Lech Poznań podpisał kontrakt z Hubertem Wołąkiewiczem, co trochę nam przypomina – chociaż w innej skali – transfer Tomasza Jarzębowskiego do Legii. Zdarzyło się bowiem kiedyś tak, że Legia Jarzębowskiego wyszkoliła, a potem oddała za darmo do Agrykoli, by potem z tej samej Agrykoli go wykupić.
Wołąkiewicz nie przeszedł wstępnej weryfikacji u Franciszka Smudy, kiedy Lech łączył się z Amiką. Selekcjoner dość pogardliwie nazywał kurduplem wyszkolonego we Wronkach zawodnika i kategorycznie stwierdził, że Wołąkiewicz u niego nie pogra (a dzisiaj gra – i to w reprezentacji). W związku z tym dla młodego zawodnika szukano klubu, przygotowano nawet specjalny pakiet promocyjny: Wołąkiewicz-Micanski-Lisowski. Weź trzech – zapłacisz mniej. Zainteresowania jednak nie było.
Naprawienie błędu z Micanskim nie jest już możliwe, natomiast Wołąkiewicz wróci – chyba można tak powiedzieć – “na stare śmieci”. Jeśli pojawi się w Poznaniu latem za darmo, będzie można uznać, że niechcący i przez przypadek “Kolejorzowi” wyszedł majstersztyk – wytrenowali chłopaka, umieścili w klubie, gdzie nabierał doświadczenia i klasy, a potem ściągnęli z powrotem za friko. W Lechu zapewne nie rozwinąłby się aż tak bardzo.
Następnym transferem “Kolejorza” może być – i prawdopodobne, że będzie – Szymon Pawłowski z Zagłębia Lubin. To na niego miałyby pójść pieniądze zarobione na Sławomirze Peszce. Pytanie – czy lubinianie nie zwariują z żądaniami za tego chłopaka.
PS Przeglądaliśmy dziś kadrę Amiki z 2006 roku. Czy ktoś z was może kojarzy, jak radzi sobie aktualnie Tomasz Szczepan? Bodajże w 2005 roku byliśmy w Portugalii i dziennikarz “A Boli” pytał nas o piłkarza, którym interesuje się Sporting Lizbona. Za cholerę nie rozumieliśmy, co za nazwisko próbuje wypowiedzieć. Aż w końcu wziął kartkę papieru i napisał na niej “Tomasz Szczepan”. Zgodnie z ówczesnym stanem wiedzy, odpowiedzieliśmy: – Nie ma takiego piłkarza.
PS Kamil Grosicki nie przejdzie do Sivassporu. W grze pozostają Aris Saloniki i Ankaragucu.