield. I bez cienia wątpliwości był to też jeden z najbardziej aktywnych dni na rynku transferowych w historii Liverpoolu.

Reklama

Każdy kibic The Reds wie, jaką erę miałem na myśli w pierwszym akapicie. Tak, chodzi mi o pobyt El Nino, naszego byłego numeru 9, napastnika, który twierdził, że Liverpool jest jedynym klubem w Anglii, dla którego mógłby grać. Jednak te słowa były tylko pustym frazesem. Jasne, rozumiem frustrację i rozgoryczenie brakiem sukcesów w Liverpoolu, ale może wystarczyło być jeszcze chwilę cierpliwym? Transfer Luisa Suareza zwiastował lepsze czasy, podążanie ku sukcesom, których wszyscy w klubie, począwszy od kibiców, a skończywszy na działaczach i samych zawodnikach, są spragnieni.

Niestety stało się inaczej. Torres wbił kibicom Liverpoolu nóż w plecy, przenosząc się do Chelsea i pokazując, że w piłce nożnej nie ma już miejsca na lojalność i przywiązanie do barw, że czasy piłkarzy pokroju Gerrarda, Carraghera, Tottiego czy Maldiniego mijają. Piłkarze są teraz tylko najemnikami, a frazesy typu „tak długo, jak Liverpool będzie mnie chciał, zostanę” są tylko słowami rzucanymi na wiatr.

Kibice są wściekli, to fakt, ale posłuchajmy się Kenny’ego Dalglisha – nie ma zawodnika ważniejszego od klubu. Jedna era się skończyła, ale w ten sam dzień zaczęła się nowa. W poniedziałek przeprowadziliśmy zmasowaną ofensywę transferową. Sfinalizowanie transferu Luisa Suareza za 23 miliony funtów, pobicie klubowego rekordu za sprawą sprowadzenia z Newcastle Andy’ego Carrolla za 35 milionów i próby szczęśliwego zakończenia sagi z Charlie Adamem. Jedynie ta ostatnia sprawa nie przyniosła pożądanego rezultatu i Adam został w Blackpool, aczkolwiek zimowe okienko transferowe 2010 doskonale pokazało, jak pracuje zarząd Liverpoolu w celu odniesienia sukcesu w tym sezonie.

Ciche, dyskretne działania z twardymi negocjacjami, jak te w Amsterdamie w sprawie Suareza, dały do zrozumienia kibicom, że ten sezon wciąż nie jest dla nas stracony. Wciąż liczymy się w walce o triumf w Lidze Europejskiej, a biorąc pod uwagę nierówne formy drużyn i zaskakujące wyniki w Premier League, optymistycznie ciągle mamy szanse na miejsce gwarantujące grę w Lidze Mistrzów. Różnica między aktualną pozycją Liverpoolu, a czwartą Chelsea wynosi 12 punktów. To dużo, ale biorąc pod uwagę wyżej wymienione czynniki i nasze wzmocnienia, warto wierzyć w końcowy sukces. A kibice The Reds żyją do końca z wiarą i nadzieją w sercach.

Mimo straty Torresa przyszłość Liverpoolu rysuje się teraz w jaśniejszych barwach. Pozyskaliśmy dwóch klasowych napastników, obecny skład spisuje się na boisku coraz lepiej pod wodza Dalglisha, a transfer sfrustrowanego Torresa najprawdopodobniej oczyści atmosferę w szatni i podniesie mimo wszystko morale wśród piłkarzy. Jednak przede wszystkim najważniejszy jest fakt, że na linii zarząd – manager znów jest nić porozumienia, wzajemnego zrozumienia potrzeb klubu, coś, czego brakowało na Anfield przez długi czas. Miejmy nadzieję, że wraz z nowymi zawodnikami i wsparciem właścicieli wkrótce Liverpool odbije się od dna i wróci tam, gdzie jego miejsce, na szczyt tabeli. Długa droga zarówno przed klubem, jak i nami, kibicami, ale wierzę, że wkrótce wspólnie ją pokonamy.

Najnowsze

Piłka nożna

Quiz świąteczny 2025 w starym stylu: Paczul, Białek, Piela, Górski i Ptaszyński

Wojciech Piela
0
Quiz świąteczny 2025 w starym stylu: Paczul, Białek, Piela, Górski i Ptaszyński
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama