Cytat z “Przeglądu Sportowego”:
Choć pierwotnie działacze stołecznego klubu zapowiadali transfery na początek stycznia, to teraz zmienili plany. Priorytetem stali się piłkarze, którzy dysponują swoją kartą zawodniczą. Na Łazienkowskiej będą czekać do zamknięcia okna transferowego w klubach zachodniej Europy (31 stycznia) i skupią się na zawodnikach, którzy nie znaleźli zatrudnienia w lepszych drużynach.
– W takim przypadku piłkarze wezmą pod uwagę naszą propozycję, która wcześniej nie wydawała im się atrakcyjna – zdradził dyrektor sportowy Marek Jóźwiak. Jeśli w ten sposób nie uda się sprowadzić odpowiednich graczy, szefowie Legii rozważą transfery gotówkowe.
Zmieniła się taktyka, ale bez zmian pozostają priorytety – do trzeciej drużyny naszej Ekstraklasy w pierwszej kolejności mają trafić napastnik i środkowy obrońca, następnie boczny pomocnik.
Ha! To dopiero taktyka – zejście dwa poziomy w dół. Pierwszy poziom – piłkarze, którzy mają pracodawców. Poziom drugi – piłkarze z kartą na ręku. Poziom trzeci – piłkarze z kartką na ręku, których nikt nie chciał przez cały styczeń. Legia sprytnie zaczeka, aż rynek wybierze co lepszych darmowych piłkarzy i skupi się na pozostałych. Wow, jesteśmy pod wrażeniem. No, chyba że Legia wyselekcjonowała tak tragicznych zawodników, iż ma pewność, że przez cały styczeń nikt się do nich nie uśmiechnie.
Jest jednak pewien minus tej taktyki – musiał ją ustalać kompletny głąb. Piłkarzy, którzy mają swoją kartę, nie obowiązuje okienko transferowe. Z końcem stycznia tym piłkarzom wcale nie zamkną się drzwi do najlepszych lig, nie zostaną postawieni pod ścianą “albo Legia, albo nic”. Ciągle będą mogli przejść do jakiegoś Augsburga. Ot, taka nasza darmowa wskazówka dla działu transferowego warszawskiego klubu.
I jeszcze jedna wskazówka – jeśli taktyka miałaby mieć jakikolwiek sens, musiałaby zostać zmodyfikowana na kuszenie w lutym pikarzy, którzy mają kluby, ale którzy nie są w nich chciani. Takim faktycznie zostanie niewiele potencjalnych kierunków transferowych. Tylko, że z reguły to po prostu pierdoły.