Reklama

Podsumowanie poniedziałku i anegdotki na rozgrzewkę

redakcja

Autor:redakcja

20 grudnia 2010, 23:42 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wszyscy trąbią o tym, że Sławomir Peszko idzie do FC Koeln. Ok, niech już wyjedzie, nie ma problemu. Natomiast pojawia się w tych doniesieniach kilka rażących błędów. Najważniejszy? “Zarząd Lecha podejmie próbę zatrzymania Peszki. Latem to się udało dzięki trzykrotnej podwyżce (z 20 do 60 tys. zł miesięcznie)” – czytamy na portalu Interia.pl.
Pomocnik nie zarabia 60 tysięcy, lecz 100 tysięcy miesięcznie, z czego wynika (w konsekwencji) drugi błąd. “Teraz Kolejorzowi misja “zatrzymanie Peszki” może się nie powieść. Głównie z powodów finansowych (w Bundeslidze “Peszkin” zarobi taką samą kwotę, co w Polsce, tyle że w euro!), ale też przez ciężką sytuację, jaką ma w Ekstraklasie Lech (strata do Jagiellonii wynosi 11 pkt i szanse na obronę mistrzostwa są minimalne) dalsza gra w Polsce nie stanowi już wyzwania dla dynamicznego skrzydłowego” – czytamy dalej.

Podsumowanie poniedziałku i anegdotki na rozgrzewkę

Taką samą kwotę, tyle że w euro? Czyli 100 tysięcy euro miesięcznie, tak? Czyli 1,2 miliona euro rocznie, tak? Coś nam się nie wydaje. Słowa Franciszka Smudy zostawilibyśmy najchętniej bez komentarza. Selekcjoner namawia piłkarza Lecha do wyjazdu. Faktycznie, świetna porada. Jedź do Kolonii, z którą być może spadniesz z Bundesligi, zamiast grać z Bragą, a za chwile może z Liverpoolem na Anfield. To ma być krok do przodu?

Rozumiemy, że Robert Lewandowski wyjechał do Borussii Dortmund, zrobił dobrze, teraz bije się o mistrzostwo Niemiec. Ale Koeln? Wszystko co zagraniczne jest lepsze? No i pytanie zasadnicze: 100 tysięcy złotych to mało? Zależy na co się wydaje…

– Bardzo spodobała nam się wypowiedź Dymitara Berbatowa. Bułgar po raz siódmy został wybrany piłkarzem roku w swoim kraju i co powiedział? – Proszę, nie głosujcie już na mnie. Chciałbym, żeby ktoś młodszy wreszcie dostał tę nagrodę…

Znudził się, nie chce mu się, wie, że chodzi w innej wadze. Jest on i reszta. On, wiadomo, najlepszy, reszta niech sobie walczy o nagrody.

Reklama

Oj, przydałby się taki dystans kilku ludziom na tym świecie. Na przykład Maciej Kurzajewski: – Nie no, nie wygłupiajcie się, jaka Telekamera dla najlepszego komentatora dla mnie, przecież ja nie jestem komentatorem.

Od razu wszyscy poczuliby się lepiej.

Albo jakiś polityk: – Jestem uczciwy, nie wybieraj mnie, nie ma sensu. Nic ci nie pomogę.

– Prosicie, żeby napisać o jakimś wywiadzie telewizyjnym Janusza Wójcika, ale po obejrzeniu tego materiału stwierdziliśmy, że nic nowego tam nie ma. Facet znów opowiada to samo: że szpikulec wbił mu się w czachę, że było ciemno, że się poślizgnął, że otarł o śmierć. Pierwsza taka spowiedź robiła kolosalne wrażenie, setna – już nie.
Dlatego zamiast tego wolimy pielęgnować w naszych głowach starego, dobrego Wójta. Tego z anegdotek. Dziś kolejne, z czasów, gdy Wójcik był trenerem młodzieżówki. Akcja obu dzieje się w autokarze.

Pierwsza. Młodzieżówka wraca z meczu. Noc. Kierowca znużony drogą, Wujo na siedzeniu za nim. Przeciąga się,… zakłada kierowcy stopy w samych skarpetach na barki i w swoim stylu mówi: “Jazda, Misiu, jazda!!!”, trącając go w uszy.

Druga. Znów autokar. Młodzieżówka pojechała na wycieczkę do Auschwitz. Wracają do hotelu, większość mocno poruszona tym co zobaczyli. Przy drodze autostopowicz, macha ręką. Kierowca zabiera tego starszego mężczyznę. Okazuje się, że przeżył obóz w Oświęcimiu i co roku jeździ zapalić tam znicz. Opowiada o pobycie za drutami pod napięciem, piłkarze słuchają w skupieniu, niektórzy mają łzy w oczach. Wójt przerywa: – Przeeeestań, nie byłeś w żadnym obozie…

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...